Drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł Snape. Od razu, gdy tylko ją zobaczył, przystanął i zmierzył ją wzrokiem, udając przy tym, że jej ubiór na niego w żadnym stopniu nie działa. Za to dziewczynie zrobiło się dosyć gorąco, czując jego przeszywające spojrzenie na swoim ciele, ale starała się by tego nie zauważył, przynajmniej na razie.
— Hopens, powiedz mi, co ty tutaj robisz? — zapytał, zamykając drzwi do końca. — Jest już prawie cisza nocna, a ty wbrew wszelkim zasadom włamałaś się do moich komnat.
— Mam dobre wytłumaczenie. — Uśmiechnęła się niewinnie, na co podniósł niezbyt przekonany brew. — Profesorze, do końca roku zostały już tylko cztery dni. Chciałam się z panem jakoś pożegnać zważając na to, że już się nie zobaczymy, a na pewno nam obojgu będzie siebie brakować — odpowiedziała, starając się opanować swój głos tak by brzmiał w miarę szczerze. Mężczyzna powoli podszedł do kanapy, wciąż unosząc brew.
— Ja się będę cieszył, że w końcu zostawisz mnie w spokoju. Czy to jest alkohol? — Skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w stojące na stoliku kieliszki.
— Ma pan coś przeciwko temu? Oboje jesteśmy dorośli — zachichotała cicho, a on przewrócił oczami. — To co? Dołączy pan do mnie, czy też każe mi pan wyjść? — spytała wyzywająco, chociaż, kiedy te słowa wyszły z jej ust szybko pożałowała dodania u tego pomysłu.
— Jesteś nieznośna — westchnął w końcu, ale ku jej radosnemu zdziwieniu, usiadł obok niej i wziął do ręki drugi kieliszek z winem. Ostrożnie zaczął się mu przyglądać, jakby był jednym z jego eliksirów, a ona parsknęła widząc jego zachowanie.
— W przeciwieństwie do pana, nie dolałam nic do tego. — Posłała mu rozbawione spojrzenie.
Mężczyzna jej chyba w to nie uwierzył, bo wstał, wyczarował dwie szklanki i przywołał do siebie butelkę ognistej. Zmierzył Evelyn sceptycznym spojrzeniem, ale po chwili westchnął zrezygnowany.
— Jesteś pełnoletnia, a za cztery dni przestanę być twoim nauczycielem, więc pozwolę ci się dobrowolnie napić, ale nie przesadzaj — mruknął, nie patrząc na nią podczas nalewania do szklanek bursztynowego płynu, na którego widok oblizała mimowolnie usta. — Nie będę cię zanosił do pokoju wspólnego, ani nie pozwolę spać w moich komnatach.
— Jaki się pan łaskawy zrobił. — Uśmiechnęła się słodko w jego stronę.
— Nie przyzwyczajaj się, Hopens — odparł i podał jej szklankę, którą od razu zabrała.
Snape zauważył, że Evelyn miała wprawę w piciu alkoholu, ale nic nie powiedział na ten temat. Oboje po kilku szklankach zaczęli prowadzić dosyć luźną konwersację na temat tego, co szatynka będzie chciała robić w przyszłości. Kiedy temat zszedł na to, czy będzie chciała mieć męża, dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę i założyła kosmyk włosów za ucho.
— Do końca nie wiem. Na pewno chciałabym wyjść za kogoś z miłości — zaczęła przyglądając się bursztynowemu alkoholowi w jej szklance. Była mu zła za to, że tym razem zamiast dodać jej odwagi, jeszcze bardziej pogorszył sytuację i ją jej odebrał.
— Byłaś z panem Rosier'em, ale z tego, co słyszałem, znowu zerwaliście. — Przekrzywił głowę i podniósł kącik ust. — Więc ktoś, albo się pojawi, albo znając ciebie to już masz kogoś na oku — prychnął.
— Jak mnie pan dobrze zna — westchnęła, udając rozmarzoną. — Jest taki jeden... przystojny, czarnowłosy mężczyzna, trochę mroczny, zawsze miałam słabość do takich, ale chyba nie odwzajemnia moich uczuć. — Wydęła wargę i szybkim ruchem dopiła resztki ognistej.
CZYTASZ
Serpent Actress • S. Snape
Hayran Kurgu(Zakończone) Evelyn Hopens była urodzoną aktorką, każdy tak mówił jeśli miał okazję się z nią spotkać (mówili też, żeby lepiej nie grać z nią w pokera, bo straci się cały majątek). Swoje lata nauki w Hogwarcie spędzała bez większego przykładania się...