Oboje wybiegli na korytarz śmiejąc się głośno.
- Jesteś szalony. - Felix pokręcił głową z dezaprobatą splatając ich palce razem.
- To był twój pomysł. - odparł Seo uśmiechając się do blondyna.
Zaczęli powoli przemierzać korytarze statku czując na sobie krzywe spojrzenia innych pasażerów. Lee uśmiechnął się lekko patrząc ukradkiem na profil idącego obok chłopaka.
Nie mógł zaprzeczyć, że Changbin był przystojny, ale jednak krył się w nim mały, uroczy chłopiec i Felix doskonale o tym wiedział.
Po chwili usłyszeli za sobą bieg. Oboje odwrócili głowy do tyłu i otworzyli szeroko oczy widząc biegnących w ich stronę oficerów.
Changbin mocniej zacisnął malutką dłoń Felixa w tej swojej i szybko skręcił w jeden z korytarzy, by po chwili puścić się biegiem przed siebie wraz z młodszym chłopakiem.
Uśmiechnął się szeroko słysząc śmiech Felixa, który polubił uczucie adrenaliny buzujące w jego żyłach.
Ignorowali krzyki oficerów biegnących za nimi, teraz liczyło się tylko miejsce, gdzie mogliby się schować i śmiać z zaistniałej sytuacji, odrzucając dorosłość i powagę na bok.
- Tutaj! - zawołał Felix otwierając jedne z drzwi.
Gdy tylko weszli, zamknęli je za sobą i szybko zakryli swoje uszy słysząc okropny hałas dochodzący najprawdopodobniej z kotłowni znajdującej się zaraz pod nimi.
- Co teraz?! - zawołał Changbin próbując przekrzyczeć ogłuszający dźwięk.
- Nie wiem! - Felix uśmiechał się szeroko czując jak motylki latają w jego brzuchu.
Bin spojrzał w dół na białą drabinę, po której można było zejść do kotłowni. Pokiwał lekko głową, po czym zaczął powoli schodzić na dół, gdzie można było usłyszeć krzyki porozumiewających się robotników.
Po chwili Felix również zszedł po drabinie i od razu zaczął się rozglądać z zaciekawiem w oczach. Było tam okropnie ciepło i głośno; robotnicy ładowali węgiel do pieca starając się ani trochę nie zwalniać tempa pracy.
Lee uśmiechnął się na samo wspomnienie wyimaginowanego Jisunga pracującego przy jednym z tych ogromnych pieców, by chociaż odrobinę zaznać ciężkiej pracy na statku.
- Co wy tutaj robicie?! Nie wolno wam tu być! - zawołał jeden robotnik ocierając pot z czoła rękawem, przez co zostawił na swojej skórze czarny ślad po węglu.
Changbin ujął drobną dłoń Felixa w swoją i zaczął biec między robotnikami ciągnąć za sobą zaciekawionego nastolatka.
Po chwili wbiegli do pomieszczenia, w którym znajdowało się tysiące paczek oraz bagaży. Tam nie było już słychać hałasu dobiegającego z kotłowni, więc wreszcie ich uszy mogły odpocząć w kojącej ciszy.
Lee przemierzał labirynt bagaży lustrując wszystkie równiutko poukładane w stosy rzeczy. Wkrótce jego spojrzenie zatrzymało się na przymocowanym do podłoża czerwonym lśniącym samochodzie.
- Chcesz się gdzieś wybrać? - zapytał Bin z uśmiechem przechodząc obok zamyślonego chłopaka.
Podszedł do samochodu i otworzył drzwi na tylne siedzenie, po czym wyciągnął dłoń w stronę chłopca.
Felix wsiadł powoli do samochodu i uśmiechnął się lekko widząc czerwone aksamitne obicie siedzeń. Starszy natomiast zajął miejsce kierowcy i bez namysłu zatrąbił głośno.
- Dokąd jedziemy? - zachichotał, kiedy Lix opuścił szybę dzielącą kierowcę od pasażera.
- Do gwiazd... - szepnął młodszy delikatnie łapiąc ramiona chłopaka, po czym wciągnął go na tylne siedzenie.
Seo od razu przewrócił go na plecy, górując tym samym nad nastolatkiem. Delikatnie uniósł jego dłoń i przyłożył ją do swojej, z lekkim uśmiechem stwierdzając, że jest naprawdę drobniutka.
Złożył motyli pocałunek na nadgarstku Felixa, podczas gdy ten przyglądał się dokładnie każdemu ruchowi starszego.
- Changbin...
- Tak? - chłopak popatrzył na leżącego pod nim nastolatka.
- Proszę...
- O co mnie prosisz, skarbie? - zapytał przybliżając swoją twarz do tej jego.
- Zostań ze mną... - wyszeptał cały czas patrząc prosto w oczy górującego nad nim mężczyzny.
- O co jeszcze prosisz? - Bin delikatnie odgarnął dłonią kosmyki jasnych włosów spadających na czoło chłopaka.
- Pocałuj mnie Changbin...
CZYTASZ
My Heart Will Go On || SKZ Changlix, Minsung
FanfictionBo Lee Felix kochał morze tak samo jak grę na fortepianie, a Seo Changbin miał po prostu głupie szczęście.