Wygrana wojna

267 25 20
                                    



Nieznane Regiony miały wiele wad. Między innymi taką, że nigdy nie wiadomo kto zacznie do ciebie strzelać. O ile Ren dobrze rozpoznawał oznaczenia był to okręt Chissańskiej Floty Ekspansywno-Defensywnej. Chissowie jednak nigdy nie strzelają pierwsi. Odebrał przekaz z drugiego statku.

- Mówi Kapitan Inrokini'mern'mitth  z Chissańskiej Floty Ekspansywno-Defensywnej. Proszę wybaczyć nietaktowne zachowanie. Pani Komandor otrzyma stosowną reprymendę z wpisem do akt. Naruszyliście Chissańską strefę kosmiczną. Według prawa jesteście zobowiązani do przedstawienia się i podania celu lotu oraz w razie potrzeby poddania się promieniowi ściągającemu. W przeciwnym razie otworzymy ogień.

- Już otworzyliście. – warknął Kylo.

- Ta kwestia została już wyjaśniona. Proszę o zastosowanie się do zaleceń inaczej otworzymy ogień.

Rycerz wziął oddech. Żałował, że odesłał innych na Arkanis po wylądowaniu na Exegolu. Nie tylko dlatego, że nie najlepiej radził sobie z Sy Bisti, którym posługiwał się kapitan to jeszcze nie był najlepszy w rozmowach, które nie wymagały miecza.

- Kylo Ren, Mistrz zakonu Ren. Wracamy na Arkanis z Exegolu. Reprezentuje Najwyższy Porządek.

- To imię jest mi znane. Nasze skanery wykrywają na pokładzie kogoś jeszcze. Jego parametry życiowe są jednak wątpliwe. Czy potrzebujecie pomocy medycznej? – Ren obejrzał się na nie przytomnego Huxa. – Macie przed sobą długą drogę. Natomiast Csill jest dwie godziny drogi stąd. Wasz silnik jest uszkodzony jednak jesteśmy w stanie doholować was i udzielić pomocy. To byłoby rozsądne rozwiązanie. Mistrzowie mocy są zawsze mile widziani w naszych kręgach.

Ren westchnął.

- Dobrze. Z której strony mogę dokować?... – Chiss podał mu dokładne instrukcje. Po chwili Ren staną przed Kapitanem oko w oko. Czerwone oczy kapitana charakterystyczne dla Chissów mierzyły go przez chwilę.

- To moja Pierwsza Oficer. Komandor Sabosen'sa'nach.

- Proszę wybaczyć mi strzał, Mistrzu Ren. Wasz statek był uderzająco podobny do okrętu rasy, która jest nam wroga. – Ren nie uwierzył. Podziwiał Chissów. Jak każdy kto choć chwilę poświęcił na zapoznanie się z ich społecznością, jednak nie uśmiechała mu się podróż i dłuższe przebywanie w ich towarzystwie. – Czy rozsądnym jest narażanie na szwank Najwyższego Przywódcy zabierając go na Exegol? Z tego co wiem nie włada mocą, a... - urwała widząc wzrok Kylo.

- Kwestionowanie decyzji Mistrza Rena nie jest teraz naszym priorytetem. Chociaż niewątpliwie brak im rozwagi.

Kylo zacisnął zęby. Usłyszał za sobą zduszony śmiech Huxa, któremu ktoś z załogi pomagał wyjść.

- Kocham, Chissów.

- To zaszczyt gościć cię na naszym okręcie, Najwyższy Przywódco.

- To zaszczyt być w takiej gościnie. Mimo sytuacji. – Chiss skinął głową.

Dotarcie na Csill faktycznie nie zajęło wiele czasu. Jednak Huxowi poprawiło się niemal natychmiast po tym jak podano mu jakiś podejrzany napój, którego Ren kijem by nie tkną. Armitage nie miał obiekcji. Wyglądał wręcz na zachwyconego rozmawiając z kapitanem zapewne o jakichś wojskowych bzdurach. Kylo był sfrustrowany za to Hux, Hux był zachwycony. Przydzielono im pokój na planecie. Chissowie chyba nie byli specjalnie ciepłolubni. Na planecie panował chłód, a we wnętrzach wcale nie było lepiej. Do tego Hux stał się 10 razy bardzij irytujący niż był.

 - Wiedziałeś, że u Chissów moc objawia się wyłącznie u dzieci i to prawie wyłącznie u kobiet?...

- To by wyjaśniało czemu traktują mnie jak twojego... - urwał.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz