Nadszedł dzień drugiego zadania. Evelyn szła nad jezioro w towarzystwie Rosier'a, trzymając go za ramię. Na razie wszystko szło dobrze. Może nawet lepiej niż dobrze. Wciąż nie do końca ufała Jaredowi, ale zrozumiał to i nie naciskał. Gorzej było jednak z Tomem, bo może i Caroline była w stanie to zrozumieć, pod naciskiem Margot, to Tom przestał się do niej odzywać.
— Komu życzysz wygranej, mon amour? — Dziewczyna poczuła ciepło w środku, słysząc jej ulubione pieszczotliwie określenie w jego ustach. Wiedział dobrze jak na to reagowała. To był jeden z jej słabych punktów, o których wiedział tylko on, ale i ona znała jego słabe punkty.
— Nie jestem do końca pewna, ale dużą przewagę ma Krum, cher — odpowiedziała mu niewinnie. Chłopak posłał jej uśmiech i pokiwał głową zrezygnowany.
— Wciąż wiesz, jak mnie podejść.
— Sam zacząłeś — powiedziała złośliwe. Rosier przewrócił oczami i przepuścił ją podczas wejścia do jednej z łodzi, dzięki której dostaną się na platformę dla oglądających. Osoby siedzące z nimi w łodzi zaczęły, szeptać między sobą widząc ich razem.
— Zobaczysz, jak się za chwilę plotki rozejdą — wyszeptał jej do ucha rozbawionym głosem. Evelyn posłała mu mały uśmieszek po czym oparła się o jego ramię. — Uwielbiają nas.
— Znowu będziemy dwoma Jadowitymi Wężami. Merlinie, jaka głupia ta nazwa była — mruknęła, przypominając sobie dawne określenie ich pary. Brunet pokiwał głową głaszcząc kciukiem jej dłoń. Przymknęła oczy ziewając ze zmęczenia. Przez sen, który jej się dwa dni temu przyśnił nie chciała spać. Nie była pewna, czy obawiała się tego, że mogłoby przyśnić jej się coś podobnego. Jak na razie, to wciąż stała na nogach dzięki eliksirowi pobudzającemu, ale wiedziała, że za niedługo po prostu zaśnie na stojąco, albo gorzej.
— Chyba się prześpisz, po tym jak to się zakończy — zaproponował jej, przyglądając jej się z troską.
— Z wielką chęcią. — Ułożyła się wygodniej na jego ramieniu i rozkoszowała się chwilową wygodą. Tak naprawdę, to nie miała tego w planach. Najpierw chciała zdobyć eliksir słodkiego snu, co będzie dosyć trudne zważając na to, że najłatwiej będzie jeśli poprosi o niego Snape'a. Przez to tak długo zwlekała z tym, ale sama nie była pewna czemu.
Kiedy dopłynęli do jednej z trzech platform, chłopak wyszedł przed nią po czym podał jej rękę. Hopens z przyjemnością przyjęła jego pomoc. Rozejrzała się po zebranych osobach. Nie dostrzegła jednak swoich przyjaciół, więc najpewniej musieli być na drugiej platformie, albo jeszcze nie przypłynęli.
Spojrzała na uśmiechniętego Jareda i zmarszczyła brwi, widząc jak wchodzi na schody prowadzące na wyższe piętro, dozwolone tylko dla jakiś ważnych gości, albo personelu.
— Jako prefekt naczelny mam pewne korzyści z tego — wytłumaczył brunet mrugając do niej i pomógł jej wejść po schodach.
Wzruszyła ramionami, nawet się ciesząc, że nie będzie musiała tłoczyć się z innymi uczniami na dole. Wspięła się z Rosier'em na najwyższy punkt, gdzie było już kilka osób. Usadowiła się wygonie przy balustradzie, a chłopak objął ją w talii, tym samym ogrzewając jej trochę już zmarznięte od chłodnego wiatru ciało.
Kiedy po parunastu minutach chyba wszyscy znaleźli swoje miejsca, obok nich stanęli Bartemiusz Crouch Senior i Dumbledore z różdżką przy ustach, by móc wzmocnić głos za pomocą zaklęcia.
— Wczorajszego wieczora nasi zawodnicy zostali czegoś pozbawieni, swego rodzaju skarbu, który jest ukryty na dnie jeziora. Zawodnicy mają godzinę na jego odnalezienie. Powodzenia — oznajmił dyrektor.
CZYTASZ
Serpent Actress • S. Snape
Fiksi Penggemar(Zakończone) Evelyn Hopens była urodzoną aktorką, każdy tak mówił jeśli miał okazję się z nią spotkać (mówili też, żeby lepiej nie grać z nią w pokera, bo straci się cały majątek). Swoje lata nauki w Hogwarcie spędzała bez większego przykładania się...