/19/

45 11 1
                                    

Emily wyleciała z Australii do Holandii dwa dni temu i odtąd nie mamy z nimi żadnych kontaktów. Oczywiście, Andres wiedział o całej sytuacji, ale nawet nie raczył mi o tym wspomnieć. Wszystko dla mojego dobra.

Siedziałam sobie właśnie z brunetem na patio, pijąc wino i prowadząc pogawędkę, gdy Ander i Grace przybiegli do nas zdyszani i zmęczeni.

-Ander, wydaje mi się, że jesteś posłańcem złych wiadomości, więc nawet boje się spytać co tym razem - westchnęłam, upijając łyk wina

-W Sewilli wybuchła strzelanina w której ucierpieli Lucas i Emily - powiedział, a Andres zaklnął po hiszpańsku 

-Co z nimi? - zapytał

-Na razie wiadomo tyle, że Lucas jest w ciężkim stanie , a Emily nadal się nie obudziła.

Wstałam z krzesła i oparłam się o płotek.

-Mam nadzieję, że to nie wasze kolejne głupie gierki - powiedziałam, patrząc z wyrzutem na Andresa, który pokręcił głową

-Wyślij po nich samolot, oni muszą zostać tu przetransportowani - rzucił brunet, wstając z krzesła i podchodząc do mnie

-Nie uważasz, że skoro są w takim stanie, to to jest trochę, zbyt niebezpieczne? - zapytała Grace

-Musimy ich dostać pierwsi niż rodzina Torricelli - Andres zmrużył oczy - Wyślij do Sewilli Helsi i Agathę, niech przewiozą tu ich. Byle szybko. 

Ander szybko odszedł, a Andres objął mnie czule. Dałam znak Grace, żeby spierdalała.

-Wszystko będzie dobrze, kochanie - wyszeptałam w jego szyję - Poradzimy sobie ze wszystkim. Razem.

.

Life On The Edge Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz