— Evelyn Hopens, córka ważnej członkini Wizengamotu, Lady Hopens. Jared Rosier, syn siostry Śmierciożercy, przystojny prefekt naczelny Slytherinu. SĄ ZNOWU RAZEM! Tak drodzy czytelnicy, dobrze przeczytaliście. Evelyn i Jared, Dwa Jadowite Węże, wrócili do siebie! Więcej przeczytacie na stronie czwartej — przeczytała ze zmarszczonymi brwiami Margot. — Kiedy ona was dorwała?
— Wczoraj, podczas drugiego zadania — odpowiedziała jej Hopens, popijając herbatę.
Oczywiście nie była to zwykła herbata. O nie, Evelyn była na tyle "mądra", by wlać sobie do niej trochę eliksiru pobudzającego. Wciąż za dużo nie spała, a po eliksir słodkiego snu na razie nie planowała się wybierać. Wiedziała, że będzie to miało złe skutki, ale pilnowała się z zażywaniem eliksiru pobudzającego, przynajmniej jeszcze teraz.
— Evelyn, wyglądasz strasznie blado — stwierdziła blondynka, uważnie jej się przyglądając znad Proroka Codziennego. — Wciąż nie możesz spać?
— Ja... — Otworzyła usta, ale zamilkła rozglądając się po Wielkiej Sali, jakby szukając czegoś, co pomoże im odbiec od tego tematu. Zostało już bardzo mało osób ze względu na to, że śniadanie się kończyło i większość zaczynała lekcje. — Może — dodała ciszej, lekko się rumieniąc i spuszczając wzrok. Co się z nią do cholery działo? Nie umiała się już tak dobrze kontrolować. Może i było to tylko zmęczenie, ale wciąż jej się to nie podobało.
— Idź do Snape'a, albo do Madame Pomfrey po eliksir słodkiego snu — powiedziała zmartwiona dziewczyna. Evelyn pokiwała przecząco głową, wciąż milcząc. Margot z każdym dniem, od momentu tego przeklętego balu i ponownego zejścia się Evelyn z Rosier'em, coraz bardziej się o nią martwiła.
— Pomfrey nie da mi już żadnego eliksiru, bo mi nie ufa po moich ostatnich odwiedzinach u niej, a Snape, to Snape on jest innym przypadkiem... - mruknęła, biorąc łyka ciepłej herbaty, ale po chwili została jej ona gwałtownie zabrana z rąk przez Roules. — Hej! Oddaj mi ją! — Uniosła się na przyjaciółkę, która tylko jeszcze bardziej odsunęła od niej kubek.
— Wybacz, Evelyn, ale wiesz jakie są skutki długiego stosowania eliksiru pobudzającego — przypomniała jej poważnie Margot. — Możesz się uzależnić.
Uzależnić. Uzależnić. Uzależnić.
Niczym echo, słowo krążyło w jej umyśle, kiedy czuła, jak wypełnia ją coraz większa złość. Jak ona mogła jej coś tak niedorzecznego sugerować? Ona? Uzależnić? Ha, dobre sobie! Jak Margot mogła uważać, że jest taka...
Słaba. Margot uważała, że jest słaba.
Te myśli podziałały na szatynkę niczym jakaś dźwignia, która coś w niej przełączyła. W ciągu kilku sekund jej emocje uderzyły, jak potężny huragan, niszcząc wszystko od środka. Powietrze wokół niej stało się ciężkie i nasycone magią. Nie zapowiadało, to dobrych rzeczy.
Siedząca naprzeciw niej Margot zadrżała, ale wciąż wytrwale trzymała kubek z pożądaną przez przyjaciółkę herbatą zmieszaną z eliksirem.
Wiedziała, że tak będzie! Mogła zareagować wcześniej i sama przejść się po ten cholerny eliksir słodkiego snu, a pobudzający jej zabrać. Każdy reagował inaczej na rozstanie się po długo trwałym użyciu eliksiru, ale wiedziała, że Evelyn reagowała teraz bardzo źle, zwłaszcza po minionych wydarzeniach, podczas, których jej emocje były wielkim kłębkiem przeróżnych mieszanin, które mogły tylko doprowadzić do najgorszych rzeczy.
— Oddaj mi to — wysyczała zimno Hopens, powoli wstając i nie odrywając wzroku od blondynki. — Roules, oddaj mi to! — krzyknęła wściekle, kiedy nie otrzymała od niej odpowiedzi, tym samym zwracając na siebie uwagę małej liczby osób przebywających w Wielkiej Sali. Wszyscy zamilkli i spojrzeli w stronę szatynki, która nic sobie z tego nie zrobiła. — Słyszałaś?!
CZYTASZ
Serpent Actress • S. Snape
Fanfiction(Zakończone) Evelyn Hopens była urodzoną aktorką, każdy tak mówił jeśli miał okazję się z nią spotkać (mówili też, żeby lepiej nie grać z nią w pokera, bo straci się cały majątek). Swoje lata nauki w Hogwarcie spędzała bez większego przykładania się...