Zapłata

255 25 38
                                    

Kylo opadł na kolana szarpiąc się z maską. Ledwo mógł w niej oddychać. Coś w mechanizmie musiało się zepsuć od gęstego dymu na planecie. Zrzucił maskę biorąc głęboki oddech i rozejrzał się. Przetarł oczy. Miał wrażenie, że z każdymi krokiem było goręcej i duszniej. Podniósł się sięgając po miecz.
-Oby Hux nie zdechł po drodze... - mruknął do siebie ruszając dalej. Odwrócił się gwałtownie krzyżując swój miecz z mieczem napastnika. Otworzył szeroko oczy i cofnął się jak oparzony upadając na ziemie.
-Kylo Ren. - zniekształcony głos rozległ się zza czarnej maski.
-Ja...
-Spodziewałem się czegoś bardziej imponującego. - Sith opuścił miecz przysuwając go do gardła rycerza i mierząc go wzrokiem. - mamy przed sobą długą drogę. Wstań i udowodnij, że jesteś godzien swojego imienia.
Ren podniósł się po krótkim wąchaniu biorąc maskę do ręki.
-Nie możesz być Darthem Vaderem. On nie żyje.
- Zaskakujące pewność siebie. Połączył się z mocą. Ja również jestem z mocą. Czy to nie znaczy, że nim jestem? Posiadam jego siłę, wspomnienia, twarz. Specjalnie dla ciebie. Jestem Przewodnikiem, a każdy otrzymuje takiego przewodnika jakiego się spodziewał.
-Doprowadzisz mnie do świątyni.
-Strzegę jej. Wskaże ci drogę, a kiedy będziesz u celu zastąpię ją. - podszedł bliżej. - i zrobię wszystko abyś stoczył się w otchłań, z której już nie wrócisz. Kylo Renie, Mistrzu Ren. A kiedy będziesz już leżał bez woli i mocy, aby wstać, kiedy śmierć zajrzy ci w oczy tak blisko, że nie będziesz mógł odwrócić wzroku będę stać obok i słuchać twoich błagań.
Kylo zacisnął rękę na mieczu.
-Nigdy.
*************
Armitage szedł z swoim przewodnikiem cały czas z blasterem w ręku. Starając się nie stracić czujności.
-jesteś zjawą? Duchem?
- Przecież nie wierzysz w duchy, Armitage.
- Czymkolwiek jesteś, nie jesteś moim ojcem.
-oczywiście, że nie. W końcu jesteś bękartem. - Hux zaklął ocierając pot z czoła.
- Moja matka nie była twoją... - rudowłosy zrezygnował ze sprostowania wzdychając - Nie to miałem na myśli.
-Każdy widzi to co chce zobaczyć, Armitage.
- Chciałbym zobaczyć prom na Finalizera i śmierć Kylo Rena...
- Nie chciałbyś. Jego śmierć przyniesie ci więcej bólu, upokorzenia i rozpaczy niż mógłbyś znieść. A tego chyba wystarczy ci na całe życie?... - Armitage wymierzył blasterem zaciskając zęby. - pozwoliłem Ci go zatrzymać, bo czujesz się z nim bezpieczniejszy, ale jeśli strzelisz przekonasz się, że to złudne bezpieczeństwo i choć ty nie możesz mnie zabić... Ja ciebie owszem. A ty nie chciałbyś tu zostać... Nie chcesz tu umrzeć, Armitage. Odpuść sobie blaster.
- Gdzie mnie prowadzisz.?
-Do celu...
- gdzie jest Ren?
- W drodze.
- do celu? - dopowiedział Hux krzywiąc się.
- tak. Na Exegolu nie ma nic więcej. Jest tylko Droga i Cel.
- I Przewodnicy.
-Nie jesteś taki tępy, co? - zadrwił tonem, który Hux znał aż za bardzo. Ten protekcjonalny, ironiczny, nie znoszący sprzeciwu ton Brendola. Wzbudzający w nim taką niechęć i wściekłość. Zamkną oczy licząc w myślach do dziesięciu. Kiedy je otworzył spojrzał na Przewodnika z wyższością zaciskając tylko usta. Brendol, a przynajmniej ktoś kto wyglądał i zachowywał się jak on, uniósł tylko brew. - Jednak masz resztki rozsądku. Przy Kylo Renie pewnie ciężko go zachować... - Armitage akurat temu nie mógł zaprzeczyć. Kontakty z Kylo zdecydowanie nie wpływały pozytywnie na jego samokontrolę i opanowanie. Rycerz zjawiał się wywracał mu dzień do góry nogami i wychodził, a rudowłosy zostawał z bałaganem na statku w kajucie i w głowie. Ren nie tylko zostawiał wokół siebie dosłowny rozgardiasz czego Hux nie tolerował, ale burzył mu plany poukładane w głowie i sprawiał, że jego myśli błądziły nie po tych torach, po których powinny. - To całkiem urocze. - skomentował przewodnik - małżeństwa polityczne to doskonałe rozwiązanie strategiczne.
Hux przytaknął bezwiednie po czym wyprostował się szybko podnosząc blaster.
-słucham?
Brendol zaśmiał się rozbawiony, nie odpowiadając i idąc dalej. Rudowłosy szedł za nim nie mając zbyt wielkiego wyboru. Na tym etapie pozostała mu jedynie wiara, że przewodnik wie co robi, a Ren jest zbyt zajęty swoją Drogą, żeby planować wykończenie Huxa. Sceneria zmieniała się błyskawicznie. Z pustej planety z gęstym dymem spowijającym wszystko przez brukowane ulice Arkanis do strzelistych budynków Corusant. Hux przecierał oczy, ale to nie pomagało. Widział miejsca, ludzi, bankiety, pokłady, wspomnienia. Wszystko to mieszało mu się przed oczami jak w jakiejś pokręconej halucynacji. A może to życie przelatywało mu przed oczami? Może nadszedł już na niego czas. Oparł się zmęczony o jeden z budynków oddychając ciężko. Minęła minuta? Tydzień? Rok? A może całe dekady...?
-Armitage. - Rudowłosy odskoczył szybko, kiedy zorientował się ze opiera się o przewodnika. Znów ukazał mu się Exegol w całej okazałości. Przed nimi jednak dało się dostrzec wysoką masywną budowle z ciemnego materiału.
- Oto Cel. - Hux przyglądał się ponuro budynkowi.
-Gdzie Ren?...
**********
Kylo oddychał ciężko zatapiając ręce w piasku i próbując podciągnąć się na nogi. Moc i atmosfera planety nieskończenie go przytłaczało. Świadomość potęgi jaka się tu rodzi i poczucie, że jest się niczym. Ból i chaos. Myśli uciekały od niego tak szybko jak przychodziły. A cień sylwetki martwego Lorda Sith dopełniał obraz.
- To droga ciemnej strony. Strach. Ból. Rozdrganie. Wściekłość. Ta planeta nie powie ci kim jesteś. Uczyni cię kimś kim będziesz już to końca swoich dni.... Wybrałeś sobie imię, ale nadal nie wierzysz, że jest Twoje. Zdobyłeś szacunek ludzi, którzy za tobą podążyli jednak nie byłeś gotów, aby przewodzić. Znalazłeś nawet sprzymierzeńca i kochanka, ale relacje są dla ciebie czymś tak trudnym, że wolisz go zabić...
Ren warknął wściekle i rzucił się na niego odpalając miecz. Przewodnik pozwolił, aby klinga weszła w jego ciało nie ruszając się o milimetr. Ren wyciągnął miecz i zastygł w pozycji.
- Pokazałeś co umiesz. Zdaje się, że moja kolej. - wyciągnął miecz i zaatakował. Ren bronił się rozpaczliwie. Walka mieczem nigdy wcześniej nie przychodziła mu z taką trudnością. Opadł na czworaki, zobaczył przed oczami miecz. Zacisnął powieki czekając. - wstań i weź miecz. - Kylo zrobił to z wahaniem odsuwając się parę kroków. - jeszcze raz.
Ren przestał liczyć po piątym powtórzeniu. Każde kolejne starcie przynosiło porażkę dotkliwszą od poprzedniej. Każdą kolejną staczał z coraz większą wściekłością i frustracją. Przypominał mu się trening, kiedy jeszcze uczył się na Jedi. Towarzyszyły mu wtedy dokładnie te same uczucia. Zacisnął ręce na mieczu i natarł wściekle na przeciwnika i zarył twarzą w piasek tuż pod nogami Huxa. Rudowłosy przyglądał się mu trzymając blaster blisko.

- Nie powiem, przyjemny widok. - uśmiechnął się pod nosem kucając. Ren podniósł się na kolana wypluwając piasek i rzucając na Armitage'a mordercze spojrzenie. Hux przyglądał się mu z satysfakcją. - I jak ci się leży pod czyimś butem Ren? - pchnął go nogą mocno do tyłu i postawił ją na jego klatce piersiowej.

- Nie mamy na to czasu, Hux. - warknął brunet próbując dosięgnąć miecza. Rudowłosy postawił mu stopę na gardle. - Hux - wycharczał wyciągając rękę i próbując go odepchnąć mocą.

- Czary nie działają? Jaka szkoda. - Rudowłosy napawał się przez chwilę swoim małym zwycięstwem, wahając się. Odsunął się jednak po chwili obserwując uważnie krztuszącego się Rena. Odbezpieczył blaster i ruszył w stronę ciemnej budowli. - Podobno nie mamy czasu, Ren. - szedł powoli. Z tego co zaobserwował rycerz był w nie lepszym stanie od niego. Przewodnik musiał go przeciągnąć. Hux czuł się jak bo wielodniowej podróży przez pustynie, a świadomość, że jego niby-ojciec może się jeszcze gdzieś tu czaić wcale nie pomagała. Razem z Przewodnikami zniknęła za to gęsta mgła co poprawiło mu nieco humor. Kiedy Ren zrównał się z nim Armitage przyjrzał mu się lepiej. Rycerz wyglądał o wiele gorzej od niego. Zresztą samo to, że nie miał ochoty odegrać się za atak Huxa świadczyło, że było źle. - Ren. - wzdrygnął się widząc jego spojrzenie.

- Policzę się z tobą, kiedy wrócimy. - warknął cicho, chrypiąc.

- Jeśli wrócimy. Jeśli. - Armitage spojrzał na budowle. - To świątynia?

- Tak. Zostało nam tylko wejście do środka.

- Jesteś pewien? - Hux uniósł brew - Ci tam nie wyglądają jakby chcieli nas wpuścić. - Stanęli przed dwoma Przewodnikami.

- To imponujące, że dotarliście aż tu. Jednak czeka was jeszcze jedna próba. Za wejście zapłacić trzeba życiem. Stoczycie walkę. Ten, który przeżyje wejdzie do świątyni. Jeśli okaże się godny wiedzy, która na niego czeka zdoła wskrzesić towarzysza.

Hux przełknął nerwowo ślinę poprawiając chwyt blastera. Zaatakował pierwszy. Może to ta przeklęta planeta, a może to to, że już zbyt dobrze znał Rena. Rycerz zabiłby go bez mrugnięcia okiem, a rudowłosy był daleki od wiary we wskrzeszenia. W jego racjonalnym umyśle takie rzeczy zajmowały miejsce gdzieś między Purrgilami*, a tym, że Ren odzyska kiedyś resztki rozumu. Przetoczył się po ziemi unikając rykoszetu. Przeklęte miecze świetlne.

-Hux poddaj się!... - Armitage wstał szybko celując w niego.

- Mam pozwolić, żebyś mnie zabił?

- Nie władasz mocą. Ja ciebie wskrzeszę ty mnie nie! - odbił salwę wycelowaną w niego.

- Nie wierzę w te bzdury, Ren! Nie dam ci się zabić, bo duch dziadka ci powiedział, że można mnie wskrzesić!... - Armitage zaczął celować w jego ręce. Rycerz nie używał mocy więc albo się hamował albo faktycznie nie był w stanie. Hux wątpił w to pierwsze. Jeśli udałoby mu się wytrącić mu miecz wyrównałby szanse, a może nawet przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Kylo był dobry w walce wręcz, ale rudowłosy miał blaster i całkiem nieźle strzelał. Przymrużył lekko oczy i wystrzelił. Kylo wypuścił miecz zaciskając zęby z bólu, kiedy strzał trafił w jego dłoń. - Refleks już nie ten? - zadrwił rudowłosy. Cofnął się szybko zaskoczony, Ren rzucił się na niego. Hux spodziewał się raczej odwrotu, upadli obaj, blaster wypadł na ziemię obok, a on poczuł ręce Kylo na swoim gardle. Armitage starał się wyrwać. Dosięgnął do jednej z wszytych kieszeni i wyszarpnął nóż. Wbił go na oślep w bok Rena i zrzucił go z siebie, kiedy uścisk osłabł. Usiadł powoli nabierając powietrza i przecierając szyję.

- Wasza zapłata została przyjęta. - Hux spojrzał nieprzytomnie na przewodników, a potem poderwał się stając nad martwym Renem.

- O kurwa. - wydusił. 

*https://starwars.fandom.com/wiki/Purrgil

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz