Nakahara nie chciał, jak na razie, wracać do tematu Atsushiego, który cieszył się z tego powodu jak Chie ze świeżego trupa. Nie żeby chłopak nie chciał o tym rozmawiać, ale sam fakt, iż o tym powiedział egzekutorowi był dla niego sukcesem. Chuuya za to cieszył się, że jasnowłosy mu zaufał na tyle, aby powiedzieć o swoim strachu. Rudzielec mu trochę zazdrościł tej odwagi. On by zapewne nie odważył się mówić o swoich słabościach lub chociażby uczuciach. Jednak skoro umówili się, na szczerą, przyjacielską rozmowę, to oboje musieli dotrzymać słowa. Zawsze oczywiście istniała opcja, że Nakajima stchórzy.
Teraz jednak nie chcieli zajmować się trudnymi rozmowami, musieli szykować się na misję, gdyż wielkimi krokami nadchodziła godzina ich wyjazdu, cóż, w przypadku Atsushiego - wybiegnięcia, z portu.
Zatankowanie jednego z ulubionych pojazdów Chuuyi oraz sprawdzenie akumulatora trwało kilka minut. Po tym przebrali się oraz zjedli jeszcze porządny obiad, aby nie musieć zatrzymywać się kilka minut przed wyścigiem, na śmieciowe jedzenie na stacji benzynowej gdzieś przy drodze. Ewentualnie też nie chcieli jechać do Kitaterao będąc głodnymi. Wtedy wykazaliby się najzwyklejszą w świecie głupotą, zwłaszcza miedzianowłosy, nie jedząc nic przed wyścigiem. Kiedy zjedli, Atsushi jeszcze napisał wiadomość do swojego chłopaka, że jedzie na misję z Nakaharą. Niestety czarnowłosy mu nie odpisał. Ba, nawet nie odczytał przysłanego mu, krótkiego tekstu.
- Atsushi, ruszamy? - Zagadał lazurowooki opierając się nonszalancko o motocykl.
- Tak, możemy, ale nie zabiera pan kasku? - Dopytał chłopak, kiedy podniósł wzrok z telefonu na starszego. - Przy prędkości, którą pan zapowiedział, że osiągnie, to bardzo ryzykowne. - Dodał i podszedł bliżej egzekutora.
- Nic mi nie będzie, spokojnie. - Zapewnił w końcu wsiadając na motocykl. Poprawił swoje czarne rękawiczki i kurtkę, która zastąpiła płaszcz oraz na reszcie uruchomił maszynę, nazywaną w jego oddziale demonem prędkości. Warkot jej silnika rozniósł się echem po całym, pustym hangarze, w którym obecnie się znajdowali, a w którym uzupełniali pusty bak.
- Nalegam, niech pan weźmie kask! - Krzyknął Atsushi, gdyż miał wątpliwości czy przez warkot silnika, starszy go usłyszy.
- Mowy nie ma! - Odkrzyknął mu. - Możesz mnie zmuszać do wielu rzeczy, ale do tego ci się nie uda! - Dodał.
- Ale... - Nakajima znów chciał postawić na swoim, jednak nie dane mu był cokolwiek powiedzieć. Miedzianowłosy najzwyczajniej ruszył motocykl z miejsca i wyjechał z hangaru przez ogromne, metalowe drzwi. Zostawił chłopaka w tyle.
Młodszy westchnął i w ciągu chwili zmienił swoją ludzką postać w tygrysią. Na jego ciele pojawiła się biała sierść z czarno-szarymi pasami oraz na łapach ostre pazury, zdolne przeciąć wszystko, nawet inne zdolności. W formie Księżycowej Bestii szybko ruszył za coraz bardziej oddalającym się dwukołowym pojazdem. Na początku ciężko mu było dogonić Chuuyę, który co prawda osiągnął prędkość tylko stu kilometrów na godzinę. Jednak po niecałych pięciu minutach biegł za nim, zachowując metr odległości, w razie, gdyby zahamował, na niego nie wpaść.
Na drodze nie było nikogo poza nimi, co akurat było dobrą opcją. Widok białego tygrysa, zapewne by rozpraszał kierowców, a przecież nikt nie chciał wypadku drogowego. Pogoda też sprzyjała jadącemu na motocyklu mafiozie i pędzącemu za nim Atsushiemu. Nie padało i nie wiało. Słońce zaczęło już się chować za horyzontem, przez co pozostał półmrok podkreślony czerwienią, powoli zamieniającą się na miejsca z granatem nieba nadchodzącej nocy. Mężczyźni już nawet nie wiedzieli, która jest godzina, nie spojrzeli na zegarek przed wyjazdem. Jednak to nie było ważne.
CZYTASZ
Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //Fanfiction #2
FanfictionOd wydarzeń z poprzedniej części minęły trzy lata. Mafia Portowa i Agencja Detektywistyczna cały czas rozwijają swoją współpracę. Dazai Osamu wyjechał na misję i nie ma o nim żadnych wieści, przez co Chuuya zaczyna się o niego martwić, co jest dość...