Jak zostałem Najwyższym Przywódcą

404 31 26
                                    

Zapraszam na drugi rozdział :D 

Kiedy Rey weszła do pomieszczenia zobaczyła dwóch mężczyzn celujących do siebie.

-Ben! Poe! Przestańcie! – Dameron zacisnął usta.

-Należałoby go zamknąć jak tego rudego szczura, nie rozumiem...

- Spokój panowie. – Leia weszła do środka. – Później udowodnicie sobie, kto tu rządzi. A jak już skończycie zrozumiecie, że ja. Wszystko gotowe do procesu. – wyciągnęła rękę w stronę Bena. Brunet wyprostował się, oddając jej blaster. Dameron uśmiechnął się szyderczo.

- Wracaj do mamusi, Ren. – Brunet posłał mu mordercze spojrzenie.

- Poe. Ty też. Oddaj broń.

- Ale...

- Żadnych. Ale. Nie chce zamieszania na procesie, bo któryś spojrzy krzywo na drugiego. Broń Komandorze.

-Tak jest, pani Generał. – wymamrotał oddając jej broń. Leia minęła ich podchodząc do Rey.

- Chodź kochanie, pójdziemy już na salę. – mężczyźni spojrzeli po sobie i podążyli za nimi. Ben był tu już od jakiegoś czasu. Właściwie starał się tu być od kiedy doszła do niego widomość, że Hux dał się złapać. Gdyby mógł zabiłby go za to, ale Generał był mu jeszcze potrzebny. Zabicie go po miesiącach prób udowodnienia, że moc skierowała go na drogę dobra i cnoty, nie byłoby dobrym zwieńczeniem tych wysiłków. Spodziewał się, że pójdzie łatwiej. Synów marnotrawnych nie poddaje się dokładnym przeszukaniom, ani nie przesłuchuje, przyjmuje się ich z otwartymi ramionami i wybacza. Cóż, Leia Organa miała widocznie inne zdanie. Pierwsze co zrobiła to pozwoliła go zbić i przesłuchać Dameronowi udając, że nic o tym nie wiedziała. Później sama przeprowadziła z nim rozmowę, bardzo spokojnie przedstawiając mu warunki. Ren, czy raczej, Ben według poprawnej politycznie, wersji obecnie obowiązującej, zgodził się na wszystko. Nie miał wyjścia. Jednak nie mógł powstrzymać podziwu dla tej kobiety, spodziewał się... czegoś innego. Ten podziw mieszany z nienawiścią musiał być wyczuwany przez Leie. Musiała wiedzieć. Czy była tak zaślepiona tym, że odzyskała syna, że postanowiła zignorować te przeczucia? Czy celowo go tu trzymała? Tego Ren nie wiedział. Wiedział natomiast jakie są zasady. Po pierwsze: nie mógł posiadać broni. Po drugie: co tydzień przeszukanie. Po trzecie: zawsze ma obstawę. Zasada było więcej, ale to te trzy przysparzały mu największych kłopotów. Spojrzał na Damerona, który zrównał się Rey.

- Naprawdę w to wierzycie? Że on się zmienił?

- Wierzę, że moc wie co robi, Poe.

- Moc, moc. Pieprzyć moc. To Kylo Ren! Przecież wiecie ile pozabijał ludzi. Własnymi rękami! A ile swoimi rozkazami? Pani Generał nie może pani w to przecież wierzyć. Należałoby go na miejscu rozstrzelać.

- Poe. Powściągnij proszę język. Ben jest moim synem. A odpowiedzialność za to wszystko ponosi Generał Hux, na którego proces właśnie idziemy. – Dameron otworzył usta, ale nic nie powiedział. Rozejrzał się zdezorientowany. Kylo uśmiechnął się rozbawiony.

– Ale! To on był Najwyższym Przywódcą! To on! To...

- Trzymaj się latania, Komandorze. – odwróciła się wchodząc na salę.

********

Generał co jakiś czas widział przelatujące wokół kamery. Oczywiście, trzeba pokazać obywatelom jak upada Najwyższy Porządek. Nie miał tego nikomu za złe. Sam postąpił by tak samo, poprzedzając taki proces jakąś zwycięską mową. Zansatsu wydawał się bardzo spokojny, Huxowi przestało się to podobać. Był zbyt spokojny, zbyt pogodny i zbyt opakowany. Generał czuł się za to jakby w jego wnętrznościach rozpętał się huragan. „Trzeba było się zabić kiedy cię złapali, Hux"

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz