24

377 23 5
                                    

Pov. Jungkook

Jechaliśmy właśnie z Jiminem i Jinem do prywatnej kliniki mojego znajomego, by zajął się Megan, gdy z bagażnika zaczęły dochodzić do nas dziwne odgłosy. Wiedzieliśmy że odzyskała przytomność.

Po całym ciele przeszedł mnie dziwny dreszcz. Czułem, że powinienem być czujny. Nie wiadomo czy to, co podali jej wcześniej w szpitalu nadal działa oraz jak może się zachować. Bacznie obserwowałem z tylniego siedzenia poruszającą się postać w bagażniku schowaną pod grubą pierzyną.

- Megan? Wszystko w porządku? - Zapytał przejęty Jimin.

W odpowiedzi usłyszeliśmy tylko ciszy szloch.

- Megan? - Zapytał ponownie, tym razem z większym przejęciem.

- Boję się... - Wyszeptała. - Tutaj jest tak ciemno... zabierz mnie stąd, proszę.

- Ciiii... skarbie, jestem przy tobie, nie masz czego się bać, tutaj nic ci nie grozi.

- Boję się. - Odrzekła, płacząc tym razem głośniej.

Szarowłosy towarzysz, który siedział obok mnie, tylko spojrzał na mnie wymownie. Widziałem jego ból w oczach jednak musiałem pozostać nieugięty.

- Chim wiesz, że nie możemy się do niej zbliżyć. Jest nieobliczalna. Musi pozostać w bagażniku, nic jej tam nie będzie a my również będziemy bezpieczni, póki oddziela nas od niej metalowa krata. - Odrzekłem.

- Ale ona nie jest niebezpieczna! Nie widzisz, że się boi??

- Jimin, to nie jest jej normalne zachowanie...

- Jest zdezorientowana, nie wie co się dzieje, powinienem teraz tam być z nią. To przeze mnie jest teraz w takim stanie, rozumiesz?

- Nie zgadzam się. Nie pozwole ci do niej wejść. Za godzinę będziemy już w klinice, tam zajmie się nią profesjonalista.

- Kook ma racje, Chim. Lepiej nie ryzykować. - Poparł mnie Jin.

- Boje się... - Dziewczyna cały czas szlochała. - Jimin, zabierz mnie stąd.

Te słowa wystarczyły by Jimin wymusił na Jinie zatrzymanie pojazdu i bez zastanowienia wybiegł z samochodu. Nawet nie zdążyłem zareagować.

W ułamku swkindy stał już z tyłu auta. Szybkim ruchem otworzył bagażnik a gdy tylko to zrobił, dziewczyna momentalnie rzuciła się na niego, powalając go na ziemie i ogłuszając. W drugiej kolejności dopadła stojącego obok przerażonego Jina, który w przeciwieństwie do mnie zdążył wysiąść z samochodu. Dla niego już nie była tak łaskawa jak dla Jimina...

Siedziałem schowany w samochodzie, wschłuchując się w przeraźliwe krzyki mojego przyjaciela i w psychopatyczny śmiech Megan, który mroził krew w żyłach. Nie mogłem nic zrobić. Nie miałem przy sobie żadnej broni a próba podjęcia walki nie wchodziła w gre.

Taehyung chciał ją żywą, a ja miałem zrobić wszystko, co w mojej mocy żeby nic jej się nie stało.

Musiałem wymyślić jakiś plan, jednak jak na złość, nic nie przychodziło mi do głowy.

Po chwili zorientowałem się, że krzyki ucichły. Wychyliłem się by zobaczyć czy Megam dalej tam jest.

Ku, mojemu zdziwnieniu, nie było jej. Odetchnąłem z ulgą. Zobaczyłem tylko w lusterku jak dziewczyna biegnie w kierunku, z którego przyjechaliśmy. Nie miałem czasu na zastanownienie się dlaczego akurat tam pobiegła bo od razu zacząłem opatrywać ciężkie, szarpane rany Jina.

- Trzymaj się stary, wyciągnę cię z tego. - Powiedziałem tak, lecz sam w to nie wierzyłem.

Jego stan był dramatyczny. Był cały we krwi, jego tors był rozszarpany a z większych dziur, na zewnątrz wypadały wnętrzności. Nim zdążyłem zadzwonić po pomoc, zobaczyłem jak jego spojrzenie zamiera a on odchodzi.
W końcu pod palcami wyczułem, jak jego serce przestaje bić. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Nie chciałem uwierzyć w to, że to prawda.

Położyłem go obok na asfalcie i zacząłem reanimacje. To nie był najlepszy pomysł bo pod wpływem uciśnięć klatki piersiowej, wnętrzności z impetem zaczęły wypadać na jezdnie.

Zdruzgotany i bezsilny usiadłem na ziemie opierając się plecami o samochód, starając się powstrzymać łzy, które natrętnie cisnęły mi się do oczu.

Po chwili dotarło do mnie, że z tyłu jest jeszcze Jimin. Porwałem się momentalnie z miejsca i pobiegłem do niego.
Oddychał.
Na szczęście jemu nic takiego nie zrobiła. Leżał nieprzytomny, z lekkim guzem na głowie.

- Jimin, ocknij się. - Prosiłem i klepałem go po twarzy.

Po 5 minutach w końcu odzyskał przytomność.

- Co się stało?

- Miałem racje idioto. Mówiłem ci, że masz nie otwierać tego pieprzonego bagażnika. Przez ciebie Jin nie żyje... - Byłem wściekły na niego. Gdyby mnie posłuchał, nasz przyjaciel mógłby żyć.

- Coooo? Jak to?

- Megan rzucila się na niego, mówiłem ci, że jest nieobliczalna...

- Przepraszam... powinieniem cię posłuchać.

- Tak kurwa, powinieneś. Ale teraz jest już za późno... Pomóż mi zapakować go do bagażnika. Nie możemy go tu tak zostawić.

Z bólem serca ładowaliśmy do samochodu jego martwe ciało, krew cały czas z niego kapała, brudząc wszystko do okoła. To jeden z najokropniejszych widoków jakie w  życiu widziałem. Nie przez sam fakt że jego ciało było całe poszarpane ale przez to, że byla to osoba dla mnie na prawdę bliska. To było bardzo ciężkie doświadczenie.

Gdy skończyliśmy, wsiedliśmy do samochodu i w ciszy wrócilismy do naszej posiadłości. Wiedzieliśmy, że cała sytuacja rozwścieczy Tae ale nie mieliśmy innego wyjścia. Musieliśmy mu powiedzieć. Jednak jego złość była w tym momencie najmniejszym problemem.

Najgorsze było dopiero przed nami...

House of Debauchery || JIMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz