Rozdział 20

658 41 24
                                    

Kilka dni później.
Jimina już przenieśli do normalnej sali, gdzie w końcu mogłem z nim być.
Było z nim o wiele lepiej, a co świadczyło o tym, że już mówił i już niedługo go wypuszczą ze szpitala.

Wszedłem do pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy siadając obok młodszego, na małym krzesełku.

ㅡ Cześć, kochanie. ㅡ Powiedziałem całując go w czoło. ㅡ Wysapałeś się?

ㅡ Tak trochę. Leżenie w jednej pozie jest niewygodne.

ㅡ A spanie na krześle jest wygodniejsze? ㅡ Spytałem retorycznie śmiejąc się. ㅡ Chcę żeby cię już wypuścili. Nudno w domu.

ㅡ Z Sarang jesteś. Nie nudzisz się, a z kim on jest teraz?

ㅡ W domu jest cały czas. Na łańcuchu. ㅡ Dodałem niepewnie, gryząc wargę.

ㅡ Co? Dlaczego?

ㅡ Za karę. Pogryzł kanapę.

ㅡ I za to? Weź Kook...

ㅡ I jedno moje zdjęcie. Wiesz które.

ㅡ Te na komodzie w salonie? ㅡ Skinąłem głową. ㅡ Ale... Mam nadzieję, że go nie uderzyłeś. Proszę cię...

ㅡ Nie, nie uderzyłem. Przyrzekam.

ㅡ To chyba czas najwyższy go uwolnić. Za długo, Jungkook.

ㅡ Dzisiaj to zrobię jak wrócę do domu, a jeśli jesteśmy już w temacie zdjęć...  Znalazłem twoje w pudełku na nici. Co tam robiły?

ㅡ Nie powinieneś ich oglądać. ㅡ Powiedział zmieniając nagle mimikę na bardziej zdenerwową.

ㅡ Ale dlaczego? Myślę, że powinny one znaleźć się w albumie.

ㅡ Nie, nie pozwalam. Najlepiej spal je. Mogłem to zrobić na początku.

ㅡ Ale kochanie, czemu taki jesteś? Tam są zdjęcia twoich rodziców.

ㅡ Kiedy mój tata będzie?

ㅡ Jutro i nie zmieniaj tematu. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Dlaczego twoje zdjęcie z mamą było zgniecione?

ㅡ Kook, skończ temat.

ㅡ Cały czas unikasz tematu swojej mamy, dlaczego?

ㅡ Daj spokój! ㅡ Krzyknął łapiąc się za głowę. ㅡ Wyjdź stąd. ㅡ Powiedział patrząc na okno.
Zdenerwowany wstałem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Usiadłem na krześle będąc na siebie zły. Po kilku minutach do środka weszła pielęgniarka z tacą. Warknąłem pod nosem wstając i opuszczając szpital.
Chodziłem wokół budynku trafiając na mały park dla pacjentów.
Usiadłem na ławce patrząc na gołębie, które chodziły po drodze nie bojąc się nawet ludzi.

Na zewnątrz przesiedziałem jeszcze dwie godziny chcąc ochłonąć, a także zrozumieć dlaczego Jimin tak reaguje na temat swojej mamy, po czym wróciłem do ośrodka.
Idąc do sali młodszego zaczepiła mnie pielęgniarka.

ㅡ Dzień dobry, szukałam Pana wcześniej. Pański mąż pana wołał, ale nigdzie nie mogłam Pana znaleźć.

ㅡ Już do niego idę. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Dziękuję. ㅡ Ukłoniłem się lekko, a potem wchodząc do pokoju.
Zatrzymałem się widząc, że śpi. Wyglądał tak słodko. Westchnąłem chcąc się wycofać.

ㅡ Guk, poczekaj.

ㅡ Śpij, Jimin. Nie powinieneś się denerwować. Przepraszam.

ㅡ Nie, to ja przepraszam. Nie potrzebnie wybuchłem.

Forever Love / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz