Rozdział 57

388 42 13
                                    

Kilkanaście dni później...

Jungkook przejął firmę ojca stając się jej prezesem. Byłem z niego strasznie dumny, lecz znowu nie poświęcał mi zbyt dużo uwagi, ponieważ siedział wciąż w tej przeklętej firmie.

Próbowałem się odnaleźć w nowym mieście co bylo odrobinę trudno, ale dawałem radę. W międzyczasie szukałem pracy. Przecież nie tylko Guk musi zarabiać, ale nikt nie chciał mnie przyjąć. Eh.. Mogłem się lepiej uczyć w liceum.

Najważniejsze było to, że byliśmy bezpieczni. Z dala od Suzy i Yoongiego. Jeszcze ich tu brakowało..

Siedziałem w pokoju oglądając po raz setny od kilku dni naszą wspólną rodzinną fotografie. Bardzo tęskniłem na naszymi kochanymi psinami. Brakowało mi ich. Jungkook nie był świadomy, że codziennie tak bardzo cierpię, ponieważ był ciągle w pracy.
Chociaż nie musi się martwić.

Płakałem mając w jednej dłoni zdjęcie, a w drugiej obie obroże.
Serce krwawiło z tęsknoty. Chciałbym cofnąć czas... Odmienił bym wszystko.

Wziąłem kilka głębokich wdechów wstając i wycierając policzki chcąc się uspokoić.
Gdy wyszedłem z pokoju przede mną stały dwa kolorowe kartony. Zdziwiony podszedłem do nich klękając na kolanach. Przecież w domu nikogo nie było? Skąd więc te kartony.

Niepewnie otworzyłem pudła widząc dwie małe kruszyny. Miały takie same kolory co Sarang i Bomul.

ㅡ Wychowajmy je. ㅡ Zza ściany wyszedł starszy. ㅡ Jeszcze raz. Tym razem... Bez pychopatycznych ludzi. Będą teraz co miesiąc szły na badania do weterynarza. Trudno było mi znaleźć identyczne, ale udało mi się.
Zaczniemy od nowa... ㅡ Szepnął spuszczając głowę. ㅡ To ich nie zastąpi... Wiem, a-ale...

Płakałem patrząc na małe szczeniaczki. Następnie wstałem przytulając chłopaka, który odwzajemnił gest.

ㅡ Po prostu.. ㅡ Zaczął odsuwając się lekko, a po chwili dostrzegł co trzymałem w dłoniach. Delikatnie chwycił za obroże i fotografie patrząc na nie. Wybuchnął płaczem chowając twarz moim zagłębieniu szyi.
Cały się trząsł, lecz nie z zimna.
Sam płakałem głaszcząc go po głowie.
ㅡ Gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać.. Dlaczego nie zabrałem go ze sobą? Byłby z nami aż do teraz. To moja wina.

ㅡ G-guk.. To nie twoja wina. Nie wiedziałeś.

ㅡ I tak moja. ㅡ Powiedział odsuwając się. ㅡ Tobie też mogłoby się coś złego stać. Co gdybyśmy wszyscy wsiedli do tego samochodu? Miałbym wszystkich na sumieniu! Bo to na mnie Suzy poluje. To przeze mnie. ㅡ Płakał. ㅡ Jimin...

ㅡ Jungkook przestań. To nie twoja wina. To Hobi ją podłożył.

ㅡ Opiekuj się nimi tak jak należy. ㅡ Szepnął patrząc na mnie z wielkim smutkiem wpisanym na twarzy.

ㅡ Guk o czym ty mówisz? ㅡ Spytałem, a starszy podszedł do komody, z której wyjął pistolet przysuwając ją zaraz do swojej skroni. ㅡ Jungkook nie! Błagam. Nie rób tego. Nie zostawiaj mnie drugi raz, proszę cię. ㅡ Szlochałem mając przed oczami obraz martwego męża. Nie chciałbym go widzieć.

ㅡ Jimin.. Tak będzie lepiej.

ㅡ Lepiej? Dla kogo? Uwierz, że jak to zrobisz pójdę za tobą, a nimi już nikt się nie zaopiekuje. ㅡ Wskazałem na psy. ㅡ Jungkookie... Proszę cię.. Odłóż to.. ㅡ Prosiłem powoli do niego podchodząc. ㅡ Bardzo cię kocham. Nie chcę żyć bez ciebie. ㅡ Mówiłem kładąc delikatnie rękę na jego dłoni, w której miał pistolet i zabierając ją mu. Rzuciłem ją na bok przytulając starszego płacząc. ㅡ Nie rób tak więcej.

ㅡ Chim...

ㅡ Kocham cię. Bardzo, bardzo. Nie możesz mnie opuścić.

Milczał patrząc ciągle w jeden punkt, a po jego policzku spływały łzy.

ㅡ Pójdziemy do psychologa. On ci pomoże i...

ㅡ Nie. Nigdzie nie pójdę. ㅡ Pokręcił głową odsuwając mnie. Poszedł do salonu siadając na kanapie.
Jungkook od czasu przylotu do Stanów zmienił się. Nie ma tylko problemów z psychiką, ale i z emocjami i uczuciami wobec mnie.

ㅡ Ale musisz iść. To dla twojego dobra.

ㅡ Nigdzie nie muszę iść. Przestań już. Prawie codziennie to mówisz. Sam może idź?

Smutny zabrałem z podłogi broń idąc następnie do sypialni. Schowałem ją bardzo dobrze, aby tylko on jej nie znalazł, a wyrzucić też nie mogłem.

***

Kolejne dni były... Niezręczne. Mało się do siebie odzywaliśmy, a mąż stał się dla mnie oschły i arogancki. Gdzie tamta nasza miłość?

ㅡ Japierdole... Znowu to? ㅡ Spytał, gdy podałem mu obiad. ㅡ Ciągle tylko ten ryż i kurczak. Wymyśl coś innego. Nie będę tego do cholery jadł. ㅡ Powiedział rzucając talerz na podłogę, gdzie potrzaskał się na kilka kawałków i wychodząc z jadalni. Zabolało. Tak samo było wczoraj i przedwczoraj. A wcale nie było tego samego na obiad codziennie. Starałem się wymyślać nowe dania. Miałem już tego dosyć, dlatego wstałem idąc do pokoju. Wyjąłem swoją walizkę pakując do niej ubrania. ㅡ A ty gdzie się wybierasz?

ㅡ Mam cię dosyć. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ To miejsce cię zmieniło na idiotę, dla którego ważne są tylko pieniądze. Wracam do Korei. W dupie mam, że jest tam Suzy. Ona jest lepsza od ciebie. Wolę by już mnie zabiła niż miałbym tak żyć. ㅡ Krzyczałem zalewając się łzami. ㅡ Wygląda na to, że... W ogóle już cię nie obchodzę. Nie kochasz mnie tak jak kiedyś. Masz kogoś innego? Lepszego? Bardziej atrakcyjniejszego? Bo przecież.. Jesteśmy tyle lat razem, że pewno ci się znudziłem. Gdzie kamery? Pewnie zaraz wypalisz z papierami rozwodowymi, tak? ㅡ Spytałem zamykając walizkę. Ruszyłem ku wyjściu, lecz zatrzymał mnie starszy łapiąc za nadgarstek. ㅡ Puszczaj mnie!

ㅡ Jimin to nie tak. ㅡ Powiedział. ㅡ Wszystko co powiedziałeś jest nieprawdą..

ㅡ Akurat. Puść. ㅡ Rozkazałem wyrywając się co udało mi się. Ubrałem buty i kurtkę. ㅡ Wracaj sobie do swojej firmy. Pewnie masz tam jakąś ładną sekretarkę.

Wyszedłem z mieszkania idąc w stronę windy.

ㅡ Jimin poczekaj! ㅡ Krzyknął za mną. 

ㅡ Odwal się ode mnie, rozumiesz? ㅡ Spytałem odpychając go.

ㅡ Nie, bo masz teraz mnie posłuchać, jasne? ㅡ Warknął łapiąc mnie za ramiona. Wystraszyłem się.

ㅡ O tym właśnie mówię. Przestałeś nad sobą panować. Uderz mnie jeszcze. No dalej. ㅡ Nastawiłem policzek. ㅡ Dawaj. Uderz. Przecież jesteś w stanie to zrobić.

Zamilkł. Odepchnąłem go wchodząc do windy.

ㅡ Jeśli chcesz rozwodu... Wyślij dokumenty na adres Namjoona. ㅡ Powiedziałem zamin  metalowe drzwi się zamknęły. Ukucnąłem wybuchając płaczem.

**********************

26.11.20

Hejka

Jest ktoś tu jeszcze? Odezwijcie się, proszę was... Tak cicho tu się zrobiło.

Przepraszam was za brak rozdziałów.

Ale.. Jak wam się podoba?

Forever Love / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz