Myliłam się, myśląc, że zaprowadzi mnie do reszty w holu głównym. Weszliśmy do biura dyrektora mennicy. Wewnątrz, w oddzielonym zasuwanymi drzwiami od głównego biura, pokoju siedziało kilka dziewcząt. Wystraszyłam się, widząc je tutaj, nie spodziewając, że je tu zastaniemy.
– Poznaj Albę, Silvię, Luizę, Ariadnę i Mayę. Będą ci towarzyszyły – zaczął. – Wszystkie potrzebują ciągłej kontroli lekarskiej, więc będziesz miała zajęcie.
Rozglądnęłam się po młodych kobietach. Dwie z nich były uczennicami. Jedna była kobietą w ósmym miesiącu ciąży. Wszystkie były przerażone, kuliły się na podłodze, niektóre tuląc do siebie.
– Póki mam chwilę, prosiłbym cię na słówko do mojego gabinetu, pani doktor. – Posłał mi uśmiech i zniknął za przesuwnymi drzwiami.
Zanim do niego dołączyłam, kucnęłam blisko kobiet.
– Jak się czujecie?
– Bywało lepiej – odpowiedziała nieśmiało jedna z nich, ta którą Berlin nazwał Ariadna.
– Coś wam dolega? Chciałybyście coś? Tabletki na uspokojenie? Przeciwbólowe. – Wszystkie pokręciły głową, więc zwróciłam się do kobiety z brzuszkiem. – Wszystko gra?
Przytaknęła i posłała mi krótki uśmiech.
– Zrobił wam coś? – zapytałam szeptem, spoglądając na szparę między drzwiami. Byłam pewna, że Berlin podsłuchuje.
– Nie. Po prostu wolałybyśmy być jednak z innymi – oznajmiła Ariadna.
– Nie wiem, czy uda mi się cokolwiek tutaj zdziałać, ale obiecuję, że będę tu z wami siedziała, dobrze?
Moje słowa chyba trochę im pomogły, bo jeszcze zanim wstałam i zniknęłam za drzwiami gabinetu Berlina – poprzednio dyrektora mennicy – one już rozsiadły się na kanapie. Nie były szczęśliwe, ale wyglądały lepiej niż zanim się tu pojawiłam.
– Zamknij drzwi – poprosił Berlin. – Usiądź, proszę. Rozgość się.
Niezbyt chętnie usiadłam na jednym z foteli przed biurkiem.
– Napijesz się czegoś? – zaproponował, sięgając do niewielkiego barku z alkoholami.
– Nie dziękuję, nie piję.
– Nic?
– Nie. Czasem lubię wino, ale...
Berlin żwawym ruchem wyciągnął z barku butelkę nieotwartego wina.
– Też lubię wino – przyznał z uśmiechem. – Szczególnie włoskie.
Też lubiłam włoskie, ale dla swojego dobra nie chciałam przyznać tego na głos.
– Obiecałem sobie, że kiedy skończymy to, co już zaczęliśmy – mówił dalej, rozlewając wino na dwa czyste kieliszki. – to kupię dom w Prowansji, koło niego pole i będę sadził własne winogrono, by produkować z niego pyszne wino. W dębowych beczkach. To jest moje marzenie.
– Bawić się w produkcje wina? Po co? Nie lepiej kupić?
– Dla sztuki. – Uśmiechnął się szeroko.
Nie odpowiedziałam nic, lekko się uśmiechając.
Podał mi kieliszek do ręki. Wzięłam go w dłoń od razu, żeby nie zdążył dosypać mi nic do napoju.
– A jakie jest twoje marzenie, Savano?
Usiadł naprzeciwko mnie w dyrektorskim fotelu.
– Chcę zostać lekarzem – odparłam zgodnie z prawdą. – Długo już na to pracuję.
CZYTASZ
Time for change | LA CASA DE PAPEL | Berlin
Fiksi PenggemarSavana nie jest zaskoczona, kiedy po ponad trzech latach dostaje prośbę o spotkanie od najbliższej osoby w jej życiu. Nie domyśla się jednak, że to spotkanie może skończyć się nie tak, jak to sobie zaplanowała. _____________________ "Time for chan...