- Misję? Jaką? - Zaciekawił się Chuuya i podszedł bliżej starszej herszt. Ta uśmiechnęła się do niego miło, otworzyła usta aby zacząć tłumaczyć szczegóły, ale niestety przerwał jej donośny krzyk czarnowłosej podwładnej błękitnookiego.
- Ja też chcę na misję! - Wrzasnęła Chie wyskakując z ciężarówki. Rzuciła w jednego ze swoich kolegów trzymaną w swoich rękach małą skrzynką, po czym podbiegła oraz rzuciła się na plecy przełożonego.
- Chie, zejdź ze mnie! Mówiłem ci kiedyś coś o szacunku. Już zapomniałaś? - Westchnął rudzielec próbując ją zrzucić. Ta jednak trzymała się mocno i chichotała wesoło.
- Mówił pan, pamiętam. Jednak ja mam to w nosie i nadal mam zamiar pana tulić i męczyć. Powinien pan być przyzwyczajony! - Przytuliła się i spojrzała rozweselonymi fiołkowymi ślepiami na rozbawioną całą sytuacją Ozaki. - Niech pani powie, jaka to misja, proszę! - Przeciągnęła samogłoski w ostatnim słowie.
- Dobrze, już mówię. - Rudowłosa pogłaskała dziewczynę po głowie. - Ostatnio pojawił się w Yokohamie nowy gang motocyklowy, który przeszkadza naszej mafii. Udało im się już przechwycić dwa nasze transporty broni. Jeden z nich był dość duży i ważny. - Zaczęła.
- Mam rozbić gang? Mam zrobić to sam? - Dopytał Nakahara, któremu udało się zdjąć podwładną ze swoich pleców. Chie stanęła obok niego i słuchała gejszy niczym bóstwa. Z resztą nie tylko ona. Atsushi też się zaciekawił.
- Nie, nie masz rozbijać tego gangu. - Odpowiedziała Ozaki. - Masz wciągnąć ich w szeregi portówki. - Wyjaśniła jednym zdaniem. - Oni tak jak my, mają swoje zasady, których się trzymają. Mianowicie, jeśli ktoś wygra z ich szefem wyścig i pozbawi go później życia, oni będą wierni zwycięscy. Można pomyśleć, że to niemądra zasada, bo przecież każdy mógłby go pokonać. Jednak ich szef, według wywiadu jaki przeprowadzili moi podwładni, rządzi nimi już dłuższy czas i nigdy nie przegrał wyścigu. Gang przybył do nas z Kawasaki. Istnieją już jakiś dobre sześć lat i wcześniej nie wchodzili nam w drogę. Każdy z nich świetnie jeździ motocyklem, co może nam się przydać. - Powiedziała wszystkie najważniejsze informacje. Uśmiechnęła się ciepło do zadowolonego Nakahary.
- To kiedy i gdzie mam się nimi zająć? - Miedzianowłosy skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Dzisiaj wieczorem, stacjonują w Kitaterao. - Powiedziała. - Dasz radę? - Zapytała, choć doskonale znała jego odpowiedź.
- Oczywiście, że tak.- Zapewnił błękitnooki. W końcu mógł coś zrobić. Pójść na misję, a nie tylko siedzieć w papierach, których nienawidził.
- Em... mam pytanie.- Zaczął niepewnie Atsushi, podnosząc rękę niczym uczeń w szkole. - Czy mogę iść z panem Nakaharą? - Zapytał cicho, ale nadal tak aby usłyszeli. Nie chciał, aby Chuuya szedł sam. Oczywiście jasnowłosy zdawał sobie sprawę, że starszy sobie poradzi na misji, ale mimo to nie chciał aby szedł na nią sam.
- Tak, możesz. Ale tylko ty, nikt więcej. - Po tych słowach gejsza się z nimi pożegnała i wróciła do swoich obowiązków. Innymi słowy, wróciła do małego Shou, który na chwilę musiał zostać z jej podwładnymi.
Jej ludzie, jak można było się spodziewać byli bardzo zaskoczeni widząc nieznane im trzyletnie dziecko, jednak nie mogli protestować. Zapewne gdyby to zrobili, herszt zaczęłaby grozić im swoim Złotym Demonem, do tego uśmiechając się przerażająco miło. Jej podwładni woleli tego uniknąć i zajęli się małym chłopcem, jak należało.
- Słyszałaś, Chie. Nie możesz ze mną iść. - Powiedział Chuuya z niemałą ulgą. Fiołkowooka zapewne pozbawiłaby życia, każdego kto by chociażby spojrzał na jej przełożonego podczas jego zadania, a rudzielec jednak wolał uniknąć zbędnych ofiar. Za dużo po tym by go czekało papierów do wypełnienia.
CZYTASZ
Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //Fanfiction #2
FanfictionOd wydarzeń z poprzedniej części minęły trzy lata. Mafia Portowa i Agencja Detektywistyczna cały czas rozwijają swoją współpracę. Dazai Osamu wyjechał na misję i nie ma o nim żadnych wieści, przez co Chuuya zaczyna się o niego martwić, co jest dość...