Gdy Park Jimin i Kim Taehyung wyruszają do nawiedzonego domu, szybko przekonują się, że na świecie istnieją zjawiska, których nie da się po prostu zdefiniować, ani dokładnie wytłumaczyć.
Życie Jimina komplikuje się za sprawą jednego, małego, niefor...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
○ 𝓹𝓵𝓪𝔂𝓲𝓷𝓰 𝔀𝓲𝓽𝓱 𝓯𝓲𝓻𝓮 ●
Moje serce trzepocze dzisiejszej nocy. Zastanawiam się, czy ty. Jesteś za dobry by być prawdziwy. I czy byłoby w porządku, jeśli trzymałbym cię trochę bliżej.
Park Jimin podobnie jak jego przyjaciel Kim Taehyung rzadko kiedy słynął z naprawdę dobrych pomysłów, których realizacja wychodziła tak jak sobie zaplanował. Zazwyczaj ów plan okazywał się nierealny, albo sam Park tracił motywację do działania. I cóż, dzisiaj miał jej zdecydowany nadmiar. Gdy słońce zachodziło, uknuł plan, według niego idealny do zrealizowania. Dzięki poznaniu nieco bardziej wampirów i ich umiejętności oraz typowych zachowań, mógł dostosować go do nich i troszkę ich przechytrzyć. W końcu miał wszystko czego potrzeba do wykonania, a przede wszystkim miał nadzieję (zgubną, ale była).
Kiedy tylko wybiła godzina dwudziesta druga na starym zegarze stojącym, który znajdował się w przestronnym salonie, oświadczył swoim nowym kolegom wampirom, z którymi do tej pory przesiadywał, że chyba pójdzie się już położyć spać. Skierował się w swoim normalnym tempie do pokoju, nie chcąc wzbudzać nawet najmniejszych podejrzeń. Starał się również odtrącić wszystkie myśli związane z ucieczką, aby żaden wampir nie wniknął do jego głowy i nie przeszkodził mu.
Z wysokiej półki zgarnął torbę, którą pożyczył od niczego nieświadomego Baeka i zaczął upychać do niej pierwsze lepsze ubrania, jakie tutaj dostał. Nastolatek trochę się stresował, że może o czymś zapomniał, ale wcześniej dokładnie przewertował grafiki najważniejszych wampirów, które były w stanie zagrodzić mu drogę, aby mieć pewność, że wieczorem większość z nich będzie w domu. W końcu nie opłacało się podejmować tak radykalnych kroków tylko dla 1/3 klanu Jeongguka. Dzisiaj była jego jedyna szansa, kiedy wieczorem, z racji koreańskiego święta pozamykane były wszelkie puby i kluby, a otwarte były tylko sklepy całodobowe. To była ta chwila, szansa, okazja, którą podarował mu sam Bóg.
Zerknął na zegar elektroniczny stojący na szafce nocnej koło łóżka. Wskazywał odpowiednią godzinę, aby ulotnić się z pokoju, do którego liczył, że już nigdy nie powróci. Był głupi, bo pisał się na murowaną śmierć, ale chciał wyjść z tej przeklętej willi i wrócić do domu, do przyjaciela.
Szedł szybkim krokiem przez korytarz, który pogrążony był w pudrowo różowej chmurze. Na schodach minął wampira, który teraz smacznie sobie spał, a w salonie spotkał ich jeszcze więcej. Szczerze mówiąc, ten widok bardzo go cieszył i gratulował sobie, że poprosił o pomoc Dahye. Może na początku jej nie ufał, jednak kiedy zgodziła się mu pomóc (po długich prośbach), polubił ją, chociaż i tak już więcej się nie spotkają.
Droga do wyjścia była już prosta. Każdy wampir w domu pogrążony był we śnie i nikt, ale to nikt, nie mógł go już powstrzymać. Krwiopijcy obudzą się dopiero rankiem i już go nie znajdą. Nie przyjdą po niego do domu przecież, prawda? Nie zabiją jego rodziny, aby go dorwać, skoro Jeon dał mu wolny wybór. Jeżeli Park chce najpierw oszaleć, a potem umrzeć, to niech robi, co mu się żywnie podoba. Jego wybór.