Czerwone serwetki

266 25 15
                                    

Od wtorku zaczynam zajęcia na uczelni, co prawda zdalne, ale nie wiem ile czasu będę poświęcać naukę to się okaże. Nie wiem więc czy uda mi się utrzymać co tygodniową publikację, zobaczymy. Nie ukrywam też, że opowiadanie powoli dobiega do końca :> Być może jeszcze napiszę jakiś kylux, ale na razie jeśli czas pozwoli mam w planach założenie bloga o tematyce około fandomowej, star warsowej może nie tylko. Prawdopodobnie pierwszy tekst byłby czymś w rodzaju porównania Huxa z innym złolem - szpiegiem z Gwiezdnych Wojen. Także jeśli do tego kiedyś dojdzie i jeśli chcecie dam tu gdzieś linka może z jakimś rozdziałem, ale nie obiecuje, że dojdzie to do skutku. Jak na razie zapraszam na rozdział ^^

Hux miał wiele planów i każdy z nich wymagał czasu. Część z nich po powrocie zrzucił na Solana. Okazał się dobrym dyplomatom. Dzięki niemu Hux miał po swojej stronie już dwie planety z pokaźnymi zasobami. Był w trakcie przygotowywania strategii z jednym z przywódców Chissów, jednocześnie organizując ślub. Ta uroczystość przysparzała mu chyba najwięcej problemów.

- Nie Mitaka nie będę wybierał koloru serwetek każ to komuś zrobić.

- Ale Najwyższy Przywódco...

- Jeszcze jedno słowo, tylko jedno, a wylecisz przez okno. - porucznik wywrócił oczami dyskretnie i spojrzał na swój tablet.

- Sir...

- Mówiłem coś.

- Sir. Wiadomość od Solana. Zestrzeliliśmy prom Lei Organy. -Hux podniósł głowę przyglądając się mu wstał po chwili szybko sięgając po marynarkę od munduru.

- Daj im do zrozumienia, że to dezerterzy i potępiamy ten niegodny czyn.

- Tak, sir.

- Prywatnymi kanałami wyślij rozkazy. Flota ma być w gotowości nie będzie lepszego momentu.

- Tak, Sir. - Hux wyszedł, wrócił po chwili.

- Mitaka. Serwetki. Czerwone.

- Tak, sir!... - Hux wymaszerował z pokoju w poszukiwaniu Rena.

- Gdzie jesteś, jak cię potrzeba. - warknął do siebie.

- Zawsze za tobą, Hux. - Rudowłosy podskoczył.

- Niech cię cholera. Miałeś tego nie robić.

- Zdaje się, że mamy pilniejsze sprawy... Co zamierzasz? Chcesz zaatakować Senat?...

- Chce skorzystać z okazji. Chissowie będą tu w przeciągu paru godzin. Zgodzili się użyczyć części floty. Poderwij rycerzy i lećcie przodem. Za godzinę chce dostać pierwsze raporty o tym co się dzieje. - Ren zacisnął zęby. - Nie. Nie odzywaj się. To nie czas na twój przerost ambicji.

- Na mój przerost ambicji? - prychnął. - Ty chyba...

- Ren! Jak sam zauważyłeś mamy pilniejsze sprawy. Oszczędź mi swoich wywodów i zrób co trzeba. No chyba, że Kylo Rena łączy coś z tą martwą kobietą. Wtedy przepraszam może masz ochotę iść na jej pogrzeb! - brunet zacisnął usta.

- Odezwę się na godzinę. - warknął cicho i odszedł. Hux odetchnął i wyjął tablet kierując się na prom.

********

Mając za sobą strategiczny geniusz Chissów rozbicie rozchwianego i niepewnego sojuszu planet było podejrzanie proste. Żaden przywódca nie chciał narażać swoich ludzi dla konstruktu, którym był nowy senat. Część widząc flotę Chissów szybko zarządzili odwrót. Hux siedział w nieco zrujnowanej sali obrad. Jeden z czerwonookich dowódców był z nim na planecie.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz