Ta więc wpadł czternasty rozdział. Już nie chciałam was dłużej trzymać w niepewności, kto został postrzelony. Zebrałam się w końcu, aby to napisać... robię teraz wszystko by zbyt wiele nie myśleć i chyba to, że w końcu coś napisała, po prostu mi pomogło ^^ Koniecznie mi napiszcie, jak wam się podobał ten rozdział :3
~ Miłego czytania ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszystko stało się za szybko. W jednej chwili padł strzał, a potem kolejny i następne cztery. Nikt nie wiedział co się właśnie stało, ani skąd padły wystrzały. Było widać tylko krew, aktywacje pożerania przestrzeni Rashoumona, tworzącą tarczę oraz dało się usłyszeć jęk, alarmujący o tym, że ktoś dostał. Dopiero po chwili, gdy pierwszy szok ze wszystkich opadł, wszyscy skierowali swoje spojrzenia w stronę przełożonego, który odwrócony do podwładnych plecami tulił do siebie wystraszonego wystrzałami z broni, syna. Potem spojrzeli na zdezorientowanego, stojącego za czarnowłosym mafiozą, Tygrysołaka. Dopiero na końcu wszyscy z narastającym przerażeniem popatrzyli na Akutagawę z przestrzelonym na wylot lewym bokiem, nadal utrzymującego swoją zdolność, na której utrzymały się wystrzelone kule.
- R..ryuu... - Tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić Atsushi, patrzący z szokiem na swojego chłopaka.
Akutagawa upadł, w ułamku sekundy na kolana, prosto na zimną podłogę. Zakaszlał, wypluwając małą ilość krwi. Miał teraz dwie opcje. Albo ta krew oznaczała, że dostał w jakiś organ wewnętrzny, albo jego choroba znów dała o sobie znać w nieodpowiednim momencie. Sam nie wiedział też z jakiego powodu zrobiło mu się ciemno przed oczami. Może to przez emocje? Bardzo możliwe, jednak nie miał jak rozważać opcji. Nie było na to czasu.
- N..nic mi nie jest. - Szarooki powiedział słabo zanim stracił przytomność, a jego zdolność się dezaktywowała.
Nakajima spanikował. Nie miał pojęcia co ma zrobić. Jego racjonalne myślenie w jednej chwili się wyłączyło. Czuł tylko panikę i rosnąc strach. Niemal paraliżujący, gdyż w pierwszej sekundzie nawet nie mógł się poruszyć. Ocucił go dopiero Dazai, starający się uspokoić własne dziecko, który powiedział mu, że ma się wziąć w garść, gdyż inaczej Ryuunosuke może się wykrwawić. Po tych słowach, coś w Nakajimie drgnęło i szybko ukląkł przy swoim chłopaku, starając się zatrzymać krwawienie z jego boku.
Osamu w tym czasie wysłał jedną z zaufanych osób oddziału Chuuyi, w tym przypadku Akio, aby pobiegł po Yosano. Chłopak chociaż był zszokowany, szybko pobiegł po kobietę w przejściu mijając miedzianowłosego, zdezorientowanego mafioza, który wszedł do pomieszczenia i starając się zrozumieć sytuację, popatrzył po ludziach.
- Nie było mnie jebane dwadzieścia minut... - Przeciągnął swoim lazurowym spojrzeniem po wszystkich, zatrzymując się na płaczącym z przerażenia dziecku. - Co tu robi Shou?! - W ułamku sekundy znalazł się przy swoim ukochanym i pogłaskał malucha po ciemnych włoskach.
- M..ma..mama! - Rozpłakany trzylatek wyciągnął rączki do egzekutora, który szybko wziął go w swoje objęcia i przytulił do siebie mocno, już ignorując fakt, jak malec go nazwał.
- Już dobrze, moje maleństwo. - Ucałował delikatny policzek synka, tuląc go do siebie jeszcze mocniej, aby tylko go uspokoić. - Co się tu stało? - Spojrzał zdenerwowany na Osamu, kątem oka widząc, jak Atsushi stara się zatamować krwawienie z boku, nieprzytomnego Ryuu.
- Ktoś do nas strzelał. Akutagawa-kun dostał, a następnie ochronił nas, przed kolejnymi pociskami. - Czekoladowooki wytłumaczył całą sytuacje w dużym skrócie. - Jestem pewny, że strzelała osoba w tym pomieszczeniu. - O dziwo ze spokojem spojrzał po twarzach nadal zszokowanych ludzi.
CZYTASZ
Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //Fanfiction #2
FanfictionOd wydarzeń z poprzedniej części minęły trzy lata. Mafia Portowa i Agencja Detektywistyczna cały czas rozwijają swoją współpracę. Dazai Osamu wyjechał na misję i nie ma o nim żadnych wieści, przez co Chuuya zaczyna się o niego martwić, co jest dość...