Jack

4 2 0
                                    

Siedziałem w salonie czekając, aż skończy czytać list. Wiedziałem, że potrzebowała być chwilę sama. Ale jak długo mogła trwać tą chwilą? Jej ojciec, którego nawet nie nam jest niebezpieczny. Ona była w niebezpieczeństwie. Nie mogłem jej zostawiać. A jeśli coś jej się stanie? Jeśli nie będę w stanie jej ochronić? Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej stało. Nawet nie chciałem o tym myśleć. Nie zastanawiałem się długo bo ona weszła do pokoju niosac teczkę jej taty. Co ona zamierza dalej zrobić?
- Skończyłaś?
- Tak. Przypomniałam sobie ten jego koślawy charakter pisma.
- I co dalej?
- Dalej. Nie wiem. Przejrzymy teczkę to się zobaczy.
- Ok, ale pomyśl logicznie, cz nie lepiej byłoby żebyś się do tego nie zbliżała? Dał twojego bezpieczeństwa. - zbliżyłem się do niej i złapałem ją za rękę. - Po prostu nie wybaczyłbym sobie gdyby coś Ci się stało.
- Kochanie, nawet jeśli coś mi się stanie to nie będzie twoja wina. Posłuchaj, muszę skończyć to co zacząć Lucka. Zrobię to też dla ciebie, bo cię kocham. - nie bardzo rozumiałem co ja mam z tym wspólnego?
- Dla mnie? - musiałem wiedzieć co miała na myśli.
- Dla ciebie, bo jeśli tata o tobie wie to oznacza , że Ty też nie jesteś w stu procentach bezpieczny. Ale nie martw się nie pozwolę żeby coś Ci się stało. Straciłam brata i nie pozwolę żeby ojciec zabrał mi też ciebie. - Po tych słowach z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i otarłem jej łzę z policzka.
- Hej, nigdzie się nie wybieram. Już dobrze nie płacz kochana. Nie płacz. - Pocałowałem ją w czoło , a ona przestała płakać.
- Przepraszam, nie wiem co się ze  mną ostatnio dzieje. Ciągle płaczę a nie powinnam się zachowywać jak beksa.
- Wcale nie jesteś beksa. Po prostu masz miękkie serce, które otworzyłaś dopiero teraz.
- Naprawdę tak uważasz?
- Tak - To była prawda. Płacząc nie robiła nic złego. Płacz nie jest ozaka słabości. Płacz jest ozaką bólu, który nagle cię dotkną i nie chce przestać boleć, ale nie jest niczym złym, bynajmniej nie powinien być czymś co człowiek postrzega jako coś złego. W ręcz przeciwnie  płacz  oczyszcza z bólu.
- Obiecaj, że nie zginiesz z mojej winy.
- Obiecuję. Ale nawet jeśli bym zginą to nigdy z twojej winy. - położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Chciałbym żeby takie momenty trwały wiecznie. Ale czy to realne? Odpowiedź brzmi nie, nie jest to realne.
- Wiesz co teraz powinnam zrobić?
- Wiem, ale czy musisz robić to już teraz?
- Tak, ale obiecuję, że Ci to wynagrodzę.
Nie chętnie pokiwałem głową. Anny podniosła się i otworzyła teczkę. Znajdowały się w niej różne papiery, zdjęcia, odręcznie robione notatki.
Anny wzięła do rąk dokument. Zaczęła go czytać.
- Co to jest ?
- Umowa o sprzedaż narkotyków. Spójrz  tutaj. Tu są nazwiska i imiona mojego taty i... o kurwa.
- Co? Kto to jest?
- Moja mama. Ona wiedziała? To znaczy, że jest współwinna śmierci Lucki. A jak mogłaby zabić własnego syna. Chyba że nie wiedziała o planach ojca.
- Może, nie wyciągaj zbyt pochopnych wniąsków.
Gdyby twoja mama była zła twój brat napisałby ci o tym w liście.
- Masz rację. Niepotrzpnie sieję  panikę. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie tu nie było.
- Nawrzeszczałabyś  na twoja  mamę przy pierwszej lepszej okazji.
- Pewnie tak. Patrz tu jest zdjęcie taty z narkotykami.
- Wow. Twój brat musiał się nieźle napracować. A spójrz tutaj. To umowy z nocnymi klubami.
- Ciekawi mnie jedna rzecz.
- Jaka?
- Jakim cudem mój brat wszedł w posiadanie tych dokumentów? Przecież tata mu ich niedał.
- Skąd wiesz? Może właśnie twój ojciec dał mu dokumenty w zamian za milczenie?
- To ma sens . Kocham cię.
- Kochasz mnie tylko dlatego, że odpowiedziałem Ci na pytanie? - droczylem się z nią. Wiem może to nie odpowiedni moment, e nie umiałem się powstrzymać.
- Dobrze wiesz, że nie tylko dlatego.
- Tak, to jakie masz jeszcze powody?
- Robisz to specjalnie żeby odciągnąć mnie od pracy, a ja specjalnie ci nie odpowiem.
- Ej, bo się obrażę.
- To jest szantarz  emocjonalny.
- Może troszkę. - Anny wstała i pocałowała mnie a potem wyszeptała.
- Dalej oczekujesz odpowiedzi?
- Już mi odpowiedziałaś, tylko, że bez użycia słów. - pocałowałem ją. Kiedy się od siebie oderwaliśmy wróciliśmy do dokumentów. Przejrzenie wszystkiego zeszło nam się do wieczora. Potem zjedliśmy kolacje i przyszykowaliśmy się do snu. Leżeliśmy w jej łóżku wtuleniw w siebie. Było nam tak gorąco, że spaliśmy w samej bieliźnie.
- Ciężko dzień, co? - wyszeptałem.
- No, co prawda to prawda. I dlatego proszę idźmy już spać.
- Dobrze, też jestem zmęczony.
Zasnęliśmy w mgnieniu oka.

Don't Leave MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz