Anny

7 0 0
                                    

Obudziłam się zupełnie nie wyspana . Nocne koszmary zdołały obudzić mnie siedem razy jak nie więcej . Jednak poszłam do kuchni coś zjeść . Wątpię w to , że uda mi się coś przełknąć dlatego zjadłam tylko małe jabłko . Po zrobieniu porannej toalety musiałam zrobić sobie dość porządny makijaż żeby ojciec nie zauważył worów pod moimi oczami .Kiedy stanęłam przed lustrem jeszcze raz powtórzyłam sobie w głowie moją motawacje "Anny, od ciebie zależy czy zemsta się uda skup się. Musisz się zemścić za twojego brata, za twojego bohatera". Wzięłam głęboki wdech jednak to nic nie dało bo przed oczami dalej miałam twarz mężczyzny, którego tak bardzo kocham. Co teraz robi? Czy nienawidzi mnie za to co mu zrobiłam? Czy kiedykolwiek mi wybaczy? Czy... Anny dość! Do kórwy nędzy weź się wgarsc dziewczyno? Powtórzyłam to jeszcze kilka razy co o dziwo mi pomogło. Do małej torebki wrzuciłam telefon, szminkę a następnie zamknęłam drzwi od domu wrzucając kluczyki do torebki. Wąska uliczką powędrowałam do posiadłości mojego ojca. Jako że ojciec dał mi klucze do domu otworzyłam drzwi i ruszyłam do mojego gabinetu. Dobra, akcja czas start. Ta jasne brakuje tylko kamery i film idealny. Po siedzialm chwilę w gabinecie i poszłam do biura mojego "kochanego" tatusia. Wyczujcie ten sarkazm. Zapukałam do drzwi i poczekałam chwilę na aż szanowyny pan i władca pozwoli mi wejść do środka. Tak, pomimo tego że byłam jego córką musiałam pukać. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę biurka mojego ojca.
- Część tato.
- Hej, córeczko chciałaś coś konkretnego?
- W zasadzie to tak.
- Zatem słucham.
- Umówiłam Ci spotkanie z jednym z ważniejszych mafiozów. Chodzi o sprzedaż nowego towaru. Wiesz mają najlepszą broń, narkotyki też nie najgorsze, a oferta wydała mi się korzystna. Znam świetne miejsce w tym mieście gdzie nikt nas na tym nie przyłapie. Gliny też nie będą tam węszyć tylko trzeba poczekać do wieczora więc umówiłam cię na 19.
- Widzę, że zaczynasz dobrze się czuć na swoim stanowisku. A co do spotkania to pojawię się na nim, ale napier powiedz mi proszę na jakich zasadach ma się odbyć to spotkanie.
- Wymusiłam na nich, że spotkanie ma odbyc się bez broni i tylko jednym człowiekiem od nich żeby nie mogli nas wykiwać.
- Muszę przyznać, spisałaś się.
- Po kimś to mam.
Ojciec uśmiechnął się i pozwolił mi oposic swój gabinet. Udałam się jeszcze do wypełniania dokumentów. Oczywiście każdego z nich zrobiłam zdjęcie żeby mieć mocniejsze dowody w sądzie.
Godzina 18. 45

Niedługo miała się zacząć najważniejsza część akcji w której nie było miejsca na pomyłki. Nie mogłam tego spieprzyć nie teraz. Udałam się więc do gabinetu ojca by poinformować go o tym że musimy już wychodzić. Ojciec ubrany był w czarny garnitur. Może nie był jakoś specjalnie napakowany lecz jego wzrok i wyraz twarzy wywoływał respekt. Szlismy wolnym krokiem pogrążeni w zupełnej ciszy. Kiedy dotarliśmy nad staw, zrozumiałam że miejsce mojego odpoczynku ma stać się miejscem mojego zbawienia. Mojej zemsty. Ojciec stanął koło jednego z drzew, kiedy mój telefon zadzwonił wiedziałam że wszystko zaraz się skończy.
- Przepraszam na chwilę. - powiedziałam do ojca odchodząc na bezpieczna odległość żeby mnie nie usłyszał.
- Jak akcja? - w telefonie rozbrzmiał głos dziewczyny mojego brata.
- W porządku, chyba. Długo wam zajmie dotarcie na miejsce?
- Jakieś 2 minuty. Policja może trochę szybciej.
- Ok. Pośpieszcie się.
- Dobra.
Rozłączyłam się i wróciłam do oja.
- Posłaniec pojawi się to za mniej niż 2 minuty. - poinformowałam ojca, który wciąż nieświadomy był tego że zaraz zamkną go w pierdlu na długie lata, a może nawet całe życie.
Ojciec pokiwał głową w odpowiedzi.
Staliśmy jeszcze chwilę kiedy dookoła zaczęli pojawiać się policjanci i bronią wycelowaną w mojego ojca. Powoli zaczęłam wycofywać się na bezpieczna odległość. Kiedy jeden z policjantów powiedział
- Dobra robota, Anny.
Ojciec spojrzał na nas zszokowanym wzrokiem. Nie zauważyłam kiedy mój ociec wyciągnął spluwę postrzelają mnie w brzuch. Ból był tak niemiłosierny, że nie dałam rady i upadłam na kolana. Policjanci zostali sszokowani dając mojemu ojcu miejsce na ucieczkę jednak nie na długo, bo już po chwili jeden z policjantów podszedł do mnie a trzech innych zlapolo mojego ojca i zaprowadziło go do radjowozu. Poruszyłam się nieco co spowodowało większy ból. Za jednego z drzew wyskoczyła moja wspolspiskowczyni. Kiedy tylko mnie zobaczyła zaczęła krzyczeć żeby ktoś wezwał pomoc. Syreny karetki były ostatnim co usłyszałam zanim upadłam na ziemie całkowicie tracąc świadomość.

Don't Leave MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz