Tęskniłaś?

82 12 17
                                    

Myślę, że żaden kolor nie wzbudzał we mnie takiego obrzydzenia jak jest to teraz z pomarańczowym. Zaciskam szczękę i nerwowo stukam palcami o stolik, przy którym czekam na Evansa. Z każdą kolejną sekundą robi mi się coraz bardziej niedobrze. Mam wrażenie, że każdy strażnik na sali przygląda mi się, a to oznacza, że powoli zaczynam popadać w paranoję. Najchętniej wyszłabym stąd, ale mam zbyt wiele pytań, na które muszę uzyskać odpowiedź, nawet jeśli prawda będzie bardzo niewygodna.

- Tęskniłaś? - z zamyślenia wyrywa mnie przepełniony drwiną głos. Blake siada przede mną, obserwując mnie uważnie. Musi o wszystkim wiedzieć.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy o tamtej imprezie? - pytam od razu, na co on wywraca oczami.

- Naprawdę chciałaś usłyszeć, że poszłaś ze mną do łóżka? - chłopak nie okazuje zdziwienia moją postawą. - Po tym jak opowiedziałaś mi o śnie, nie miałem wątpliwości co do tego, że zrobiłem dobrze, mówiąc, że tylko się całowaliśmy. Ja nie potrzebuję kolejnej zakochanej we mnie panny.

- Mówiłam ci już, że nic do ciebie nie czuję. - syczę wściekle. - Skąd niby wiesz o tym co się dzieje w mieście?

- Skarbie... - tym razem zostaję obdarowana uśmiechem. - Kilku strażników siedzi w naszym interesie. Stąd też wiem, że dziś wieczorem zmienisz decyzję Aidena. Wiem również, że postanowiłaś zemścić się na tym kto postrzelił Kane'a i tym razem muszę ci powiedzieć, że to nie jest dobry pomysł.

On coś wie. Ta myśl nie daje mi spokoju i muszę wyciągnąć z niego wszystko co się da.

- Kto to jest? - pytam bez wahania. - I dlaczego do cholery twój ojciec nie interesuje się tym, że ktoś próbuje wymordować twoich ludzi?

Blake sztywnieje na samą wzmiankę o Evansie Seniorze. Zaciska pięść, lecz po chwili uspokaja się, widząc nadchodzącego strażnika. Tak jak za pierwszym razem nachyla się w moją stronę i łapie moje dłonie. Tylko różnica jest taka, że teraz czule gładzi je kciukami. Tak jakby czuł, że odpowiedź, którą ma dla mnie, nie spodoba mi się i to bardzo.

- Bo to mój ojciec stoi za wszystkimi atakami. - słyszę. Zastanawiam się czy dobrze umyłam dziś uszy, bo to co do nich dotarło nie może być prawdą.

- To dlaczego kazałeś mi do niego dzwonić w razie problemów? - przecież to mogło wpakować nas w jeszcze gorsze tarapaty.

- Bo wiedziałem, że nigdy byś tego nie zrobiła. - takiej odpowiedzi nie spodziewałam się. Jak widać pokłada we mnie zbyt wielkie nadzieje, bo przecież była już sytuacja, gdy Mel próbowała skontaktować się z ojcem.

- Koniec widzenia! - woła funkcjonariusz. Te wizyty są stanowczo za krótkie.

Oboje z Evansem wstajemy od stołu, a on zamiast odejść, nagle przysuwa się do mnie i łączy nasze usta. Gdybym teraz miała nóż to bym wbiła go prosto w jego serce. To potęguje mój gniew, którego w żaden sposób nie mogę teraz wyładować.

- Nie rób głupot, Williams. - szepcze, odsuwając się ode mnie. - On jest groźniejszy niż ci się wydaje.

Opuszczam więzienie w totalnym szoku. Sprawa wygląda na bardziej porąbaną niż myślałam.


Wsiadam do samochodu, w którym czeka na mnie Dean. Nigdy wcześniej nie miałam okazji, by spędzić tak wiele czasu z tym kolesiem, a teraz mogę go lepiej poznać. Okazuje się, że Dean Allen ma jednak wystarczającą ilość klepek, ale im rzadziej to pokazuje, tym jest groźniejszym przeciwnikiem, bo nikt go nie bierze na poważnie. Niezła taktyka na przetrwanie.

- Wiedzieliście o tym? - pytam go, zaraz po tym jak zrelacjonowałam przebieg widzenia.

- Nic nam nie mówił... - odpowiada, wyraźnie zdenerwowany tym co usłyszał. - Wiedzieliśmy, że coś się dzieje, ale kazał nam się nie mieszać. W sensie... oni nigdy nie mieli dobrych relacji. Dla nas to była norma, że darli koty.

- Nie możemy tego tak zostawić, bo w końcu ktoś z nas zginie. - mówię stanowczo, a Dean od razu zaczyna kręcić głową.

- Ty nie znasz Dave'a. - stwierdza. - To nie jest facet pokroju Blake'a albo kogoś z naszej ekipy. On się nie cacka, a to jest zbyt mocne na twoje nerwy, Trixie. Zabiłaś mu siedmiu ludzi. Postrzelenie Dylana było ostrzeżeniem, że wchodzisz w niezłe bagno, z którego nie wyjdziesz żywa. Gdyby tamtego dnia chcieli was zabić to by to zrobili.

Nie wyobrażam sobie tego, abym mogła poddać się. Wiem, że do niedawna chciałam uciec jak najdalej, ale póki Evans nie wyjdzie z więzienia, muszę mieć pieczę nad wszystkim i nie mogę pozwolić, by ktoś znów został zraniony. Jeżeli będę musiała iść na wojnę z Dave'm Evansem to zrobię to bez zająknięcia.

Szklane Marzenia - Powrót do JessfordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz