Burza

313 26 19
                                    

Kolejny rozdział. Wybaczcie, że bez uprzedzenia, ale jest to ostatni rozdział tego opowiadania, które miało być krótsze i nigdy nie przewidywałam, że je skończę, bo zwykle mi się nie udaję. Jednak dotarliśmy. Zdaje sobie sprawę, że w opowiadaniu jest wiele nieścisłości i razi mnie to trochę jednak mam nadzieję, że czytając bawiliście się tak dobrze jak ja pisząc. Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę naprawdę dają mi napęd do pisania i zawsze sprawiają mi wiele przyjemności. Myślę, że napiszę jeszcze coś tematycznie podobnego i jeszcze spotkamy się w komentarzach. Nie wiem czy w najbliższym czasie, bo mam sporo roboty :D Na osłodzenie tego, że to prawie koniec zapraszam też na miniaturkę o Huxie "Hide and seek".

https://www.wattpad.com/1005790467-hide-and-seek



Hux z ulgą powitał łóżko i prysznic. Musiał przed sobą przyznać, że jego krótkie i niezbyt owocne poszukiwania nie były rozsądnym pomysłem. Mimo to zapomniał na chwile o nieobecności Rena, która teraz dawała o sobie znać. Nalał sobie alkoholu i opadł na fotel przy biurku patrząc przez okno. Tannakri mu uciekł. Nie mógł jednak odlecieć z planety a przynajmniej miał taką nadzieję. Zamknął na chwilę oczy. Obudził się w roku nocy połamany. Mruknął niezadowolony wstając i opadł na łóżko.

- Hux... - rudowłosy usiadł szybko.

- Jesteś tu?

- Nie. - Armitage prychnął. No tak. Moc. Opadał spowrotem na łóżko zamykając oczy. - Hux...

- Jestem zły.

- Wrócę tak szybko jak będzie to możliwe. - Hux milczał. Powinien był milczeć od początku. Udać obojętność, nie zwracać uwagi albo zachowywać się jakby Ren wcale go nie zostawił. Słyszał jeszcze głos Ren, ale go zignorował. Nie obchodziło go co robi, z kim ani gdzie. Właściwie obchodziło go to bardzo, ale nie chciał, żeby rycerz o tym wiedział. Od rana zajął się koordynacją poszukiwań zbiega. Teraz nie wyśle go na jakąś zacofaną planetę. Nie ma mowy, Hux zamierzał go zabić, rozszarpać, zmieść z powierzchni ziemi i... Pokręcił głową. Musi przestać myśleć o Renie. Podniósł wzrok na Mitakę, który przeglądał dane na tablecie.

- Znalazłeś coś?

- Nie jestem pewien. Według tych planów poza miastem pod ziemią są bunkry. Nie jestem w stanie określić jak duże ani czy jest z nich jakieś wyjście, ale z pewnością stanowią dobrą tymczasową kryjówkę.

- Każ to sprawdzić. Weź Phasme i tego irytującego Chissa. Tylko mnie drażni. Jeśli tam będą... - drzwi otworzyły się gwałtownie. W drzwiach stanął jeden z rycerzy. Hux zaczął mieć złe przeczucia. Od kiedy Ren wyjechał Armitage żałował, że kazał mu lecieć sam. Mógł zabrać te upiorne marionetki ze sobą. - Co to ma znaczyć? - wstał odruchowo sięgając, bo blaster. Mitaka miał już broń w ręku. Sama postawa rycerza sugerowała, że nie jest to towarzyska wizyta. Hux zobaczył teraz że było ich dwóch, a kiedy odpalili miecze uznał to za komplement. Wyszarpnął blaster z kabury i strzelił na oślep. Jak można było się spodziewać nie odniósł zbyt wielkiego skutku. Mitaka, który wycelował lepiej i trafił jednego rycerza leżał odepchniętą mocą przy ścianie. - Zostaniecie straceni! Chyba, że wcześniej wróci Ren wtedy was poćwiartuje! - warknął. Nie były to do końca groźby bez pokrycia, a na pewno nie pierwsza. Co do drugiej nie mógł mieć pewności. Czy Ren kazał go zabić? Schował się za ścianą prywatnego salonu, a przynajmniej próbował. Rycerz wyciągnął rękę, a Hux wyłożył się na ziemi, blaster wysunął mu się z ręki. Nie...., gdyby Ren chciał go zabić zrobiłby to sam. Poczuł ciepło miecza bardzo blisko twarzy. Gdzie do cholery jest jego straż?

- Nie do wiary, że Lord Ren dał się omotać takiemu szczurowi jak ty. - odezwał się rycerz. A więc rozmawiamy. Świetnie. W tym Hux był niezły.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz