Wrzesień
W Deszczowe popołudnie
Łzy ciekną mi po twarzy
A ja pozbawiony złudzeń
Klękam i przeklinam swój los
To początek katorgi
Najgorsze dopiero przede mną
Znam już słowa porażka
Teraz poznam też samotność
Choć raczej
Odkryję ją znów
Po tym jak przez małą chwilę
Ukryłem ją
Zamiast pozbyć się jej raz na zawsze
Boję się żyć
Żeby dobrze przeżyć
To życie
Które weryfikuje brutalnie
Moje marzenia
Tu nic się nie zmienia
Pokazano mi już moje miejsce w szeregu
Mogę już tylko czekać
na egzekucję
cichą i niespodziewaną
albowiem nie znam dnia i godziny
kiedy mnie w końcu pogrzebią
Kwiecień
Zmęczony już sobą
Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć
Nie zasługuję na przyjaciół
Gdybym miał takich
Dręczyłbym ich moją chorobą
Zatruwając im życie
Chyba je przegrałem
( Cóż to mi za odkrycie)
Upadam już po raz kolejny
A oni patrzą na mnie z politowaniem
Dziwią się
Nie mogą mnie rozszyfrować
Cieszy mnie to
Bo moją marność
Wolałbym na dobre pochować
Choć prawdziwy ja czekam ukryty w mojej duszy
Nie wiem czy kiedyś wyjdę na wolność
Za dużo w tym przypadku
![](https://img.wattpad.com/cover/215348778-288-k804194.jpg)