Lubię to...

95 14 17
                                    

Czuję miękkość jego warg oraz wilgotny język, drażniący się ze mną, jakbyśmy bawili się w kotka i myszkę. W jednej chwili w moich myślach pojawia się pragnienie, abyśmy w końcu przenieśli się z auta do domu. Dylan chyba nauczył się czytać w moich myślach, bo niemal od razu rozpina mój pas bezpieczeństwa, posyłając mi przy tym bezczelnie prowokujący uśmiech. Jeden z tych, od których przyspiesza tętno. Bez zastanowienia wysiadam i szybkim krokiem ruszam do drzwi. Stukot moich obcasów roznosi się po okolicy, jakby miał poinformować wszystkich ludzi, że teraz nie wolno nam przeszkadzać. Obracam się w stronę chłopaka i wtedy zostaję lekko przyparta do drewnianej przeszkody, a jego ciepły oddech na mojej szyi doprowadza mnie do szaleństwa. W chwili, gdy do moich uszu dociera dźwięk otwieranego zamka, jego zęby w odrobinę brutalny sposób przygryzając i tak wyjątkowo wrażliwą skórę, gdzie niedawno zrobiono mi tatuaż. Cicho syczę z bólu.

– Wybacz. – szepcze Kane, popychając mnie do wnętrza domu. Na język ciśnie mi się jakiś wyjątkowo chamski, wilczy pocisk, ale odpuszczam sobie, gdy jego usta tym razem dobierają się do mojego dekoltu. To skutecznie poskramia moją złośliwą naturę.
Dylan chwyta mnie za pośladki, tym samym unosząc mnie do góry. Mocno oplatam nogami jego pas, a palce zatapiam w ciemnych włosach, wprowadzając chaos w idealnie ułożonej fryzurze. Krew zaczyna szumieć mi w uszach, gdy chłopak pozwala sobie na wymierzenie mi nadzwyczaj lekkiego, ale i zadziornego klapsa. Kiedy docieramy do sypialni, jestem już tak bardzo sfiksowana na punkcie jego dotyku, że zaczyna kręcić mi się w głowie. To wszystko jest tak bardzo szalone, a my oboje brniemy w to coraz głębiej, jakbyśmy za wszelką cenę chcieli skoczyć z wysokiego klifu, by przez krótką chwilę poczuć przypływ adrenaliny, ogromnych pokładów euforii i wielu innych emocji, których nie potrafimy opisać w racjonalny sposób. Natomiast oboje jesteśmy pewni, że uda się to za pomocą czynów. Przynajmniej w tym momencie, bo przecież kto jak kto, ale on doskonale wyraża wszystko czego chce oraz co czuje. Ale nie teraz... teraz jest równie zafiksowany co ja.
Kładzie mnie na łóżku, odsuwając się zbyt daleko. Zaczynam czuć niepokojącą pustkę, bojąc się, że to koniec na dziś. Robi mi się chłodno, a na mojej skórze pojawia się niechciana gęsia skórka oraz wypieki palące moje policzki. Dylan stojąc w bezruchu spogląda w moje oczy w taki sposób jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie działa. Jego wzrok, przepełniony pożądaniem dokładnie to zdradza i nawet nie próbuje się kryć. Całując spragnioną kolejnych doznań skórę, pozbywa się wszystkiego, co jest teraz kompletnie zbędne na naszych ciałach. Mimo pozostania jak zawsze stanowczym, pokazuje mi, że potrafi być również delikatny. Jednak tylko dla mnie. Nikt inny nie doświadczy tego w żaden możliwy sposób. Każdy jego ruch daje mi do zrozumienia, że chce dla mnie jak największej przyjemności. Żarliwie całując moje opuchnięte już usta, rozchyla mi nogi, bym po chwili mogła poczuć go w pełni, w najbardziej intymnym podejściu. Jego przyspieszony oddech, muskający podrażnioną skórę na mojej szyi jest niczym antidotum, oczyszczające mój umysł, duszę i wszystko inne, co zostało skażone przez pogmatwane życie. Rozpieszcza mnie do granic możliwości. Jestem pewna, że słyszę nasze łomoczące serca, jakby krzyczały, błagały o więcej, chcąc złączyć się w jedność. Z kolejnymi ruchami naszych rozpalonych ciał, zatracam się w tej rozkoszy. Powoli przesuwam ręce po jego wilgotnych plecach, lekko zaciskając na nich palce. Tym razem jego usta wędrują prosto na moje piersi, a ja wyginam kręgosłup, pragnąc poczuć wszystko mocniej.
Dostrzegam błysk w jego zielonych oczach, gdy szybsze i intensywniejsze pchnięcia, wymuszają na mnie coraz odważniejsze westchnienia. Jednocześnie pragnę więcej i mniej, zwyczajnie tracąc kontrolę nad własnym ciałem i umysłem. Gdy orientuję się, że nie ma już odwrotu, a upojny koniec nadchodzi wielkimi krokami, rozpaczliwie wbijam paznokcie w jego skórę. Od razu dostrzegam niewielki grymas, wykrzywiający jego wilgotne usta. Zalewam się niemiłosiernym rumieńcem, gdy Dylan nie odrywa ode mnie wzroku. Wzroku mówiącego jesteś moja, Królowo. Tak jakby rozkoszował się każdym drgnięciem mego ciała, bezkarnie zniewalając je. To jak poddanie się słodkim torturom, aż w końcu ta słodycz wchodzi na najwyższy szczebel, a wszelka bez wyjątku komórka w moim organizmie, zostaje zalana przez potężną dawkę gorąca. Zatapiam się w cudownej lawie, karmiącej mnie nadmiarem doznań.  Chwilę później jego mięśnie sztywnieją, a on sam powoli opada na mnie, składając krótki pocałunek  a moim czole. Wtulam się w niego tak mocno jak tylko to możliwe. Miał rację. To było jak składanie obietnic, bez wypowiadania słów.

Szklane Marzenia - Powrót do JessfordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz