Mamy problem

136 14 29
                                    

– Miło mi cię poznać, Królowo. – szepcze mi do ucha, a ja zastanawiam się jak bardzo głupią muszę mieć teraz minę.

– Jeden momencik. – mówię, odpychając go od siebie. Chwytam Evansa za rękę i odciągam na bok. – Przypomniałam sobie, że widziałam go jak przedstawiał się komuś. Potem musiałam się roztrzaskać. Skąd wiedziałeś?

– Opis bardzo dobrze pasował do Dylana. – odpowiada chłopak. – Już dawno chciałem was zapoznać, ale ostatnim razem skończyłaś w szpitalu, nim on ruszył dupę na imprezę.

– Czy on... – plączę się, nie wiedząc jak dobrać słowa. – Czy on przypomina siebie z mojego snu nie tylko z wyglądu?

– Sama powinnaś się o tym przekonać, Williams. Podstawiłem ci twojego królewicza, po resztę musisz się pofatygować.

Blake klepie mnie w ramię, a następnie odchodzi. Odwracam się, chcąc wrócić do Dylana, ale on mnie uprzedza przez co wpadam nosem prosto w jego klatkę piersiową. Zaczynam rumienić się jak jakaś kretynka, przez co nerwowo przygryzam wargę. Gdy unoszę wzrok, zauważam, że chłopak robi dokładnie to samo.

– Evans mówił, że masz okropnie niewyparzony język. – odzywa się, a ja dostaję ciarek. – Chyba ci go ucięli.

– Ja nie szczekam na zawołanie... Wilczku. – unoszę brew do góry, przybierając lekko złośliwy wyraz twarzy. – A teraz wybacz, ale na mnie już czas. Następnym razem przyjdź wcześniej.

Wyjmuję mały kluczyk z kieszeni i idę do swojego pokoju. Pozostałe dwie sypialnie zostawiłam do dyspozycji gości, choć i tak wiem przez kogo zostaną zajęte. A dokładnie to przez świętą trójcę Evansa.

– Kumpel opowiada mi o niesamowitej dziewczynie, której zwykle buzia się nie zamyka, a ona mnie olewa. – słyszę za sobą. – Naprawdę łamiesz mi serce, Trixie.

– Już to kiedyś powiedziałeś... – szepczę tak by nikt tego nie usłyszał. A już na pewno nie Dylan. Muszę jak najszybciej uciec, bo zrobię coś czego nie zrobiłam w moim śnie. Bo prawda jest taka, że choć Dylan sprawiał mi przyjemność w mniej lub bardziej ciekawy sposób, nigdy nie uprawialiśmy seksu. Wodziliśmy się za nosy i to nam wystarczyło do szczęścia.

– Jeśli tak bardzo ci zależy na naszej znajomości, to jutro możesz odebrać mnie ze szkoły. – mówię stanowczo, wchodząc do sypialni. – Kończę o piętnastej trzydzieści.

Ostatnie co widzę przed zamknięciem drzwi to cholernie seksowny uśmiech i spojrzenie pełne tajemnic. Jeżeli znów nie miałam jakiegoś wypadku, to po drugiej stronie zostawiłam człowieka, który jak mało kto namieszał mi w głowie, przy okazji robiąc w niej porządek i nawet o tym nie wie.
Z ogromnym uśmiechem podchodzę do okna, by otworzyć je szeroko i usiąść na parapecie. Standardowo chwytam za papierosa, bo przecież jaki sens miałoby siedzenie w tym miejscu.

– Uśmiechasz się? – podskakuję z zaskoczenia, gdy przede mną pojawia się Michael. Chłopak wdrapuje się na miejsce obok mnie. – Ty naprawdę to potrafisz. To jaki jest powód tego stanu?

Posyłam mu minę pełną zadowolenia, w głowie mając moment, w którym dokładnie w tym samym miejscu, pytał mnie dlaczego płaczę. Niestety on o tym nie wie.

– Nie mam pojęcia co powinnam ci powiedzieć. – odpowiadam. – Jest to trochę poplątane i stanowczo dziwne.

– Chodzi o ten twój sen? – otwieram szeroko oczy, słysząc o co on pyta.

– Wypaplał ci wszystko? – jestem przerażona i zła. – Zabiję go chyba...

– Przestań, Trixie. – chłopak klepie mnie po ramieniu, dodając otuchy. – To naprawdę ciekawa historia i cieszę się, że byliśmy w niej przyjaciółmi. Nie martw się, bo jestem pewien, że w rzeczywistości też tak będzie. Ale zdradź mi jedno... jaką decyzję podjęłaś.

Szklane Marzenia - Powrót do JessfordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz