26. ROZBITE LUSTRA

2.9K 219 41
                                    

Otworzyła z trudem oczy i nabrała powietrza. Towarzyszył jej przy tym mały ból w płucach, a potem większy na plecach. Czuła się odrętwiała, jakby jej ciało było jeszcze w stanie snu i nie było gotowe do normalnej pracy. Przekręciła głowę na bok, mrużąc oczy, by cokolwiek zobaczyć. Kiedy już się przyzwyczaiła do panującego półmroku zrozumiała z zaskoczeniem, gdzie się znajdowała.

Była w swoim domu, w jej własnym, ukochanym pokoju. Świtało dnia próbowało wpaść przez do połowy zasłonięte zasłonami okno, które nagle chciała otworzyć, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak się tutaj znalazła?

Po chwili wszystko, co się działo, zanim straciła przytomność wróciło do niej ze zdwojoną siłą. Jęknęła cicho i podniosła rękę, by rozmasować obolałe czoło. Niezbyt chciała o tym pamiętać, zwłaszcza, że nie były to miłe wspomnienia.

Ile czasu minęło, gdy była nieprzytomna? Dzień, miesiąc, a może rok? Ostatnim, co pamiętała był niewyobrażalny ból na plecach, a potem nicość. Otworzyła nieświadomie zamknięte oczy, po czym ostrożnie podniosła się do siadu. Przez chwilę miała ochotę zwymiotować, ale powstrzymała się. Spojrzała na swoje ręce, które same z siebie drżały. Czuła się taka słaba, ale jak mogła się inaczej czuć skoro prawie umarła?

Odsunęła kołdrę i spojrzała na swoje nogi. Były posiniaczone, strasznie blade oraz, podobnie jak reszta jej ciała, również wydawały się słabe. Ignorując ich stan, powoli opuściła je na podłogę. Zadrżała czując zimno, ale nie wróciła do łóżka. Odetchnęła głęboko i wstała. Przed jej oczami zatańczyły ciemne plamki, lecz nie usiadła. Wzięła kolejny głęboki wdech, czekając aż przestanie jej się kręcić w głowie.

— To jak kac, Evelyn, dasz radę — powiedziała do siebie ochrypniętym głosem. Pożałowała tych słów, bo poczuła jak jej gardło przy każdym dźwięku piecze ją boleśnie.

Kiedy w końcu poczuła się normalnie, a plamki zniknęły, podeszła chwiejącym się krokiem do drzwi od łazienki. Weszła do biało-złotego pomieszczenia i od razu zwymiotowała do muszli klozetowej. Umyła potem twarz zimną wodą, by się pobudzić, ale nie odważyła się spojrzeć w lustro wiszące naprzeciw niej. Wytarła twarz i wyszła z łazienki, przytrzymując się ściany, by zachować równowagę.

Otworzyła drzwi od swojej garderoby, lecz ominęła wszystkie piękne ubrania, które nie były już dla niej takie ważne, jak kiedyś. Delikatnie dotykała kolorowych tkanin, aż jej palce przystanęły na czarnej koszuli.

Męskiej koszuli, którą ukradła Snape'owi. Z namaszczeniem zdjęła ją z wieszaka i przyjrzała jej się. Wciąż nim pachniała, tym razem ją w dziwny sposób uspokajała. Koszulę wzięła, a wieszak odwiesiła na swoje miejsce.

Pokierowała się spokojnym krokiem dalej do niedużego pokoiku, oddzielonego karmazynową zasłoną. W środku znajdowały się wielkie lustra, które z każdej strony otaczały dziewczynę. W końcu odważyła się podnieść wzrok i spojrzeć na jedno z nich. To, co zobaczyła przeraziło ją.

Wyglądała koszmarnie. Była strasznie blada, miała zapadnięte policzki, a pod oczami cienie. Dotknęła ręką swoich włosów, które nie były już tak puszyste i miłe w dotyku. Straciły swój dawny blask oraz zmatowiały. Przejechała palcami po końcówkach, ale odsunęła rękę, jak poparzona widząc w jednym z tylnych luster, że były one trochę spalone i krótsze.

Co jeszcze jej się stało? Jak bardzo ją jeszcze zdradziecki płomień smoka zranił? Co jeszcze jej odebrał? Aż bała się zobaczyć miejsce, które było najpewniej najbardziej poturbowane.

Wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić i powstrzymała cisnące się łzy do oczu. Powoli, wciąż drżącymi rękami zaczęła zdejmować białą koszulę nocną. Przy każdym dotknięciu pleców uważała, bo wciąż czuła pieczenie, kiedy nawet lekko musnęła koszulą plecy.

Serpent Actress • S. SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz