Ufam ci, Williams

110 13 8
                                    

– Nie dam rady. – mówię stanowczo, gdy w moim domu zbierają się wszyscy kumple Evansa. – Ja się do tego nie nadaję.

– Chrzanisz głupoty. – Dean jako ostatni próbuje mnie namówić, choć pewnie wie, że nie będzie łatwo. – Skoro dałaś sobie radę w tym dziwnym śnie, a zauważ, że leżałaś wtedy w śpiączce, to teraz też sobie poradzisz.

– To nie było naprawdę! – wołam, tupiąc nerwowo.

– Jezu, Williams... – Aiden wywraca oczami, najwyraźniej zirytowany moją postawą. – Nie mam pojęcia skąd, ale wiesz naprawdę wiele i jestem pewien, że Blake choć postąpił idiotycznie, wiedział co robi decydując się na powierzenie tobie tego co jest dla niego cholernie ważne.

– Nie wydaje mi się. – mamroczę niezadowolona. – Zrobił sobie kretyński żart i tyle...

– Czy tego chcesz czy nie, jedziemy do Damford. – odzywa się Dylan i rusza do wyjścia.

– Jeszcze mnie w Damford nie było! – oburzam się. – Po co niby mam tam jechać?

– Bo Blake ma prawo do jednego widzenia nim wywiozą go dalej. – informuje mnie Michael. – I chce widzieć ciebie.

Patrzę na niego zszokowana, nie wiedząc co mam powiedzieć. Jak to wywiozą go dalej? Co to niby znaczy? I co on do cholery zrobił, że go złapali... Jest zbyt wiele pytań, ale zadam je później, ponieważ skoro sprawa wygląda tak poważnie to chyba powinnam schować dumę w kieszeń i pojechać na to widzenie.
Na komisariacie panuje niesamowity spokój. Nie pracuje tu zbyt wiele osób. Najczęściej można zastać jedynie Szeryfa Adamsa. Od razu kieruję się do jego gabinetu, by wpuścił mnie na widzenie z Evansem. Pukam do drzwi, a gdy słyszę zgodę na wejście do środka, robię to.

– Bellatrix, dobrze, że jesteś. – mówi mężczyzna, wskazując mi krzesło na przeciwko siebie. – Zaraz pójdziesz do Evansa, ale musimy chwilę porozmawiać. Zezwoliłem na to widzenie, ponieważ powiedział, że jesteście parą.

Mało nie zakrztuszam się własną śliną, gdy dociera do mnie to co ten idiota wymyślił. Mimo wszystko muszę brnąć w tą bajeczkę.

– To prawda. – staram się brzmieć wiarygodnie. – Gdzie go zabierzecie?

– Odsiedzi pół roku w więzieniu w Dawson. – słyszę i zamieram. Nie dość, że Dawson to spory kawał drogi, to jeszcze pół roku? – Ratusz i tak spojrzał na to przychylnie. Za napaść z bronią palną mógłby dostać o wiele więcej.

Czyli tak to wygląda. Zostawia mnie w swoim bagnie, które sam spowodował zadzieraniem nie wiadomo z kim. W dodatku afiszował się tym pistoletem jakby był na wodę.
Zostaję zaprowadzona pod celę, w której znajduje się Blake. Szeryf zostawia nas samych, więc w końcu mogę zamordować wzrokiem tego kretyna.

– Jak tam randka, Williams? – szczerzy się głupkowato.

– Kpisz sobie? – syczę, podchodząc bliżej krat. – Co ci wpadło do głowy, żeby wpakować mnie w to całe białe gówno?

– Białe szczęście. – poprawia mnie, a ja dostaję ciarek przypominając sobie kolejne chwile ze snu.

– Białe gówno. – warczę wściekle. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie nadaję się do tego?

– Histeryzujesz. – Evans wywraca oczami, pokazując mi, że za nic ma moje zdanie. – Masz chłopaków do pomocy, a w kryzysowej sytuacji możesz zadzwonić do mojego ojca. On już o wszystkim wie, więc nie będzie robił scen, a ty nie będziesz musiała strzelać do jego ludzi.

– To nie ma sensu, Evans... – mamroczę, opierając głowę o metal. – Miałam mieć normalne życie.

– U boku chłopaka z gangu? – parska. – Ufam ci, Williams. Weź się w garść i nie popełniaj moich błędów. Ani swoich... tych ze snu.  W moim domu pod łóżkiem jest kasa. Weź ją i kup sobie samochód, będziesz go potrzebowała, a moje auto stoi na policyjnym parkingu.

– Nie mam prawka. – przypominam mu.

– To idź do Adamsa i to załatw.

Wzdycham głośno, po czym odwracam się do wyjścia. To wszystko jest porąbane.

– Williams. – zatrzymuje mnie jeszcze na moment. – Dasz radę, ale musisz w to uwierzyć. No i wiesz... odwiedź mnie chociaż raz.

Ponownie wchodzę do gabinetu okupowanego przez Szeryfa Adamsa. Mężczyzna wygląda na przepracowanego, ale mimo to nie ma zamiaru pójść na urlop. Nim zniknął z Damford był bohaterem tutaj. Ludzie go lubili i szanowali, a potem stracił wszystko przez własną głupotę.

– Mam pytanie. – zaczynam lekko zestresowana. – Jak mogłabym odzyskać prawo jazdy?

– Ah no tak... – Adams zaczyna przekładać dokumenty na swoim biurku, szukając czegoś. Po chwili podaje mi kartkę. – Musisz zgłosić się z tym na egzamin.

– Na egzamin? – załamuję się. – Przecież ja już go zdawałam...

– Tak, a potem rozbiłaś się pod wpływem alkoholu, więc nie jestem pewien czy słusznie go zaliczyłaś. Lepiej się pospiesz, bo to również twój dokument tożsamości.

Wzdycham głośno, stając przed znudzonym Dylanem. Chłopak spogląda na mnie pytająco, a ja totalnie nie wiem jak ubrać myśli w słowa.

– Przecież to jest porąbane. – mamroczę. – Zdaj egzamin, kup sobie samochód i bądź bardziej rozważną wersją siebie ze swojego popierdolonego snu. Tak, to jest kurwa przepis na udane życie.

– Marudzisz. – odpowiada Kane. – Potraktuj to jako przygodę.

– Zwykle przygody miewa się w dżungli albo na tratwie po środku oceanu. – wywracam oczami. – A nie tutaj...

Rozglądam się dookoła, pokazując chłopakowi, że jesteśmy po środku, ale totalnie niczego. Sam piach, kaktusy i kocie łby.

– To jest twoim zdaniem sceneria idealna do przeżycia niezapomnianej historii? – pytam ironicznie. – Tu można najwyżej nakręcić jakiś western, choć założę się, że wszyscy aktorzy schlaliby się przy pierwszej lepszej okazji.

– To co cię tu jeszcze trzyma? – sama czasem się nad tym zastanawiałam.

– No nie wiem, może do niedawna była to śpiączka. – odpieram, wzruszając ramionami. – A teraz chyba po prostu chcę iść na szkolny bal i dostać świadectwo informujące o tym, że nie zdałam.

– Szkolny bal? – chłopak wydaje się być bardzo zainteresowany tym tematem. – Czyli muszę kupić nowy garnitur.

Wracamy do Jessford, a dokładnie to do mojego domu. Później zajmę się szukaniem kasy w domu Evansa. Teraz chciałabym dokończyć randkę i odpocząć po psychicznie męczącym popołudniu. Marzy mi się masaż oraz szklaneczka whisky. Zaglądam do szafki, w której zwykle trzymam alkohol. Na półce stoi samotna, prawie do końca opróżniona butelka oraz stara ulubiona szklanka. Wydaję z siebie jęknięcie pełne rozczarowania i chwytam resztki alkoholu. Nie jestem pewna czy jest sens brudzić szklankę, ale nie będę już takim leniem.

– Wybacz, ale mam malutko. – mówię do Dylana, kładąc się na kanapie. Głowę opieram o nogi chłopaka. – Też chcę tatuaż.

– Zapewne tyci i schowany tak aby nikt go nie zobaczył... – drwi. Bawi się moimi włosami, powodując ciarki na moim ciele. Nie przepadam za tym, ale nie powiem tego, bo mimo wszystko potrzebuję jego dotyku.

– Przestań myśleć o mnie jak o typowej dziewczynie. – marudzę. – Nie znasz mnie...

– A tobie wydaje się, że znasz mnie? – pyta lodowatym tonem. – Tak tylko ci się wydaje, Trixie. Nie masz stuprocentowej pewności, że chłopak z twojego snu będzie naprawdę mną. Mogę być zupełnie inny.

– Owszem, możesz. – siadam, by lepiej na niego spojrzeć. – Ale raczej nie jesteś. A gdyby jednak to zawsze możemy cię zabić.

W jego oczach pojawia się dobrze znany mi błysk. Chwilę później zostaję pociągnięta na jego kolana, a nasze usta łączą się w gorącym pocałunku. To stanowczo mój Dylan. Nawet jeśli gdzieś w głębi mojego umysłu jest lekka obawa przed rozczarowaniem to chcę zaryzykować. Chcę na własnej skórze przekonać się jaki naprawdę jest, choć już teraz widzę wiele podobieństw do Dylana ze snu. Obaj lubią wchodzić w moją strefę komfortu, obaj całują mnie jakby jutra miało nie być i obaj sprawiają, że jestem spokojna. Nie dam rady zapomnieć uczucia, które towarzyszyło mi, gdy leżałam w śpiączce. Tego pragnienia do odkrywania wszystkich tajemnic chłopaka i sposobu w jaki na mnie działał.

– Działasz mi trochę na nerwy. – słyszę przy uchu. – Ale czuję, że słusznie stałaś się moją Królową.

###
Dzisiejszy rozdział trochę krótszy i nie jestem pewna czy w weekend się coś pojawi, bo mogę nie mieć czasu na pisania, ale to nie jest pewne. O rany, to jest pierwszy raz, gdy nie nawalam przed świętami i mogę wam złożyć życzenia na czas xD To życzę wam dużo zdrowia i żebyście nie zwariowali w domowych warunkach <3 a w razie czego pamiętajcie, że wszyscy jesteśmy szaleni i tylko wariaci są coś warci!

Szklane Marzenia - Powrót do JessfordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz