Więź

280 26 10
                                    


- Ulubiony Imperialny? – Phasma spojrzała zirytowana na Mitakę. Westchnęła zrezygnowana.
- Tarkin. – mruknęła poprawiając włosy. Przez cały pobyt na Tatooine przeszli już od ulubionego koloru, przez ulubioną planetę do ulubionych imperialnych. Kobieta nigdy by nie przypuszczała, że Mitaka potrafi być tak irytujący.
- Naprawdę? Mój chyba Thrawn...
- Nie mogłabym żyć bez tej informacji, poruczniku Mitaka. – mężczyzna odchrząknął i zreflektował się.
- proszę wybaczyć pani kapitan, ale tu naprawdę nie ma co robić...
- Wiem, Mitaka.
- Myśli pani, że odebrali nasz sygnał?
- Nie wiem, może. Jeśli dobrze pójdzie uda nam się dziś dojść do jakiegoś miasta. Nadamy sygnał lepszej jakości, może uda nam się zdobyć jakiś statek. Zobaczymy. Spróbuj rozpalić ogień w nocy może być chłodno. – porucznik skinął głową. Mitaka wstał i zamarł nagle.
- Pani kapitan...
- Przysięgam, jeśli znowu zaczniesz z tym ulubionym to....
- Pani kapitan ścigacz! -Phasma poderwała się i stanęła obok porucznika. Zan zatrzymał się przed nimi i zeskoczył ze ścigacza.
- Zansatsu, rycerz zakonu Ren. To wy nadaliście sygnał?
- Tak. Kapitan Phasma i porucznik Mitaka.
- Najwyższy Przywódca rozkazał odtransportować was do siebie.
*******
Kylo stanął naprzeciwko Huxa. Oddzielała ich klinga miecza.
- Wspominałem już wiele razy abyś nie dotykał mojej broni...
- Być może. – Armitage wyłączył miecz i podał mu go. Ren przypiął miecz do paska. Ciszę przerwał świst ścigacza. Kiedy Phasma zeszła ze ścigacza natychmiast skierowała się w kierunku Kylo i Huxa. Za nią ruszył Mitaka.
- Najwyższy Przywódco! Kapitan Phasma i porucznik Mitaka meldują gotowość do służby. - kobieta zwróciła się do Kylo.
- Dobrze was widzieć kapitanie, poruczniku. – Hux skinął głową, co wprawiło Phasme w wyraźną konsternacje. – Zansatsu. Zabierz Panią Kapitan i porucznika na Finalizera i zapoznaj z obecną sytuacją polityczną. Odpocznijcie, jutro będziecie moją obstawą w trakcie negocjacji. - Zan spojrzał kontrolnie na Rena. Wykonał rozkaz, kiedy Kylo skinął głową. Odeszli. Brunet spojrzał na Huxa.
- Nie rozkazuj moim rycerzom, Armitage. – rudowłosy skrzywił się nieznacznie, splatając dłonie za plecami.
- W takim razie ty nie rozkazuj moim ludziom. Ben. – rycerz spojrzał na niego wściekle i pchnął go na piach. Hux podniósł na niego wzrok i zobaczył coś czego się nie spodziewał. Wahanie. Podniósł się powoli na łokciach, nie odrywając wzroku od rycerza. To było coś nowego. Wstał i wyprostował się. Oczy rycerza pałały dziką furią, a ręka spoczywała na mieczu. Jednak coś go powstrzymało. – Ren...
- Jeśli nie chcesz skończyć z mieczem w brzuchu – wycedził powoli rycerz – to biegnij. – Hux zreflektował się trochę za późno, bo kiedy szybko ruszył w kierunku promu Kylo zdążył złapać go mocą. Udało mu się wyrwać. Wpadł na prom za Phasmą i Mitaką i chwycił się poręczy łapiąc oddech. Jego podwładni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Dobrze wiedzieć, że nic się nie zmieniło, Armitage. – kobieta uśmiechnęła się zdawkowo, natomiast Mitaka szczerzył się w najlepsze. Hux spiorunował ich wzrokiem prostując się.
- Nie pozwalaj sobie Phas. Poruczniku coś pana bawi!?
- Nie, sir!... Dobrze pana widzieć, sir! – rudowłosy westchnął siadając.
- Wygląda na to, że polecę z wami... - dobrze mu zrobił powrót na Finalizera. Wytrzepał z siebie piasek, odświeżył się i odpoczął. Dodatkowym atutem było to, że Ren nie czaił się na każdym kroku. Zajął się przeglądaniem warunków, które w między czasie zostały mu dosłane przez przedstawiciela senatu. Nie wiedział co sobie myślał lecąc tu. Nie wiedział co ma robić dalej. Warunki były problematyczne, ale nie niemożliwe do spełnienia. Wystarczyłoby utrzymać przez jakiś czas pewne pozory. Przyczaić się, zaczekać. Na Arkanis wzmacniać siły i przy odpowiedniej okazji wystąpić przeciw, albo przejąć senat od środka. Hux prychnął. Do tego był zdolny może Imperator. Armitage nie miał takich zdolności. Nie władał mistyczną siłą i nie był pewien co do swoich umiejętności politycznych, ale nie miał wyboru. Wysłał wiadomość z drobnymi poprawkami i zatwierdził warunki. Jutro czekała go jeszcze rozmowa z Leią i zapewne awantura z Renem. Nie zauważył, kiedy zapadł w sen.

**********
Hux otworzył oczy i rozejrzał się szybko. Jedyne co zobaczył to Ren stojący parę kroków od niego z włączonym zielonym mieczem.
- Ren?... – podszedł powoli, ale rycerz nie zwrócił na niego uwagi. Wpatrywał się w jeden punkt na niebie z zaciśniętymi ustami.
- Ben!.... Chodź! Wszyscy czekają.
- Tak, wuju. – rycerz odwrócił się i podążył w kierunku starszego mężczyzny. Hux rozejrzał się zdezorientowany. To sen? Ale chyba nie jego?... Poszedł za Renem. Nagle usłyszał głos. Tak donośny i przejmujący, że wydawało mu się, iż wszystko wokół się zatrzęsło. Opadł na kolana.
~ Znów się zawiodłeś, drogi chłopcze.
- Nie miałem oczekiwań, więc nie był to zawód... Co ty tu robisz, Hux? – Armitage poderwał się zdziwiony, kiedy Ren spojrzał wprost na niego.
- Ja... - Kylo podszedł do niego i zmarszczył brwi.
- Nie powinno cię tu być...
~ Kiedy czytasz czyjeś życie korytarz jest obustronny, mój młody uczniu. Czyżbyś o tym zapomniał?
- On nie jest wrażliwy na moc.
~ I nie musi być. Wystarczy, że czuje z tobą więź i ty też ją czujesz.
- Więź!? To absurdalne!... – Kylo urwał patrząc gniewnie na Huxa, który obserwował go z niejaką fascynacją. Ile rycerz mógł mieć lat w tym wspomnieniu? Rudowłosy nie wątpił już, że jest to pewnego rodzaju wspomnienie... Czy głos, który zdawał się ich otaczać był głosem Snoke'a?...
- A jednak powstrzymałeś się dziś. -odezwał się Hux postępując krok na przód. Ren cofnął się unosząc miecz. Rudowłosy szedł dalej. –Powstrzymałeś się dziś... Dlaczego? Przez więź? Cokolwiek by to nie oznaczało... - stanął nad nim i spojrzał na niego z góry. - Tym właśnie jesteś w swojej głowie? Chłopcem, szkolącym się na Jedi?... Rozdartym i zagubionym?
- Nie. – Armitage odwrócił się. Za nim stał Kylo Ren w pełnej zbroi z maską na twarzy i mieczem w dłoni. – Nie, Hux... - Czerwony miecz znalazł się przy jego szyi. Rycerz zamachnął się, a rudowłosy zacisnął powieki. Otworzył je słysząc dźwięk skrzyżowanych mieczy. Młody Ren odepchnął go mocą odpierając atak. Hux poczuł tylko uderzenie i poderwał się z łóżka z blasterem w dłoni. Odskoczył przerażony, kiedy zobaczył Rena stojącego pod jedną ze ścian i skierował broń w jego stronę. Rycerz chciał do niego podejść.
- Nie ruszaj się!...- rudowłosy odbezpieczył blaster. – co to miało być!?
- Hux. Uspokój się, odłóż broń.
- Nie podchodź! – Ren uniósł ręce w obronnym geście i zatrzymał się.
- Doszło do sprzężenia... Przez przypadek trafiłeś na moje wspomnienie.
- Chyba nie tylko wspomnienie, co!? Czemu do tego doszło? Grzebałeś mi w głowie!
- Nie pierwszy, nieostatni raz, Armitage. – Hux zacisnął usta i wystrzelił, Kylo wyciągnął rękę blokując strzał z blastera. Odsunął się i puścił go. Strzał trafił w ścianę. Ren podszedł do Huxa i stanął przed lufą broni. – Spytaj.
- Co to za więź?
- To coś co niedawno przemknęło mi przez głowę, kiedy myślałem o naszych stosunkach. – Hux opuścił broń zdziwiony.
- Myślisz o naszych stosunkach jako o. więzi?... – Ren skorzystał podchodząc bliżej obejmując go i łapiąc niezbyt delikatnie za włosy. Odchylił jego głowę tak żeby spojrzeć mu w oczy.
- Nie da się ukryć, Armitage.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz