Chris POV
Musiałem dzisiejszego ranka zostawić Belle samą w domu. Ufałem jej, zreszta, sama wiedziała co będzie ją czekać jeśli podejmie się próby ucieczki. Oczywiście, że nie chciałem wobec niej używać jakiejkolwiek przemocy, czy kar, ale sama mnie do tego zmuszała.
Podniosłem się ostrożnie z łóżka, aby jej nie wybudzić. Spała tak słodko. Uśmiech od razu pojawił się na moich wargach, ucałowałem ją w czoło, a chwile później zniknąłem z łazience. Wziąłem szybki prysznic, po czym nago wyszedłem z łazienki przecierając twarz. Dość szybko się ubrałem, ostatni raz ucałowałem moją małą w czoło, a gdy usłyszałem jej pomruk, cicho się zaśmiałem.
Niestety, obowiązki wzywały.
Opuściłem naszą sypialnie, po czym udałem się schodami na dół. Gdy opuściłem rezydencje, załączyłem jeszcze alarm w razie gdyby jednak Bella postanowiła podjąć się próbie ucieczki. Westchnąłem gromko, wsiadając za kółko samochodu. Od razu ruszyłem w stronę miejsca docelowego. Gdy byłem już pod klubem, niezbyt zadowolony tym faktem wysiadłem z samochodu. Mogłem właśnie jeść śniadanie z Bellą, ale nie, bo przecież te zjeby nie potrafią sami zająć się sprawami i oczywiście ja muszę paprać się we krwi. Niby nie pierwszy raz będę to robić, ale i tak nie byłem zadowolony moim porankiem. Mam nadzieję, że później się to zmieni.
Nie czekając, wysiadłem z samochodu i od razu wszedłem do środka klubu, patrząc na te wszystkie pijackie mordy. Parsknąłem śmiechem, gdy nawet niektórzy pieprzyli się po katąch. Że też nie mają wstydu. Pokręciłem głowa na boki, i skierowałem się schodami na dół, wchodząc na praktycznie podziemia klubu. Trzasnąłem za sobą drzwiami i wszedłem do jednego z pomieszczeń, gromko wzdychając.
-Serio? I do rozjebania takiego szczura byłem wam potrzebny? -odezwałem się z irytacja. Przecież bez problemu rozprawiliby się z tym gościem.
-Szefie.. -zaczął Pablo, ale szybko mu przerwałem morderczym spojrzeniem.
-Ile czasu upłynęło od spłaty? -zapytałem, odbierając od Camerona nóż. Trochę zabawy nie zaszkodzi, prawda? A skoro już tutaj jestem, to się zabawie. Chociaż tyle będę z tego miał. -Zadałem kurwa pytanie. -warknąłem bardziej zdenerwowany.
-D.. dwa miesiące.. -szepnął przestraszony mężczyzna. No proszę, jak łatwo niektórych złamać. Nawet tych najodważniejszych.
-Dwa jebane miesiące, a ja wciąż nie widze pieniędzy. Podliczając.. z osiem kresek, no chyba, że wolisz od razu strzał. -parszywy uśmiech wpłynął na moje usta. Byłem zły na swoich ludzi, że tak długo czekali na pieniądze za towar. Dwa miesiące? No błagam. -Spokojnie, aż taki brutalny nie jestem, chyba jedna kreska na podcięcie gardła mi wystarczy. -chrypnąłem, zbliżając się do ofiary. Wyłączyłem swój słuch, nie reagowałem na jego błagania i krzyki. W takich momentach nie byłem sobą. Jednym ruchem rozciąłem mu gardło, a krew nawet prysnęła na moją koszulę przez co westchnąłem. Bella oszaleje.
Kurwa, muszę się spieszyć skoro mamy zjeść razem obiad.
-Nie mam czasu. Zajmijcie się nim do końca, a z ciałem wiecie co zrobić. I kurwa, jak macie mi dawać takie pizdy to od razu oddajcie też siebie. -mruknąłem obojętnym tonem głosu mimo panującej złości w moim ciele. Rzuciłem nóż na ziemie i znudzony tym teatrzykiem wyszedłem z pomieszczenia. Wbiegłem po schodach na górę, a chwile później opuściłem klub. Od razu ruszyłem do domu, gdzie czekała już na mnie Bella.
Po podjechaniu na posesje rezydencji, od razu wyskoczyłem z samochodu. Zauważyłem Belle w oknie, ale gdy tylko zauważyła samochód od razu zniknęła, przez co się zaśmiałem. Wysiadłem z samochodu, zamykając go i udałem się po schodkach do drzwi. Od razu je otworzyłem, a moja kruszynka od razu była naprzeciw mnie. Tak, zażądałem, że gdy tylko skądś wracam ma na mnie czekać przy drzwiach.
Od razu rzuciła się w moje ramiona, a ja ją w siebie wtuliłem, skradając pocałunek z jej ust. Po chwili jednak się ode mnie odsunęła i spojrzała na koszule przerazona.
-Chris.. -przyłożyłem palec do jej warg nie dając jej szansy na dokończenie. Nie chciałem się z nią jeszcze o to wykłócać, dobrze wiedziała czym się zajmuje, a za każdym razem na widok krwi na moich ubraniach reagowała przerażeniem czy piskami.
Zamknąłem drzwi nogą, po czym się rozebrałem z butów i marynarki. Bella zrezygnowała z dalszych pytań, a ja usłyszałem jej westchnięcie. Nie spodobało mi się to, ale nie skomentowałem tego.
Bella POV
Westchnęłam cicho z rezygnacji. Ciagle to samo. Pokręciłam głowa na boki i zaczelam rozpinać koszule Chrisa.
-Obiad gotowy? -zapytał, wodząc wzrokiem za moimi opuszkami palców, a ja kiwnelam lekko głowa.
-Tak, zrobiłam nam spaghetti z pieczonymi pomidorami.. -szepnelam, zdejmując koszule z jego ramion. Odsunelam się od niego i powędrowałam do łazienki na dole od razu zajmując się włożeniem koszuli do prania. Od razu załączyłam pralkę, po czym wyszłam z łazienki.
Chris ruszył do kuchni z nagim torsem, a ja lekko przegryzłam dolna wargę. Okej, może gdyby nie fakt, że jest psycholem i mnie porwał, to nawet mogłabym zawiesić na nim oko. I tutaj nie mogę skłamać, bo ciało jednak miał w cholerę idealne. Dużo ćwiczył na siłowni, no ja właściwie cały czas ćwiczyłam razem z nim i robiłam za jego pomoc przy ćwiczeniach.
-Cudownie. Bello, nie zapominaj, że mamy porozmawiać na temat dziecka. -słysząc te słowa, wciągnęłam gwałtownie powietrze w płuca. No tak, teraz muszę się jakoś wydostać z tego bagna.
-Wiem Chris. -mruknelam, zasiadając z nim przy jednym stole. Podsunelam do siebie talerz z moją porcją, przy okazji grzebiąc widelcem w spaghetti. -Ale nie jestem do końca pewna, czy jestem gotowa żeby mieć dziecko. Poza tym, my nawet nie jesteśmy zaręczeni, ani nic. A chciałabym, aby dziecko było po ślubie, wiec musimy się z tym jeszcze wstrzymać. -moim zdaniem jakoś wybrnęłam z tego tematu. Bałam się tylko jego reakcji, przecież mógł się nie zgodzic.
-Rozumiem kochanie, jeśli nie jesteś gotowa, nie będziemy się spieszyć. -przyznam, że totalnie zbił mnie z tropu. Co w niego dzisiaj wstąpiło? Był miły.. dopisywał mu humor.
-Naprawdę? To znaczy.. cieszę się, że nie naciskasz. -chrząknęłam, biorąc głęboki wdech. Kamień z serca. Już się bałam, że będzie mnie zmuszał do zajścia w ciąże i urodzenia mu dziecka. Był do tego zdolny.
-Chris? Chciałabym dzisiaj wyjść z domu. -odezwałam się, jedząc spokojnie swój posiłek. Niestety, chłopak przerwał swoją czynność.
-Dzisiaj? Tak teraz? Jeśli chcesz, możemy wyjść pod wieczór na jakiś spacer po parku, teraz chciałbym spokojnie zjeść obiad, a później odpoczac. -oznajmił spokojnym głosem. Cholera, on naprawdę jest bipolarny. Ale trudno, będę cieszyć się momentem w którym jest naprawdę miły i.. kochany.
-Więc wieczorny spacer. -kiwnęłam lekko głowa, wracając do jedzenia posiłku.
Resztę dnia spędziliśmy na wspólnym oglądaniu filmów i okazywaniu sobie czułości. Właściwie to Chris ciagle mnie całował i do siebie tulił, a ja odwzajemniałam te gesty, żeby się nie wściekł. Nie chce psuć jego humoru.
Wieczorem poszliśmy na zaplanowany spacer do parku, rozmawialiśmy normalnie i nawet od czasu do czasu się śmiałam z Chrisa i jego dziecinnego zachowania na placu zabaw. Tak, udało mi się go namówić na plac zabaw. Nie wiem co się z nim dzisiaj stało, ale błagam Boga, żeby był już taki przez cały czas.
Jednak moje błagania nie zostały wysłuchane.