Jack

6 1 0
                                    

Kochałem ją, lecz zastanawiałem się czy to nie posunęła się za daleko. Oczywiście uwielbiałem kiedy mnie dotykała. Kochałem na nią patrzeć, bo była piękna na wszystkie możliwe sposoby. Ufałem jej bez granicznie. Teraz patrzyłem jak słodko śpi z ręką pod moją koszulką. Nie potrafiłem się na nią nie gapić. Pocałowałem ją w czoło. Obudziła się. Wyjęła rękę spod moiej koszulki.
- Mógłbyś chociaż raz się powstrzymać przed całowaniem mnie kiedy śpię?
- To raczej niemożliwe.
- Ty jesteś niemożliwy!
- Dziękuję za komplement.
Po tych słowach wyjęła poduszkę spod swojej głowy i walnęła mnie nią w twarz.
- To nie miał być komplement. Obudziłeś mnie i teraz będziesz cały dzień się mnie słuchał.
Przytuliłem ją do siebie siebie i powiedziałem
- Przepraszam zrobię co tylko sobie zarzyczysz.
Anny poderwała się nagle usiadła i spojrzała mi w oczy.
- Pocałuj mnie, proszę.
Zrobiłem to co chciała. Całowaliśmy się chyba z 2 minuty bez przerwy, ledwo mogłem złapać oddech. Kiedy się od niej oderwałem ona oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową i usiłowała wyrównać oddech. Kiedy jej się udało wyszeptała do mnie
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham, Anny. Naprawę cię kocham.
- Obiecaj mi, że nigdy cię nie stracę. Tego boję się najbardziej.
- Obiecuję. A ty obiecaj, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych tajemnic.
- Żadnych tajemnic, obiecuję.
Potem obejrzeliśmy sobie film i zagraliśmy w karty. Miałem o hote z nią pogadać więc spytałem
- Jakie jest twoje marzenie?
- Skończyć 18 lat i wyprowadzić się od rodziców. No i teraz jeszcze nie stracić ciebie. A twoje?
- Nie złamać Ci serca i zamieszkać z tobą w jednym mieszkaniu.
- Jeszcze tylko miesiąc.
- Do czego?
- Do mojej 18. Za miesiąc wprowadzam się do mieszkania po moim bracie i mam nadzieję, że zrobiszto ze mną bo i naczej zwariuję.
- Do mojej 18 jeszcze tylko 2 tygodnie i żebyś wiedziała, że nie pozwolę Ci mieszkać samej.
- Cieszę się, że tak mówisz. Trzymam cię za słowo. Mam nadzieję, że do tego czasu że mną wytrzymasz.
- Z tobą nie da się nie wytrzymać.
- Moji  rodzice mają mnie dość kiedy tylko na mnie patrzą więc się da.
- Oni nie wiedzą jaka jesteś.
- A ty wiesz?
- Tak, jesteś piękna, mądra, zabawna i moja.
- Wiesz, że mam też wady co nie?
- Może masz ale ich nie widać. - Nie kłamałem dla mnie była idealna pod każdym względem.
- Przesadzasz i to sporo.
- Wcale nie przesadzam. Dla mnie jesteś idealna pod każdym względem i żaden chłopak nawet ja na ciebie nie zasługuje.
- Nie prawda jest jeden chłopak który zasługuje na mnie bardziej niż ja na niego.
- O kim mówisz?
- Przecież wiesz.
- Nie wiem, chce to usłyszeć, Anny.
Anny nachyliła się nad moją twarzą i wsadziła swoją dłoń w moje włosy delikatnie je przeczesując. Przyłożyła twarz do mojego ucha i wyszeptała
- Ty jesteś tym chłopakiem, Jack. Gdyby było inaczej nie kochałabym cię tak bardzo detektywie. I nie leżałabym tu z tobą. Gdyby było inaczej nie był byś w stanie sprawić, że jestem szczęśliwa.
Nie nazywała mnie detektywem od dawna. Ta ksywka mi się podobała. Czy ona powiedziała to naprawdę? Nie zdążyłem się zastanowić  bo poczułem, że jej usta otarły się o moje. Wiedziałem, że robiła to specjalnie. Nie wytrzymałe i przyciągnąłem jej usta do moich. Całowaliśmy się tak namiętnie, że czułem na sobie każdy jej oddech. Nie przestając  mnie całować usiadła na mnie a jej dłonie powędrowały do mojego paska od spodni. Wsadziłem dłoń pod jej bluzkę i zanim się obejżałem jej nasze bluzki leżały na podłodze. Anny rozpieła mi rozporek od spodni i delikatnie je ze mnie zdjęła. Nie powstrzymalem się przewróciłem ją na łóżko i teraz ja byłem na górze. Dotknąłem palcami jej brzucha i zjechałem niżej aż do rozporka jej spodni. Jednym ruchem pozbawiłem ją spodni. Przestałem ją całować i oparłem jej głowę o moją klatkę piersiową. Zdyszanym głosem wyszeptała moje imię
- Jack...
Kiedy udało nam się uspokoić oddechy wtuliliśmy się w siebie  i zasnęliśmy.

Don't Leave MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz