/11/

45 9 0
                                    

Obudziłam się z zawiązanymi oczami. Chciałam krzyknąć, ale moje usta były zakneblowane, również moje kończyny były czymś związane. Próbowałam się poruszyć, ale więzy oplatające moje ciało były bardzo ciasne. Nagle ktoś zerwał mi opaskę z oczu. Na początku zaślepiło mnie światło, ale zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się dookoła. Stał nade mną mnich w długim białym habicie, a ja znajdowałam się na pokładzie jakiegoś samolotu?

-Mam nadzieję, że się panienka wyspała? - zapytał z uśmiechem, na co ja wściekle pokręciłam głową - Przepraszam, za wszelkie niewygody w podróży, ale takie dostaliśmy wytyczne.

Mnich odwiązał moje usta.

-Od kogo? - wychrypiałam

-Od naszego szefa oczywiście - odpowiedział

Zadawałam milion pytań, ale na żadne z nich mężczyzna nie raczył odpowiedzieć. Dał mi się napić wody i posadził mnie w fotelu, gdyż wcześniej leżałam na ziemi. Bolały mnie chyba wszystkie kości. Nagle wszedł drugi mnich i coś wyszeptał na ucho do mężczyzny. Ten skinął głową i się oddalili, a później wrócili ze strojem do spadochroniarstwa?

-Co to kurwa jest?

-Nie bluźnij, dziecko - powiedzieli niemal równocześnie i ubrali mnie w ten strój. Podnieśli mnei na równe nogi i wyprowadzili z podkładu do magazynu. Zobaczyłam mężczyznę stojącego tyłem do mnie. Również miał strój do spadochroniarstwa. Czy to nie był?

-Claro, nareszcie - odezwał się Andres, odwracając się z uśmiechem

-C-Co tu się dzieje? - zapytałam kompletnie zdezorientowana, po czym krzyknęłam, gdy wejście do samolotu się otworzyło.

-Daj rękę, kochana - powiedział, splatając nasze dłonie i prowadząc mnie do wyjścia

-Andres, nie idę tam, ja mam lęk wysokości! - krzyknęłam kiedy mnisi niemal siłą mnie zaprowadzili do włazu

-Na trzy, chłopcy - oznajmił Andres do mnichów, którzy niechętnie pokiwali głowami - Claro...

-Jeden!

-Wiem, że nie znamy się długo, a to decyzja na całe życie. Nie musisz od razu odpowiadać...

-Dwa!

-Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemii...

-Trzy!

-I wyjdziesz za mnie!?

Nie zdążyłam nawet zastanowić się nad jego słowami, gdyż zostałam wypchnięta z samolotu. Krzyknęłam, chyba najgłośniej w swoim życiu. Po chwili poczułam dłonie Andresa i jego uspokajający głos, że mam rozpiąć spadochron, co szybko uczyniłam. Drogi Boże, ziemia z tej perspektywy jest taka piękna. Mój strach szybko zastąpiła dzika radość, a później znów przerażenie. Andres poprosił mnie o rękę.

Gdy wylądowaliśmy na ziemi, zobaczyłam wszystkich z ekipy. Na wielkiej polanie była ogromna altana w której zespół grał muzykę i stały stoliki. Obok odświętnie ubranych moich przyjaciół stało najnowszy McLaren i Tesla, a w niej żywy tygrys.

-Skarbie - szepnął Andres, który już pozbył się stroju do spadochroniarstwa i teraz stał przede mną w garniturze. Czym prędzej sama również zdjęłam go i zostałam w piżamie. Cudownie.

-Powtórzę pytanie, czy zostaniesz moją żoną? - zapytał, klękając na jedno kolano i wyciągając z kieszeni pudełko z pierścionkiem z wielkim diamentem.

Wstrzymałam oddech i spojrzałam w jego oczy. Czy naprawdę chciałam wieść życie u jego boku? U boku najniebezpieczniejszego człowieka jakiego znałam?

-Powiedz tak, zdziro! - pisnęła Grace

-Tak, Andres! - krzyknęłam, rzucając się w jego ramiona i czule całując go w usta. Mężczyzna roześmiał się w moje wargi i wsunął mi pierścionek na palec, a wokół rozległy się głośne owacje i wiwaty. Omal nie zeszłam na zawał, kiedy ktoś (podejrzewam Emily) wypuścił fajerwerki i białe ptaki.

-Moja narzeczona nie może się jeździć byle czym, więc kupiłem Ci samochód - wyjaśnił, wskazując na dwa auta - Nie wiedziałem, który Ci się bardziej spodoba, więc kupiłem dwa.

-A tygrys jako gratis? - zapytałam z przekąsem

-Szejk z Dubaju wisiał mi przysługę.

Resztę dnia minęła nam na bardzo miłych i przyjemnych chwilach. Na szczęście Bella przywiozła mi śliczną czarną sukienkę i nie musiałam już chodzić w piżamie. Większość czasu spędzałam z Andresem. Zaliczyłam pierwszą przejażdżkę moimi samochodami, a gdy reszta opijała Teslę i McLarena, ja z Andresem opijaliśmy je w inny sposób na tylnym siedzeniu Tesli.

Impreza skończyła się, gdy Grace obrzygała dwóch kelnerów, Lucas i Emily zaczęli uprawiać dziki seks na jednym ze stolików, a Bella omal nie rozjechała swoim Mustangiem czterech mnichów. Gdy wróciliśmy do domu, przyznam, że ja i Andres jeszcze długo nie spaliśmy, kochając się w blasku księżyca, już jako narzeczeni.

.

Life On The Edge Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz