Zabijecie mnie za to, że tak was podpuszczałam. Umrę marnie, wiem.
Szacun dla was ogromny, za tak ciekawe teorie spiskowe. Jesteście bardzo kreatywni💜
Miłego czytania~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jak to co? Wróciłem. - Ciemnowłosy spojrzał na rudzielca z zadziornym uśmieszkiem.
Chuuya nie wiedział co ma zrobić. Był wściekły, ale jednocześnie nie miał powodu do złości, wiec nie wiedział skąd ona się znalazła w śród jego kotłujących się uczuć. Chciał krzyknąć. Uderzyć go. Skopać. Wytarmosić za włosy. Przytulić. Pocałować. Skakać z radości oraz stłuc za brak wieści o tym idiocie.
- Kiedy ty wróciłeś?! - Wrzasnął znowu, próbując opanować trzęsące się ręce. Nie mógł okazać radości przy swoich nowych ludziach... to nie zgodne z regułami mafii, które wytyka mu Ozaki.
- Niedawno. Chie do ciebie dzwoniła, ale byłeś zajęty. - Dazai rozłożył ręce. - Przywitaj się ze mną. - Posłał mu radosny uśmiech.
Rudzielec się zawahał. Zerknął na swoich nowych ludzi. Wydawali się zakłopotani. Nie dziwił im się. On też nie do końca teraz wiedział co się dzieje. Spojrzał na Nakajimę, który posyłał mu jednoznaczne spojrzenie, że ma się przywitać i się nie martwić. Przecież Dazai to jego druga połówka. Mógł to zrobić... chyba.
- Chuuya, ręce mi cierpną. - Zaśmiał się czekoladowooki, nadal trzymając rozłożone ręce i czekając.
- Zamknij się. - Warknął po czym wziął rozbieg.
W jednej chwili przebiegł dzielący ich niewielki dystans i wskoczył w ramiona wyższego. Ten go złapał w locie, ale nie utrzymał równowagi i runął z rudzielcem w ramionach na asfalt. Na szczęście, odziana w czarną rękawiczkę dłoń Chuuyi, uchroniła głowę Osamu przed zderzeniem z twardym podłożem. Miedzianowłosy wtulił się w niego mocno, jednocześnie chowając twarz w zagłębieniu szyi młodszego, który objął go jedną ręką w pasie, a drugą zaczął głaskać po włosach.
- Czekałem na to całe dwa tygodnie. - Zaśmiał się ciemnooki po czym pocałował niższego w czubek głowy. Nie doczekał się jednak typowej dla mafioza odpowiedzi. Usłyszał tylko ciche pociągnięcie nosem. - Chuuya? - Odsunął wyraźnie protestującego mężczyznę od siebie. - Kochanie... - Zauważył błyszczące, pojedyncze łzy w jego oczach. - Już dobrze. Wróciłem. Nie odszedłem. - Od razu zrozumiał o co starszemu chodzi. Co myślał oraz jakie miał obawy. - Jestem tu. - Pocałował go w policzek, tym samym scałowując jego łzy. - Mój silny egzekutor. - Uśmiechnął się delikatnie i łagodnie.
- Zamknij się...- Wstał z niego. Pomógł mu się podnieść i znów się wtulił. Wsunął dłonie pod jego ciemny płaszcz po czym ułożył je na jego plecach.
- Oj, ktoś tu się za mną stęsknił! - Powiedział głośno Osamu przeciągając samogłoski w ostatnim wyrazie. Zwrócił tym na siebie uwagę dosłownie wszystkich, którzy aktualnie byli w zasięgu jego wzroku i nie tylko. Atsushi pokazał mu gestami, aby tak nie mówił w takiej chwili, jednak Dazai sobie nic z tego nie zrobił. - Co tu się tak w ogóle dzieje? - Zapytał jakby w przestrzeń i przytulił do siebie rudzielca jeszcze mocniej.
- Pan Nakahara, wygrał wyścig i miał właśnie wykonać egzekucję, ale pan przyszedł. - Wytłumaczył cicho Nakajima. - Jesteśmy właśnie na misji... - Dodał.
- Och! Nie wiedziałem, nikt mi nie powiedział. - Oznajmił rozradowany ciemnooki. - Ale i tak bym przyjechał, nawet gdybym wiedział. Po pierwsze, krzyki tamtego... - Wskazał na skrępowanego liną dawnego szefa motocyklistów. -...Słychać już od bramy. - Zaśmiał się. - A po drugie, nie mogłem się doczekać spotkania z moim wieszakiem na brzydkie kapelusze. - Wymieniał dalej. - Po trzecie, miałem po drodze z misji, a dostałem wiadomość od naszej słodkiej Watanabe, gdzie jesteście. Ale dlaczego tu jesteście to już mi nie powiedziała. - Dodał.
CZYTASZ
Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //Fanfiction #2
FanfictionOd wydarzeń z poprzedniej części minęły trzy lata. Mafia Portowa i Agencja Detektywistyczna cały czas rozwijają swoją współpracę. Dazai Osamu wyjechał na misję i nie ma o nim żadnych wieści, przez co Chuuya zaczyna się o niego martwić, co jest dość...