eighteenth shot

1.3K 113 68
                                    

○ 𝓹𝓵𝓪𝔂𝓲𝓷𝓰 𝔀𝓲𝓽𝓱 𝓯𝓲𝓻𝓮 ●

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

○ 𝓹𝓵𝓪𝔂𝓲𝓷𝓰 𝔀𝓲𝓽𝓱 𝓯𝓲𝓻𝓮 ●

[znów niesprawdzony]

Jako pierwszy otrzeźwiał Jimin, który szybko odepchnął od siebie wampira i rzucił się w stronę samochodu, który był dla niego teraz jedyną ucieczką. Choć tak naprawdę był pułapką, w której za chwilę znalazł się także Jeon, który nie dał tego po sobie poznać, ale był sparaliżowany i przestraszony. Strasznie się obwiniał, bo wiedział, że za żadne skarby nie powinien dopuścić do sytuacji, która niefortunnie zaistniała. 

Park trzymał mocno i kurczowo przy sobie paczkę, po którą przyjechali. W głowie powtarzał sobie, że jeszcze trochę i kto wie...jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to wróci jeszcze dzisiaj do "domu". Skończy z przeklętymi wampirami, wiedźmami, czarownicami i innymi kreaturami. Jednak ilekroć próbował wymazać z umysłu pocałunek i zastąpić go np. obrazem rodziny, on powracał z jeszcze większą siłą. Młodszy musiał przyznać, że przyjemnie całowało się Jeona. Żonatego Jeona. Jeona, który był krwiożerczym monstrum. Jeona, o którym nie wiedział praktycznie nic.

Do willi dotarli w zastraszająco szybkim tempie, dzięki starszemu, który pędził na złamanie karku do celu. A wszystko po to, aby wydostać się z tej niezręcznej sytuacji i na nowo rozpocząć budowę dystansu w stosunku do człowieka. Gdy tylko starszy zaparkował na małym parkingu z boku budynku, Jimin odpiął pasy i wyskoczył z pojazdu omal się nie przewracając. Wtedy właśnie wampir odetchnął z ulgą i w wampirzym tempie skierował się w stronę drzwi wejściowych.

- Całkiem długo was nie było, wszyscy czekaliśmy. Gdzie się jeszcze zatrzymaliście? - usłyszał Jeon, gdy przekroczył próg i stanął w bezpiecznej odległości od naznaczonego. Jennie skrzyżowała dłonie i posłała parze podejrzliwe spojrzenie.

- Jinwoo przeciągał wszystko w nieskończoność. Zresztą gdzie jest Dahye? - spytał Wódz, taksując wszystkich zgromadzonych chłodnym i beznamiętnym spojrzeniem. Wampirzyca już nic nie odpowiedziała tylko ruszyła przodem, kierując się w stronę schodów. Wampiry i jeden człowiek posłusznie za nią ruszyli.

Po chwili znaleźli się w ogromnym pomieszczeniu, którego Park jeszcze nigdy wcześniej nie widział. Pokój ten przypominał przestrzenny gabinet lekarski tylko ulepszony, niż te w koreańskich szpitalach. Na samym środku, w centrum umieszczona była kozetka lekarska. Dahye krzątała się przy blacie i specjalnym stoliku na kółkach na którym miała rozłożone najpotrzebniejsze rzeczy. Swoje fioletowe włosy spięła w koka, a na ciało przyodziała kitel lekarski. Jej dłonie osłonięte były rękawiczkami nitrylowymi. Wyglądała dokładnie tak jak lekarz przed wielką operacją, a nie czarownica. 

Nie było wielkiego kotła, nie było szamanki, nie było dziwnego zapachu, nie było świec, ani półmroku. Było bardzo normalnie...aż za normalnie.

- Skoro jest już nareszcie krew, to mamy już wszystko - potwierdziła Jang i lekkim ruchem głowy zaprosiła Jimina bliżej siebie. Nastolatek zajął miejsce na kozetce i spojrzał zgoła przerażony na kobietę.

Playing with Fire | Jikook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz