Chris chodził poddenerwowany po szpitalnym korytarzu. Bella była właśnie w sali operacyjnej, żeby wyciągnąć jej łuskę. Chłopak był zestresowany, nawet nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że może jej już nigdy nie ujrzeć. Nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Gdy tylko drzwi się otworzył od razu podszedł szybkim krokiem do łóżka, na którym była przewożona Bella.
-Co z nią? -zapytał przerażony, ujmując delikatną dłoń dziewczyny. Wszedł z lekarzem i pielęgniarkami na sale, w której miała leżeć dziewczyna.
-Wyciągnęliśmy łuskę od naboju, musi teraz odpoczywać. Za kilka godzin powinna się obudzić. Jednak proszę nie siedzieć tutaj zbyt długo. -chrypnal lekarz, na co Chris pokiwał głowa na znak zrozumienia. Mimo tego, że miał tutaj nie siedzieć i tak zostanie z nią do końca. Czuł niesamowitą ulgę, że udało się wyciągnąć łuskę, a ona sama powinna zbudzić się za kilka godzin.
Gdy tylko lekarz wraz z pielęgniarkami opuścili sale, od razu usiadł koło łóżka, cicho wzdychając. Ujął ponownie dłoń dziewczyny i musnął delikatnie jej wierzch. Znowu pozwolił swoim emocją wyjść na światło dziennie i nie przejął się łzami, które spływały po jego policzkach.
-Wiem jakim potworem dla Ciebie byłem, ile krzywdy Ci przyrządziłem, ale nigdy w życiu.. nigdy w życiu nie chciałem, żeby doszło do takiej sytuacji, tak bardzo Cię przepraszam za wszystko co zrobiłem, jestem okropny.. -wymamrotał, zaciskając swoje powieki. -Proszę Bella, proszę, uratuj mnie.. uratuj mnie z tego całego syfu, nie chce już dłużej być tym kim byłem do tej pory, chce się zmienić.. dla Ciebie.. -wyszeptał, przykładając policzek do jej delikatnej dłoni. -Tak bardzo Cię kocham.. obiecuje, że już nigdy więcej nie podniosę na Ciebie ręki, nie będę wrzeszczeć, nigdy więcej nie przyjdę naćpany i.. nigdy więcej nie sprzedam komukolwiek tego gówna. Zmienię się dla Ciebie, obiecuje.. -otworzył powieki, podnosząc wzrok na jej spokojną twarz. Nachylił się nad nią, całując ją w czoło. Odsunął się delikatnie pociągając nosem i wytarł policzki, ale to nic nie dało. Znowu łzy opuszczały jego powieki. -Bella.. zacznijmy wszystko od nowa, wyprowadźmy się stad.. zawsze chciałaś poleciec do Paryża, może tam zaczniemy nowe życie? Z daleka od mojej powierzonej przeszłości. -pokręcił głowa na boki, ściskając dłoń ukochanej.
Gdy Bella leżała nieprzytomna na jego dłoniach, dotarło do niego, że przez to całe gówno mógł ją na zawsze stracić. Nie chciał już dalej ciągnąć takiego życia, chciał się zmienić. Dla niej.
-Przestań beczeć. -wyszeptała cicho dziewczyna, przez co Chris zerwał się z miejsca. Był w tym momencie taki szczęśliwy, że jego ukochana się obudziła.
-Bella.. mój Boże.. -wyszeptał, przytulając się do niej ostrożnie i ucałował ją w czoło kilka razy.
-Jestem podobna do Boga? -uniosła lekko kącik do ust, a cichy śmiech opuścił wargi chłopaka. Ucałował ją ostatni raz w czoło, po czym się odsunął i podszedł do drzwi od sali otwierając je.
Od razu zawołał lekarza. Niestety sam musiał opuścić sale, żeby lekarz na spokojnie mógł przeprowadzić badania. Czekał cierpliwie. W tym momencie liczyło się to, że jego mała maruda się obudziła. Że była przy nim.
Gdy tylko lekarz opuścił sale od razu wszedł do środka, podszedł do łóżka i usiadł ostrożnie obok dziewczyny.
-Tak bardzo się martwiłem, co Ci strzeliło do głowy Bella? Proszę Cię, nie rób tego nigdy więcej.. załamałbym się. -wyszeptał, układając się na łóżku obok niej.
-Będziesz mi teraz prawił morały? -wyszeptała, skrzywiając wargi przez przeszywający ją ból w klatce piersiowej. -Chris.. -dodała po krótkiej chwili, spoglądając na zatroskane tęczówki chłopaka.
-Zawołać znowu lekarza? -zapytał cicho, kładąc dłoń na jej policzku. Bella pokręciła głową przecząco na boki. Wmawiała sobie, że ból jest tylko chwilowy.
-Nie.. po prostu.. -przerwała na moment. Wzięła głęboki wdech, po czym oblizała swoje spierzchnięte usta. -Uratuje Cię.. wyjdziesz z tego.. -lekko uniosła kącik ust do góry.
Chris nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. W głębi serca myślał, że po tym wszystkim nie będzie chciała go znać i się od niego uwolni, że o nim zapomni, a tymczasem? Chciała mu pomóc. Chciała go uratować.
-Naprawdę? Tak bardzo Cię kocham.. -wyszeptał, ujmując w dłonie jej policzki i ucałował ją czule w usta.
-Ja Ciebie też.. -szepnęła z uczuciem i prawdą w głosie.
Sama była zdziwiona. Po raz pierwszy nie kłamała. Nie wciskała mu żadnego kitu, że go kocha. Powiedziała to z samą prawdą i uczuciem. Ona naprawdę go kochała. Nawet mimo tego, co jeszcze kilka godzin temu miało miejsce. Kochała najbardziej porąbanego i niebezpiecznego mężczyznę w Las Vegas.