Chłopiec przełknął ślinę, kiedy zjeżdżając windą w dół, dostrzegł połyskującą na posadzce taflę ciemnej, falującej wody.
Po dosłownie sekundzie winda zjechała tak nisko, że woda od razu wlała się do środka, na co Felix nie zdążył nawet zareagować, więc pisnął wystraszony, gdy tylko poczuł jak bardzo lodowata ta woda była.
Rozsunął kraty zabezpieczające windę, po czym zaczął przedzierać się przez sięgającą do jego kolan zimną wodę.
- Changbin?! CHANGBIN! - zawołał i westchnął chwiejnie, kiedy odpowiedziało mu tylko echo.
Powoli przemierzał korytarz, czując jak poziom wody podnosi się co raz bardziej, sięgając powoli ponad jego drżące kolana.
Zamarł słysząc głośny odgłos obijanego metalu, a następnie głośne przekleństwo, dobrze znanego mu zachrypniętego głosu.
- CHANGBIN! - chłopiec od razu skierował się w stronę głosu Seo. Próbował biec, jednak duży opór wody bardzo mu to utrudniał.
Po chwili otworzył ciężkie, metalowe drzwi, zza których wypłynęło nieco więcej wody na korytarz, podmywając tym samym prawie całe uda nastolatka.
Changbin od razu spojrzał na niego i otworzył oczy szerzej, a jego serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
- FELIX?! CO TY TU ROBISZ?! RATUJ SIĘ! - zawołał, jednak młodszy nie słuchając go, szedł w kierunku mężczyzny z lekkim trudem. Jego ciało drżało od lodowatej wody, prawie w ogóle nie czuł nóg, co było bardzo dziwnym uczuciem.
- N-Nie mogłem cię zostawić! - Felix podszedł do ciemnowłosego i spojrzał na przykute do metalowej rury dłonie chłopaka.
- Nie obchodzi mnie to! Do szalupy, rozumiesz- - oboje zamarli słysząc głośny huk, który był spowodowany dużym naporem jaki woda wywierała na tonący statek.
- Damy radę. - powiedział stanowczo Lix, jednak kiedy próbował rozkuć starszego, jego dłonie drżały, z zimna i ze stresu.
- Yh, tam powinien być zapasowy klucz. - odparł Seo kiwając głową na szklaną szafkę, w której pobrzękiwały powieszone na małych wieszaczkach klucze.
Felix od razu puścił dłonie Changbina i przesunął pływające przed nim drewniane krzesło, żeby móc przejść.
- Tutaj jest ich tysiące! Który mam wziąć? - zapytał lekko spanikowany Lee, szukając z nadzieją w oczach tego jedynego klucza spomiędzy wielu.
- Mały taki, srebrny. - westchnął Bin, po czym oparł swoje czoło o metalową rurę.
- N-Nie ma tutaj takiego. - odpowiedział z lekkim trudem nastolatek, czując jakby jego płuca nagle się zmniejszyły, przez co nie mógł normalnie oddychać.
- Chodź tutaj. - Changbin zacisnął lekko szczękę, kiedy poczuł skurcz w żołądku, spowodowany stresem i strachem, kiedy tylko myślał o tym, że teraz także Felix jest w niebezpieczeństwie.
Lix odwrócił się w jego stronę i podszedł do ciemnowłosego.
- Felix, kocham cię. Nigdy nie spotkałem takiego aniołka jak ty, wiesz?
- N-Nie żegnaj się ze mną! - zawołał młodszy, a po jego lekko różowych policzkach spłynęły dwie pojedyncze łzy.
Mężczyzna westchnął i powoli przysunął się do nastolatka, a następnie delikatnie musnął jego usta swoimi.
Lee pociągnął nosem, po czym położył obie dłonie na policzkach starszego i wpił się w jego usta, przelewając w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia jakimi darzył Changbina.
Bin od razu odwzajemnił pieszczotę i śmiało mógł przyznać, że będzie mu brakowało tych pulchnych warg piegowatego.
Ponownie rozległy się trzaski statku, który co raz bardziej napełniał się wodą.
Felix niechętnie oderwał się od ust Seo i oparł swoje czoło o jego.
- Boję się, Binnie... - wyszeptał cicho, po czym zamknął oczy, kiedy tylko ponownie zgromadziły się w nich słone łzy.
- Po prostu mi zaufaj skarbie... - Changbin uśmiechnął się smutno i delikatnie cmoknął usta nastolatka.
CZYTASZ
My Heart Will Go On || SKZ Changlix, Minsung
FanfictionBo Lee Felix kochał morze tak samo jak grę na fortepianie, a Seo Changbin miał po prostu głupie szczęście.