Rozdział 17

646 40 21
                                    

Wybiła druga w nocy, a ja skończyłem swoją pracę dla klienta. Oby mu się spodobało. Zapisałem dokumenty zamknąłem laptopa odkładając go na stolik. Położyłem się obok młodszego, który cały czas smacznie sobie spał, przytulając go do siebie sam zapadając w sen. Byłem wykończony, a oczy same się zamykały.

Rano obudził mnie budzik. Jęknąłem, kiedy zauważyłem, że jest siódma.
Wyłączyłem dzwonek ustawiając go na dziewiątą, ponieważ dzisiaj miałem na dziesiątą.
Z powrotem zasnąłem.

***

ㅡ Proszę. To są warunki. Plus inne dokumenty, o które prosiłeś. ㅡ Podałem mu teczkę chcąc zaraz wyjść z gabinetu szefa.

ㅡ Jungkook poczekaj.

Zatrzymałem się, lecz nie odwróciłem się.

ㅡ Przepraszamy, że ci nie powiedzieliśmy, ale.. Tak prosił nas Jimin.

ㅡ Powinienem był wiedzieć. To głupie trzymać tak poważny sekret, prawda? To tak jakby ja nie powiedziałbym ci, że Jin jest poważnie chory.

ㅡ Wiem, ale...

ㅡ Czeka na mnie dużo pracy. Muszę iść. ㅡ Wyszedłem z gabinetu.

Po południu przyszedł Namjoon do mojego biura zbyt poważną mimiką. Oderwałem wzrok od monitora na mężczyznę.

ㅡ Co?

ㅡ Nie zgodził się. Musimy znaleźć kogoś innego.

ㅡ Wiesz ile nad tym siedziałem? ㅡ Fuknąłem. ㅡ O co mu znowu chodzi?

ㅡ Stwierdził, że.. To zbyt mało kreatywne i mówi, że na taką firmę stać na więcej.

ㅡ Dzban. ㅡ Prychnąłem wracając wzrokiem na ekran. ㅡ Pojechał już?

ㅡ Niestety. ㅡ Westchnął. ㅡ Ale daje nam ostatnią szansę, ale ja się już tym zajmę, bo wiem co masz teraz na głowie.

ㅡ Yhm... ㅡ Mruknąłem opierając głowę na dłoni.
Starszy wyszedł, więc bez problemu mogłem uderzyć w stół. ㅡ Jebany gnój. Tyle czasu zmarnowałem i na chuj to było? ㅡ Byłem wściekły. ㅡ Czego? ㅡ Zawołałem oschło, gdy ktoś zapukał.

ㅡ Uuu... Widzę, że Pan wicedyrektor, nie w humorze. ㅡ Zaśmiała się kobieta.

ㅡ Nie wiem czy widzisz, ale nie mam ochoty na żarty.

ㅡ Oj no.. Podroczyć się nie moża? ㅡ Oparła się o biurko. ㅡ Co się stało?

ㅡ Klient nie zgodził się. Straciłem tylko cenny swój czas plus inne problemy.

ㅡ Nie załamuj się, Guk. Wszystko będzie dobrze.

ㅡ Tak. Mam nadzieję. So, mógłbym zostać sam? Nie chcę cię wyganiać, ale...

ㅡ Rozumiem. ㅡ Uśmiechnęła się podchodząc do drzwi. ㅡ Pozdrów Jimina.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Posłałem sztuczny uśmiech, a kiedy dziewczyna wyszła wypuściłem głośno powietrze.

Po kilku godzinach mogłem w końcu wrócić do domu. Miałem na dzisiaj dosyć wszystkiego. Najlepiej gorący prysznic i cudowny spędzony czas z moim mężem.
W

szedłem do środka widząc na korytarzu Sarang, który sobie leżał. Rozebrałem się, następnie kucając przed nim.

ㅡ Sarang, co jest? ㅡ Spytałem głaszcząc go za uchem. ㅡ No daj łapę. ㅡ Powiedziałem, a po chwili pies zrobił to o co prosiłem. ㅡ Brawo. ㅡ Pogłaskałem go po głowie wstając na równe nogi i idąc do salonu. ㅡ Cześć. ㅡ Przywitałem się z młodszym, który leżał na kanapie, całując go w czoło.

ㅡ Jak w pracy?

ㅡ Szkoda gadać. ㅡ Westchnąłem siadając na fotelu.

ㅡ Coś się stało?

ㅡ Ten klient. Nie przyjął warunków, bo jak to stwierdził... Było za mało kreatywne. No normalnie jebnąć go w ścianę. ㅡ Warknąłem wstając.

ㅡ Jungkook, to nic. Olej go.

ㅡ Jasne. Tyle godzin do cholery. ㅡ Fuknąłem podchodząc do szafy wyjmując soju.

ㅡ Kook, odłóż to. ㅡ Rozkazał twardo.

ㅡ Tylko jeden kieliszek, bo nie wytrzymam inaczej.

Po chwili butelka została mi wyrwana i schowana tam gdzie była, a następnie poczułem usta młodszego na tych swoich.
Wskoczył na mnie, więc żeby nie spadł złapałem go za pośladki.

ㅡ Alkohol nie jest rozwiązaniem na problemy. ㅡ Szepnął robiąc małą przerwę pomiędzy pocałunkami.

ㅡ Dlatego wolę twoje usta od alkoholu. Pooglądamy jakiś film?

ㅡ Jaki?

ㅡ Zdam się na ciebie. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko całując go w policzek.

***
(najlepiej od tego momentu)

Kilka dni później. Tydzień minął jak błyskawica, a nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się w szpitalu.

ㅡ Kook? ㅡ Spytał młodszy, który leżał na łóżku szpitalnym podpięty do jakieś kabelków.

ㅡ Tak?

ㅡ Boję się. ㅡ Szepnął mając w oczach łzy.

ㅡ Dasz radę skarbie. Będę cały czas tutaj i będę czekał.

ㅡ Trochę też boję się o swoje włosy. Muszą je zgolić. I Guk.. Nie będzie sensu tutaj siedzieć. I tak nie wpuszczą cię przy okazji nie będę mógł się ruszać, ani mówić.

ㅡ Jimin, kocham cię i mogę tu siedzieć nawet jeśli cię nie zobaczę. Z włosami czy bez i tak będziesz moim Chimem. ㅡ Uśmiechnąłem mając również w oczach łzy. ㅡ Wyjdziesz z tego. Zobaczysz. Tylko się nie bój.

ㅡ Kookie, kocham cię.

ㅡ Też cię bardzo mocno kocham. ㅡ Pocałowałem go w czoło, a następnie w usta.
Po chwili do środka wszedł lekarz oraz pielęgniarki, które zabrały mojego męża na salę operacyjną. Towarzyszyłem im przez całą drogę próbując uspokoić Chimiego, dopóki jedna kobieta mnie zatrzymała. Usiadłem na krześle chowając twarz w dłoniach.

Mijały godziny, a końca operacji nie było widać końca. Próbowałem kogoś zapytać, lecz nikt nie miał czasu. Coraz bardziej się bałem, że coś było nie tak. Jakieś komplikacje.
Wstałem z miejsca widząc jak wyjeżdżają z sali z moim Chimem, który był nieprzytomny.

ㅡ Jimin. ㅡ Złapałem jego dłoń.

ㅡ Proszę się odsunąć. ㅡ Rzekła pielęgniarka odsuwając mnie. Wjechali do jakieś sali, gdzie niestety nie mogłem wejść.


***********

16.05.20

Hejka, czytelnicy!
Dzisiaj sobota idealny dzień na odpoczynek po szkole hah
Miłego dnia! 💖💖
Jestem nienormalna, bo zamiast pisać książki, które już są to pisze inne, które nie są opublikowane.

Forever Love / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz