Capítulo 14

1.6K 108 13
                                    

Obudziłam się po wielu godzinach, rozumiejąc, że poranek już dawno minął. Sięgając pamięcią wstecz, nie przypominałam sobie, żebym przespała kiedykolwiek tak długo. Dyrektorski zegarek stojący na dużym, drewnianym biurku wskazywał godzinę czternastą. Kiedy ten czas przepłynął?

Podniosłam się i prędko sięgnęłam po butelkę wody. Teraz leżało ich tu kilka, ktoś musiał donieść je, gdy spałam. Obok leżało również pudełko z jedzeniem.

Bolała mnie niemiłosiernie głowa. Usiadłam przy niewielkim stoliku, żeby zjeść śniadanie, które równie dobrze można było nazwać obiadem.

Kanapki z serem i pomidorem. Jako zakładnicy nie mogliśmy narzekać. Catering pierwsza klasa.

Podczas gdy jadłam, powolnie przeżuwając każdy kawałek, ktoś zapukał do drzwi. Drewniana powłoka uchyliła się, a przez powstałą szparę zajrzała do mnie młoda kobieta.

– Już wstałaś? – Spojrzałam na uśmiechniętą Nairobi. – Wyspałaś się lepiej niż my wszyscy.

– Nie czuję się tak – zaśmiałam się, przecierając zaspane oczy. – Coś się działo, kiedy spałam?

Patrzała na mnie uważnie, wchodząc w głąb pomieszczenia. Teraz zauważyłam, że niesie ze sobą dwa kubki kawy.

– Działo się dużo – zarechotała radośnie. – Drukarnia pędzi pełną parą.

A więc tak to wyglądało. Produkcja pieniędzy trwała w najlepsze. Nie zamierzali jej przerywać nawet na noc.

– Nie kradniecie pieniędzy z sejfu, prawda?

– Nie. Nic nie będziemy kraść. Sami stworzymy dla siebie pieniądze – oznajmiła, jak gdyby wpadła na najbardziej genialny plan świata.

Zmarszczyłam brwi.

– Wiecie, że produkcja dodatkowych pieniędzy jest bezsensowna? – zapytałam. – Prowadzi do inflacji i ...

– Spokojna twoja głowa. My już wszystko mamy dobrze zaplanowane – odpowiedziała z uśmiechem.

Nie drążyłam dalej, wiedząc, że i tak nic mi nie powie. Wypiłam natomiast kawę, która rozbudziła mnie na trochę i zmniejszyła pulsujący ból w głowie.

– Nie chcesz skorzystać z toalety? – zapytała dziewczyna.

– Jak najbardziej.

Zaprowadziła mnie korytarzem do części mennicy, której jeszcze nie widziałam. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Szłam prędkim krokiem tuż obok niej, kątem oka spoglądając na broń, trzymaną przez nią w rękach. Wydawała się do niej cholernie pasować, pomimo jej dosyć szczupłej, lecz wysokiej budowy ciała.

– Nairobi! – Czyiś głos za naszymi plecami, kazał nam się zatrzymać. Odwróciliśmy się, żeby dostrzec Helsinki.

– Coś się stało, Helsi?

– Mogłabyś na moment mi w czymś pomóc?

Nairobi spojrzała na mnie.

– Mogę ci zaufać? – Przymrużyła powieki.

– Możesz, ale chyba nikt tutaj o zdrowych zmysłach, już w to nie uwierzy. Po poprzedniej nocy – sprecyzowałam, wzruszając ramionami.

– Ja dam ci szansę. – Uśmiechnęła się. – Łazienka jest zaraz na lewo, jak skręcisz w prawo. Ja zaraz do ciebie dołączę.

Przytaknęłam i bez zbędnych pomysłów ruszyłam we wskazaną stronę.

Nie miałam już w planach więcej kombinować. Zbędne było niewielkie uprzykrzanie im życia, na które było mnie stać. Oni i tak potrafili sobie z tym poradzić, a ja, tymi drobnymi wykroczeniami, ryzykowałam tylko gorszego traktowania, na które nie mogłam narzekać. Jedzenie było dobre. Szczerze gorsze jadłam każdego poranka, spiesząc się na uczelnie.

Zbliżałam się do toalet, kiedy niespodziewany dźwięk strzału i przytłumiony kobiecy wrzask sprawił, że natychmiast zamarłam. Bez wątpienia dochodził z damskiej łazienki, do której właśnie miałam wejść.

Co tam właśnie się wydarzyło? Wolnym krokiem podeszłam do drzwi.

Byłam przerażona, nasłuchując przez dłuższą chwilę odgłosów dochodzących zza drewnianej powłoki.

– Już, już, już – mówił ktoś kojącym głosem. – Już po wszystkim, już...

Jakaś kobieta płakała. Czarne scenariusze malowały się w mojej głowie, kiedy moja dłoń z wolna łapała za klamkę drzwi.

– Już zaraz nie będzie boleć – kontynuował męski głos.

Chciał ją zabić? Kurwa...

Pod wpływem adrenaliny otwarłam gwałtownie drzwi.

Zawirowało mi w głowie od widoku krwi i metalicznego jej smrodu. Podłoga łazienki pokryta była czerwoną mazią, w której dwie osoby zdawały się topić. Scena morderstwa, jak ze zdjęć kryminalnych, które pokazywali nam czasem studenci kryminalistyki, którzy spotykali się z nami na uczelni. Poczułam te same ściskające mój żołądek emocje, tyle że obrazek przede mną nie był już nielegalnie ściągniętym skądś zdjęciem, a rzeczywistością, którą pragnęłam wymazać z pamięci.

W tym wszystkim nie pasowało mi tylko jedno. Twarze dwóch osób. A szczególnie tej, która w mojej wyobraźni leżała już martwa. Bo po morderstwie jedna osoba powinna leżeć martwa, prawda? A teraz, dwie patrzyły na mnie z przerażeniem, którego nigdy w życiu u nikogo nie widziałam. Strach wypisany na ich twarzach przyprawił mnie o dreszcz – o wiele większy niż widok kałuży krwi.

Denver i zakładniczka. Ta blondynka w kręconych włosach, którą widziałam już w towarzystwie Arturo.

– Co tu... – zaczęłam jękliwie, pragnąc usłyszeć, jakiekolwiek wyjaśnienia.

– Błagam cię! – wyszeptał głośno Denver. – Nic nikomu nie mów.

Nie rozumiałam. Podeszłam prędko do dziewczyny. Jej nogawka przybrała ciemniejszego czerwonego koloru na udzie.

– Postrzeliłeś ją? – warknęłam, kryjąc twarz w dłoniach. Co tu się do cholery działo?

– Tylko w udo – odparł spanikowany.

– Tylko? – krzyknęłam, kucając koło nich.

– Cicho! – uciszył mnie, chcąc zasłonić mi usta zakrwawioną dłonią. Szybko odsunęłam się, żeby tego nie robił. Był pod wpływem paniki, więc i nie wiedział, co robi. – Błagam cię, nie mów nikomu.

– O tym, że ją postrzeliłeś?

– Berlin kazał mi się jej pozbyć. Przemyciła telefon w gaciach. Monica tego nie chciała. Ja nie potrafiłem...

Zerknął na nią, potem na swoje okrwawione dłonie.

Spojrzałam na blondynkę. Była niewiele starsza ode mnie. Jej włosy były całe we krwi. Oczy opuchnięte łzami.

– Berlin kazał ci ją zabić? – Osłupiałam.

– Błagam, nie wydaj nas. Ukryję ją w drugim sejfie. Zajmę się nią. Błagam, tylko nikomu nie mów, Sava. – Zmiękczył moje imię, co zaskoczyło mnie. – Proszę cię! Błagamy cię. Ona jest w ciąży.

Drzwi do łazienki nagle drgnęły, a ja gwałtownie podniosłam się. Denver rzucił Monicę na bok w momencie, kiedy do pomieszczenia wszedł Berlin.


___________________________________

Kolejny rozdział już w weekend! :) 

Time for change | LA CASA DE PAPEL | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz