Rozdział 18

621 43 27
                                    

Minęły już dwie doby odkąd Jimin jest w śpiączce. Zaraz po pracy jadę tu do szpitala. Dzięki Namjoonowi kończę godzinę wcześniej. Sarang opiekuje się Minah, która sama zaproponowała pomoc jak tylko dowiedziała co się stało.

Siedziałem przed salą czekając. Jak zawsze. Walczyłem ze snem, który atakował co kilka chwil. Nie mogłem zasnąć, dlatego piłem już trzecią kawę.

ㅡ Proszę pana? ㅡ Usłyszałem kobiecy głos. Uniosłem wzrok widząc, że była z personelu. ㅡ Może niech pan wrócić do domu. Nie ma sensu tutaj siedzieć. Pacjent będzie w śpiączce jeszcze jakieś dwa dni, później będziemy go wybudzać, ale po tym również nie będzie z nim kontaktu.

ㅡ Muszę tu być.

ㅡ Proszę pana. Jest już dwudziesta trzecia. Niech pan wróci do domu i się prześpi.

ㅡ Nie mogę. Obiecałem mu to. Będę tu siedzieć, dopóki nie obudzi się.

ㅡ Jak Pan uważa. ㅡ Westchnęła. ㅡ Jadł Pan coś?

ㅡ Nie potrzebuje niczego. Chcę tylko swojego męża.

ㅡ Rozumiem. Niech się pan trzyma. ㅡ Powiedziała i odszedła w swoim kierunku.
Oparłem głowę na dłoni przymykając oczy. Dopiłem kawę wyrzucają kubek do kosza na śmieci, które stało obok mnie.
Po kilku minutach zasnąłem.

Obudził mnie lekarz prowadzący, lecz kiedy się wyprostowałem strzykło mi w krzyżu, że aż syknąłem.
Bardzo niewygodna pozycja do spania.

ㅡ Słyszałem, że nie chciał Pan iść do domu. Może jednak pan posłucha pielęgniarki i pójdzie.

ㅡ Mówię to po raz kolejny, że nie ma mowy. Która godzina? ㅡ Spytałem przecierając oczy.

ㅡ Ósma.

ㅡ Co? Ugh... Dziękuję. ㅡ Mruknąłem, a mężczyzna wyszedł do sali Chimiego.
Wyjąłem telefon z kieszeni wybierając numer do Tae. Niech przyjadą. Odkąd wyszliśmy z wojska nie mieliśmy kontaktu.

Halo?

ㅡ Hej, Tae. Co u was?

Brzmisz dziwnie.
U nas dobrze. Akurat Hobi mnie odwiedził.
A u was?

ㅡ Moglibyście... Przyjechać? Proszę.

Coś się dzieje?

ㅡ Przyjedźcie. Potrzebuję przyjaciół.

Rozłączyłem się, zaraz wybierając numer do Namjoona.

Kook. I jak?

ㅡ Dasz mi urlop? Nie dam rady dzisiaj przyjść.

Nie ma sprawy.
Po południu przyjdzie Jin.

ㅡ Dobrze. Dziękuję, Namjoon.

Zakończyłem rozmowę chowając twarz w dłoniach próbując się nie rozpłakać.

Sekundy mijały, potem minuty, a następnie godziny.
Dlatego nie zdziwiłem się słysząc dźwięk przychodzącego powiadomienia.
Był to Tae pytając gdzie jestem skoro dom był zamkniety.
Podałem mu adres.


ㅡ Jungkook. ㅡ Usłyszałem dobrze znany mi głos po kilkunastu minutach.

ㅡ Co się stało? Dlaczego jesteś w szpitalu? ㅡ Spytał Hobi i razem z brunetem usiedli po obu stronach.
Przytuliłem jednego z nich chowając twarz w zagłębieniu szyi. ㅡ Guk, co jest?

ㅡ Tu jest Jimin. ㅡ Szepnąłem zaczynając płakać.

ㅡ Co? Nie mówisz poważnie?

ㅡ A wyglądam jakby się śmiał? ㅡ Spojrzałem na niego. ㅡ Jimin miał guza mózgu. Boję się, że coś poszło nie tak. Nikt mi nic nie mówi. ㅡ Rozpłakałem się jeszcze bardziej.

ㅡ Spokojnie, może nie mówią, bo wszystko w porządku jest? Ty również nie wyglądasz najlepiej.

ㅡ Nie dbam o to.

ㅡ Kook, choć z nami do domu. Ogarniesz się, odpoczniesz i wrócisz.ㅡ Rzekł Tae.

ㅡ Muszę tu być.

ㅡ Przestań. Idziesz z nami. ㅡ Złapali mnie pod pachami zmuszając bym wstał. ㅡ Chodźmy.

ㅡ Nie, puśćcie mnie. ㅡ Szarpałem się, lecz nie miałem za bardzo sił.

ㅡ Gdybyś nie dzwonił to by tak nie było. ㅡ Mruknął Taehyung. ㅡ Ale dobrze, że to zrobiłeś.

Westchnąłem poddając się.

Wróciliśmy do domu, gdzie od razu zanieśli mnie do sypialni kładąc na łóżku.

ㅡ Prześpij się. Potem się wkąpiesz i coś zjesz. ㅡ Stwierdził, a następnie wyszli z pokoju.
Położyłem się przymykając oczy zasypiając po kilku minutach.

***

ㅡ Guk. Chyba już pora wstawać, prawda? No gościu! ㅡ Krzyknął Tae szturchając mną.

ㅡ Co? ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Śpisz już czternaście godzin. Ile ty nie spałeś?

ㅡ Nie wiem. ㅡ Podniosłem się wstając z łóżka. ㅡ Kawy.

ㅡ O nie, nie. Herbatę Hobi ci zrobił. Za dużo kawy pijesz. ㅡ Stwierdził idąc za mną do kuchni.

Po zjedzonym śniadaniu pojechaliśmy do szpitala. Czułem się o wiele lepiej, miałem więcej siły niż przedtem i mogłem siedzieć kolejne godziny w tym miejscu i czekać.
Cieszyłem się też z tego, że miałem przy sobie przyjaciół. Nawet nie wiedzieli ile dawali mi wsparcia.

ㅡ Jungkook. Jimin jest nieprzytomny. Dlaczego tu siedzimy? ㅡ Zapytał Tae, kiedy siedzieliśmy na korytarzu przed salą młodszego już ponad godzinę. ㅡ Nic się nie zmiania.

ㅡ Chim, jest moim mężem. Będę przy nim mimo iż jest w śpiączce.

ㅡ Ale Kook, to nie ma sensu. Nawet go nie widzisz, a on ciebie.

ㅡ Jak wam coś przeszkadza to idźcie. Nie zmuszam was byście ty siedzieli. Chciałem i chce od was tylko wsparcia. ㅡ Westchnąłem wstając i podchodząc do szybki w drzwiach patrząc na chłopaka.

ㅡ Masz je od nas, Guk. Może choć z nami na spacer, hm? Porobimy coś. W końcu długo się nie widzieliśmy. No dawaj... I tak będziesz teraz siedział. Jimin ci nie ucieknie. ㅡ Położył dłoń na mym ramieniu. Spuściłem głowę rozmyślając, a następnie ponownie spojrzałem na męża wzdychając.

ㅡ Dobrze. Niech wam będzie. ㅡ Zgodziłem się.
Przyjaciel objął mnie ramieniem ruszając w stronę wyjścia z budynku.


*****************

17.05.20

Witajcie!
Jak poranek wam minął?
Bo mnie strasznie boli głowa xD
Miłego dnia!!
Podoba się?

Forever Love / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz