Capítulo 15

1.7K 112 19
                                    

O wilku mowa, pomyślałam.

Mężczyzna wszedł wolnym krokiem do środka, rzucając na mnie swoje zdziwione spojrzenie. Najprawdopodobniej nie spodziewał się mnie tutaj zobaczyć. Potem, z daleko popatrzał na leżące w kałuży czerwonej krwi ciało Moniki. Nie poruszała się, była dzielna, chociaż wiedziałam, że ból, jaki sprawia jej krwawiąca rana, jest nie do zniesienia.

Potem zwrócił się do Denvera:

– Dwa strzału? – Zrobił krótką przerwę. – Źle celujesz? Czy może masz słabość do blondynek?

– To nie jest łatwe, kiedy ktoś błaga cię o życie. – Denver podszedł do niego, tak blisko, że prawie stykali się czołami. Wściekle lustrował go wzrokiem, choć Berlin pozostawał niewzruszony. Co było z tym człowiekiem nie tak? Czułam obrzydzenie do niego. – Czemu ty jej nie zabiłeś, co? Takie z ciebie ścierwo?! Wykorzystujesz mnie, bo sam nie chcesz brudzić sobie rąk.

Popchnął go z barku.

– Jeśli choć jeszcze raz mnie tkniesz, jesteś trupem – odgrażał się starszy.

Oparłam się o zlew za moimi plecami, powstrzymując drżenie dłoni, kiedy Berlin ruszył w stronę ciała Monici. Denver rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie. Dostrzegłam, że trzyma ukrytą broń w dłoni. Czułam, że jest gotowy go zastrzelić, gdy tylko zbliży się do niej zbyt blisko.

Berlin jednak nie podszedł na tyle, żebyśmy musieli się martwić. Zamiast tego odwrócił się do mnie.

– Czy nie powinnaś stwierdzić zgonu, jako lekarz?

Miałam ochotę go zamordować. Nie wiedziałam, kto w tym momencie był gorszy. On czy mój brat. Zmierzyłam go oschłym wzrokiem, po czym niepewnie zbliżyłam się do Monici, zerkając na ułamek sekundy na Denvera. Lekko skinął głową.

Blondynka miała otwarte oczy, które wpatrywały się w pustą przestrzeń. Gdy nachyliłam się nad nią, jej gałki oczne lekko zadrżały.

– Nie żyje? – spytał Berlin.

– Nie – odparłam, podciągając nosem. – Nie. Zatrzymanie akcji serca nastąpiło prawdopodobnie przez wykrwawienie po postrzale w tętnicę udową.

Wymyśliłam to, chociaż ogólny stan Monici martwił mnie, kiedy widziałam krew zbierająca się na podłodze. Jeżeli zaraz nie udzielimy jej pomocy, moje kłamstwo mogło okazać się prawdą.

Przyglądał mi się jeszcze chwilę, jakby chciał upewnić się, czy nie kłamię. Zamknęłam dwoma palcami powieki Monici, modląc się w duchu, żeby dziewczyna jeszcze chwilę dała radę leżeć w bezruchu. Nie wyobrażałam sobie, jak z takim bólem nogi, który z pewnością jej doskwierał, może leżeć spokojnie w takiej pozycji.

– W piwnicy jest piec na węgiel. Denver wrzuć ją tam. Potem możesz tu posprzątać.

Podniosłam się z kolan, nie mogąc więcej znieść zapachu świeżej krwi. Było jej tu zbyt dużo.

– A ty lekareczko. Pójdziesz teraz ze mną. Zaprowadzę cię do reszty zakładników.

Zanim wyszłam za Berlinem z łazienki, wyszeptałam do Denvera:

– Przyjdź potem po mnie, gdyby nadal krwawiła.

Pokiwał energicznie głową, szepcząc podziękowania.

Drzwi od łazienki zamknęły się za mną, a ja dogoniłam Berlina, który czekał na mnie na końcu korytarza. Byłam wściekła.

– Jesteś pieprzonym potworem – warknęłam na niego. – Czemu kazałeś mu ją zabić?!

– Co byłoby z naszym autorytetem, gdyby powiedziała o tym innym.

– Mówiłeś to samo, wczoraj w nocy do Dakara.

– To była inna sytuacja. Ona miała przy sobie telefon. Co, gdyby powiedziała o nas policji?

– Pomiatasz ludźmi, żeby nie czuć się winnym, prawda? Zdaje ci się, że dzięki temu jesteś lepszy od innych, bo nie masz krwi na rękach. Jesteś do tego egocentrykiem zakochanym w sobie. Manipulujesz ludźmi, przez co myślą, że mogą na ciebie liczyć, ale i tak każdy wie, że stchórzyłbyś w gorączkowej sytuacji i spieprzył, gdzie pieprz rośnie, ratując własne dupsko.

Poczułam jak gwałtownie łapie mnie za kark i przyciąga bliżej siebie. Oparłam się o jego klatkę piersiową, a mało co nie wywracając się. Zbliżył twarz ku mojej, tak, że stykaliśmy się nosami.

– Nigdy nie zdradziłbym partnera – wycedził. – Nigdy nie zostawiłbym go w potrzebie. Nigdy, rozumiesz?

– Puść mnie. – Od razu to zrobił. – Nic cię nie usprawiedliwi. Zabiłeś ją. I kazałeś wczoraj mnie ukarać.

– Nie mówiłem mu, co ma z tobą zrobić.

– Nie, ale zrobił to, co myślał, że mu każesz.

– Muszę troszczyć się nie tylko o was, ale i o moich ludzi. Gdyby ktoś nas wydał, większość leżałaby już martwa. Może tego nie widzisz, ale chucham i dmucham na każdego z was.

– Nie, nie widzę tego. I nie rozumiem w takim razie jednego. Jeżeli niby troszczysz się o nas i w tym o mnie, dlaczego tak bardzo chciałeś dać mi nauczkę. Dlaczego kazałeś Dakarowi mnie ukarać, a później co najzabawniejsze, dlaczego przyszedłeś w nocy, żeby mnie zobaczyć.

– Dla tego samego powodu, dla którego przyniosłem ci dziś rano jedzenie.

Zmarszczyłam brwi. Jego troska o innych miała jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sens.

Długo wpatrywaliśmy się w siebie. Jego brązowe tęczówki znowu przyglądały się detalom mojej twarzy, a ja ponownie poczułam ucisk w żołądku. Już któryś raz z kolei to uczucie zagościło w moim ciele. Za każdym razem pojawiało się, kiedy on pojawiał się w pobliżu.

Był przystojny i wiedziałam, że doskwierające mi w jego towarzystwie mrowienie w brzuchu jest spowodowane właśnie jego wyglądem. Nie zmieniało to jednak faktu, że z godziny na godzinę coraz bardziej nim gardziłam.

Skryłam twarz w dłoniach, nie wiedząc już co o tym wszystkim myśleć. Chciałam się stąd uwolnić. Wrócić do mojego mieszkania i napić się ulubionej kawy.

– No już, spokojnie – powiedział. Jego ramiona oplotły mnie, ale w tej samej chwili odskoczyłam, wyrywając się z jego uścisku.

– Nie uspokajaj mnie, a lepiej ty coś zrób ze sobą.

Ruszyłam korytarzem, nie zważając na niego. Do reszty zakładników dotarłam praktycznie sama. Dopiero przy schodach Berlin mnie dogonił. Chwycił mnie pod pachę, żeby reszta ludzi w holu wierzyła w to, że jest mężczyzną, do którego należy mieć respekt.


___________________________

Pisaliście w komentarzach, że czekacie niecierpliwie na kolejny, więc jest! Dzisiaj znalazłam chwilkę, więc dodaję nowy :)

Ale kolejny będzie dopiero w weekend! :) W sobotę, albo niedzielę :) Zobaczę, jak wyrobię się z obowiązkami... 

Time for change | LA CASA DE PAPEL | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz