11. ZAKŁADY

3.9K 281 141
                                    

— Więc, z kim zamierzacie pójść na bal? — zapytała cicho Evelyn, podczas godzin nauki w Wielkiej Sali.

Kilka dni temu Dumbledore ogłosił, że dwudziestego piątego grudnia odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Po tym zrobiła się niezła zawierucha. Chłopaki co chwila kogoś zapraszali, a dziewczyny czym prędzej chciały udać się do Hogsmeade po sukienki. Evelyn również chciała się tam udać, ale trochę w innym celu. Oczywiście też po sukienkę, ale miała się z kimś tam spotkać.

— Zaprosił mnie jakiś chłopak z Durmstrangu — odpowiedziała jej podekscytowana Margot. — Był przystojny i miał ładny akcent, dlatego się zgodziłam.

— Mnie również zaprosił taki jeden — mruknęła, lekko zarumieniona Caroline. Kątem oka spojrzała na Toma, który wydawał się to ignorować.

— Mam na oku taką Francuzkę. — Uśmiechnął się pod nosem, ale jego uśmiech zniknął, gdy oberwał książką profesora Snape'a. Blondyn udał, że wraca do nauki, a kiedy profesor odszedł, pochylił się w stronę szatynki. — A ty, Lynnie?

— Kilku mnie zapraszało, ale... — Zamyśliła się przez chwilę po czym spojrzała na Snape'a, który stał przy Gryfonach. Najpewniej znowu się nad nimi znęcał psychicznie odejmując przy tym punkty. Miło nawet było na to patrzeć. — Większość to młodziaki — powiedziała skrzywiona dziewczyna. 

Cała czwórka zaczęła chichotać z jej zachowania. Dobrze wiedzieli, że Evelyn nie gustowała w młodszych. Zresztą, większość chłopców i dziewcząt z Hogwartu nie wpasowywało się w jej gusta. 

— Mam pewien pomysł. — Roules przysunął się do niej, by mogła go lepiej usłyszeć. — Co powiesz na mały zakład?

— Wciąż chcesz odbić swoje przegrane pieniądze, Tom? — rzuciła złośliwie jego siostra. Chłopak posłał jej mordercze spojrzenie po czym odwrócił się do szatynki.

— Może — mruknął, dając za wygraną. — Ale wracając. Evelyn, skarbie, ten zakład może ci się spodobać.

— Co masz na myśli? — Zainteresowana dziewczyna podniosła brew. Ostatni zakład z chłopakiem przegrała, ale chciała się odwdzięczyć przyjacielowi. Przy okazji, lubiła brać od niego pieniądze. To było takie satysfakcjonujące patrzeć na jego twarz za każdym razem, gdy wygrywała.

— Zakładam, że profesor Snape nie ma jeszcze partnerki na bal...

— O ile? — przerwała mu, uśmiechając się szatańsko. 

Osoby siedzące obok nich zainteresowały się, przysłuchując rozmowie. Większość sądziła, że życie dziewczyny jest chyba tak złe, że chciała by już umrzeć. Bo wiadome było, że profesor Snape, naczelny postrach Hogwartu, się nie zgodzi. 

— Czterdzieści galeonów — powiedział poważnie, podnosząc podbródek.

— Ouu... widzę, że naprawdę chcesz odzyskać te pieniądze — zachichotała po czym pokiwała głową. Przynajmniej będzie miała rozrywkę. — Z wielką chęcią, przyjacielu.

— Evelyn, on cię zabije — syknęła przestraszona Caroline, patrząc na profesora Snape'a, który uderzył książką Potter'a i jego przyjaciela.

— Ja nie wygram tego zakładu? Ja? — Urażona szatynka przyłożyła sobie rękę do serca. — Nazywam się Evelyn Hopens, dla mnie słowo...

— "Niemożliwe" nie istnieje — dokończył uśmiechnięty Tom, na co dziewczyna pokiwała głową.

— Uważaj, nie wiesz co robisz — mruknęła Margot, wracając do czytania książki o transmutacji. Westchnęła przewracając kolejną stronę. Jak zawali kolejny egzamin u McGonagall, to sama będzie leżeć pod ziemią obok martwej Evelyn.

Serpent Actress • S. SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz