Evelyn zapukała do komnat Snape'a, co jakiś czas rozglądając się czy ktoś nie idzie. W międzyczasie, trochę nerwowo poprawiła swoje włosy i sukienkę. Ciekawa była, jak zareaguje na jej... dosyć interesującą kreację. Był mężczyzną, wiedziała, że będzie się czuł całkiem gorąco widząc ją w takim wydaniu. Zazwyczaj nie miała okazji do takich przebieranek.
— Profesorze, umówiliśmy się, że pan ruszy tyłek i pójdzie ze mną na ten bal — powiedziała coraz bardziej zniecierpliwiona, gdy drzwi nie otworzyły się po jej już trzeciej próbie pukania. — Mam gdzieś, czy panu się nie chce!
— Nie drzyj się, Hope... — przerwał w połowie zdania, otwierając drzwi. Zmierzył ją od góry do dołu oceniającym, a może też i trochę zainteresowanym, spojrzeniem. — Mówiąc: "ubierz coś normalnego" nie miałem na myśli takiej rzeczy. — Wskazał na jej suknię.
— Jak dla mnie, to normalna suknia wieczorowa za siedemset galeonów — mruknęła, jakby to była normalna rzecz na świecie.
— ILE?! — Otworzył szeroko oczy. Przecież to prawie była liczba, jaką wynosiła nagroda w Turnieju Trójmagicznym! Skąd ona tyle pieniędzy wytrzasnęła i to na jedną cholerną sukienkę? — Głupia dziewczyno, jak można wydać siedemset galeonów na suknię w której, znając ciebie, pokażesz się tylko raz?!
— Najwyraźniej można, jestem kobietą, profesorze. Dla mnie cena nie gra roli — zachichotała obserwując go uważnie. Nie spodziewała się, że akurat tak zareaguje, ale przynajmniej już zaczynała się zabawa. — Poza tym... Pan wydaje się i tak zadowolony z mojego wyglądu, więc było warto ją kupić. Czy może mnie pan nie molestować wzrokiem?
— Ja wcale nie molestuję cię wzrokiem — wycedził szybko, coraz bardziej czerwieniąc się na twarzy.
— Jasne, a ja potrafię śpiewać. — Skrzyżowała ręce i spojrzała na niego nonszalancko. — Zaśpiewać coś panu?
— Tak, bo zawsze marzyłem posłuchać twojego fałszowania. Może kiedy będę martwy pozwolę ci, by ludzie pocierpieli — powiedział złośliwie i zamknął drzwi, zabezpieczając je kilkoma zaklęciami. — Chodźmy, bo przez ciebie się spóźnimy.
— Przeze mnie? — spytała zdziwiona. — To pan każe na siebie czekać. Poza tym nie fałszuję.
— Wmawiaj sobie tak dalej — rzucił i zaoferował jej ramię, uśmiechając się złośliwie. — Pozwoli "pani", czy może mam się zwracać "mademoiselle Hopens"? — Dziewczyna przewróciła oczami na to określenie i przyjęła jego ramię.
— Profesorze, jaki nagle się pan zrobił dżentelmeński — prychnęła udając zaskoczoną. W rzeczywistości czuła się całkiem dobrze przy nim, ale wolała to zachować dla siebie, by nie rzucił na to jakimś swoim złośliwym komentarzem.
— Nie przyzwyczajaj się — mruknął podczas spokojnej drogi do Wielkiej Sali.
— Szkoda, a mogliśmy mieć taką piękną przyszłość — rzekła rozmarzonym głosem. Drugą rękę podniosła i powoli opuściła, jakby coś malowała w powietrzu.
— Evelyn Hopens i plany na przyszłość, chyba podziękuję. — Skrzywił się nieznacznie.
— Dla pana informacji, to mam jakieś plany w życiu. — Wskazała na niego palcem. — Na przykład, chciałam zostać zawsze aktorką.
— Będziesz miała trudno w życiu — stwierdził, uważnie obserwując mimikę jej twarzy. Musiał cicho przyznać, że tego wieczora wyglądała pięknie. Nie miała jednego z tych swoich mocnych makijaży, lecz o wiele lepiej wyglądała w tym łagodniejszym.
— Nie jeśli mam znajomości. — Uśmiechnęła się podstępnie. — Kiedyś będzie mnie pan jeszcze oglądał na deskach paryskiego teatru narodowego, albo Brodwayu! Może nie akurat wystawiając musical, ale jest tak wiele różnych rodzajów spektakli!
CZYTASZ
Serpent Actress • S. Snape
Fanfiction(Zakończone) Evelyn Hopens była urodzoną aktorką, każdy tak mówił jeśli miał okazję się z nią spotkać (mówili też, żeby lepiej nie grać z nią w pokera, bo straci się cały majątek). Swoje lata nauki w Hogwarcie spędzała bez większego przykładania się...