Rozdział 72

414 37 14
                                    

Ojciec wrócił do Anglii po kilku dniach obiecując, że niedługo ponownie nas zawita tym razem ze swoją nową żoną. Gdy o tym powiedział byłem zły, że nie zaprosił nas na swój ślub, lecz uspokoił tym, że był to tylko cywilny, a nie inny.

ㅡ Guk? ㅡ Spytałem nachylając się nad starszym, gdy ten był zagapiony w telewizor. Ocknął się patrząc na mnie. ㅡ Wszystko w porządku?

ㅡ Tak. ㅡ Skinął głową uciekając wzrokiem. ㅡ Wszystko dobrze.

ㅡ Dlaczego kłamiesz? Przecież widzę.. ㅡ Usiadłem obok niego. ㅡ Chcesz powiedzieć?

ㅡ Ale co, jak wszystko jest dobrze? ㅡ Spytał. Słyszałem ten lekko zły ton z jego strony. Zamilkłem. Nie chciałem by wynikła kłótnia przez takie coś. Dlatego skinając głową wstałem idąc do sypialni. Podszedłem do okna podziwiając pnoramę miasta.

Spojrzałem na łóżko. Szczeniaki spały w najlepsze przytulone do siebie.  Po chwili do środka wszedł starszy, więc mój wzrok padł na niego. Podszedł przytulając mnie. Oddałem gest chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.

ㅡ Pójdziemy na spacer?

ㅡ A chciałbyś? ㅡ Spytałem. Ten skinął głową. Posłałem mu uśmiech. ㅡ To chodźmy.

Ubraliśmy się, a psiaki niestety obudziliśmy i założyliśmy smycze. Gotowi wyszliśmy z mieszkania.

Poszliśmy do pierwszego lepszego parku. Złapałem jego dłoń uśmiechając się do niego szczerze, lecz ten jakby wciąż był zamyślony nawet na to nie zareagował. Westchnąłem smutno patrząc w niebo. Delikatnie chciałem puścić jego rękę, lecz ten wzmocnił uścisk chowając moją dłoń do swojej kieszeni.

ㅡ Nie zabieraj mi jej. ㅡ Rzekł w końcu spojrzawszy na moją osobę.

ㅡ Wcale nie chciałem.

ㅡ Nie kłam. ㅡ Westchnął spuszczając głowę. ㅡ Wiem, że inaczej myślałeś. Chim... Przepraszam, że jestem teraz ciężarem dla ciebie. ㅡ Zatrzymał nas patrząc mi w oczy.

ㅡ O czym ty mówisz? Wcale nie jesteś ciężarem, Guk. Nie prawda. Po prostu... Boli mnie, że tak cierpisz. Chcę widzieć twój szczery uśmiech... Ale nie mam pojęcia jak. Jesteś ciągle zamyślony... ㅡ Mówiłem łamanym głosem. Naprawdę chciałabym mu pomóc, lecz nie wiem jak. Gdy tylko próbuje, on denerwuje się lub wychodzi. Więc jak mam mu pomóc?

ㅡ Wiem, że tego chcesz. Ale niektórych rzeczy nie można spełnić.

ㅡ To mam patrzeć jak cierpisz?

Zamilkł patrząc w dal. Pociągnąłem nosem przytulając go. Szczeniak, którego trzymałem zaczął mnie ciągnąć, dlatego odsunąłem się.

ㅡ Chodźmy. ㅡ Powiedziałem idąc przed siebie. Po kilku chwilach starszy złapał mnie gwałtownie przyciągając do siebie i całując w usta. Oddałem gest kładąc dłoń na jego policzku.

ㅡ Nie bądź smutny. ㅡ Prosił.

ㅡ Dopóki ty nie będziesz szczęśliwy...

ㅡ Staram się, Chim. Każdego dnia. Dla ciebie. Ale wiesz, że to trudne.

ㅡ Wiem, Kookie. Wiem. ㅡ Przytaknąłem głaszcząc kciukiem jego polik. ㅡ Ale... Nie staraj się tylko dla mnie. Rób to też dla siebie, rozumiesz?

ㅡ Dla siebie? Po co? ㅡ Zdziwił się tak samo jak ja jego pytaniem. ㅡ Nie ważne.. ㅡ Dodał odsuwając się.

ㅡ Kook...

ㅡ Zróbmy rundkę w koło i wracamy.

Ruszył przed siebie zostawiając mnie z tyłu.

***

Forever Love / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz