Jego statek, jego miecz

314 26 13
                                    


Hux niechętnie zdał dowodzenie podwładnemu. Nie wątpił w jego kompetencje, ale tęsknił za faktycznym dowodzeniem statkiem.
- A jednak jesteś sentymentalny. – Ren wyłonił się zza drzwi, kiedy Hux opuszczał mostek. Rudowłosy zacisnął zęby i minął go.
- Nie miałeś lecieć z przodu?
- Skorzystałem z okazji, że przystanęliście i postanowiłem cię odwiedzić.
- A więc ty też jesteś sentymentalny. Za parę godzin będziemy na miejscu.
- Doskonale, więc mamy czas.
- Czas na co? – spytał Hux i przystanął czując, że było to idiotyczne pytanie. Nie wiedział co zadziałało sekundę później. Refleks? Intuicja? Rezultat był taki, że dłoń rycerza zamiast trafić na Huxa i przyprzeć go do ściany trafiła w ścianę, bo rudowłosy szybko się odsunął. Ren syknął wściekle zdezorientowany. Armitage skorzystał z chwilowej nieuwagi Kylo. Sam pchnął go na ścianę wyjmując blaster, który znalazł się szybko przy szczęce Rena. – Nie wiem, czy jest ustawiany na ogłuszanie. – powiedział cicho. Rycerz uniósł lekko głowę opierając jej tył o ścianę i przyglądał się Huxowi. Uśmiechnął się rozbawiony. Armitage miał ochotę strzelić. Tylko po to, żeby sprawdzić czy Ren nadal będzie się tak irytująco uśmiechać. Czy już zawsze będzie skazany na ten widok?
- Stoisz na palcach. – odezwał się w końcu rycerz, a w Huxie się zagotowało. Palec na spuście drgnął mu lekko. Wtedy poczuł coś przy brzuchu. Kylo trzymał w ręku miecz przyciśnięty do ciała Armitage'a. – Pat, Hux. Chcesz sprawdzić, który zginie pierwszy? Schowaj blaster.
- Schowaj miecz. – Ren złapał drugą ręką za blaster i odsunął go od siebie kierując w bok. Hux nie był w stanie ani puścić broni ani przeciwstawić się temu co robił rycerz.
- Skoro nie jesteś w stanie strzelić, to czemu kierujesz w moją stronę broń, Hux? – Armitage wzdrygnął się słysząc głos rycerza przy swoim uchu.
- Chociażby dla zasady. Będzie dzień, w którym strzelę. – Ren uśmiechnął się pod nosem i spojrzał mu w oczy, kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
- Ale to jeszcze nie ten. – z Huxa nagle zeszło powietrze, opuścił ramiona i spojrzał na bruneta.
- Nie, nie ten.
Przez następne dwie godziny Hux był niedostępny. Usiadł przy stoliku przecierając twarz i spojrzał w zgaszony ekran tabletu.
- Wyglądam jak po seksie... - usłyszał rozbawione prychnięcie ze strony łóżka.
- Doprawdy odkrywcze, Hux. – przewrócił oczami i odmruknął coś poprawiając włosy. – Jeszcze godzina.
- Muszę się przygotować. Ty też. Włóż swoją groźną zbroję. Nareszcie do czegoś się przyda.
- Więc uważasz, że jest groźna...
- Zbroja? Owszem. Budzi respekt i strach w przeciwieństwie do twojej powierzchowności. Gdybyś sam budził respekt zbroja nie byłby ci potrzebna...
-Bezczelność.
- Skutek przebywania z tobą. Powinieneś mi dziękować, nauczyłeś się składać ubrania. – wskazał na kupkę równo złożonych ubrań jego i Rena. Kylo wpatrywał się w nie przez chwilę tępo. – Jak widzę dziś dzień konsternacji. Idę się ubrać... - wyszedł do drugiego pokoju połączonego z łazienką. Ren patrzył za nim, a przez jego głowę przeszła nieprzyjemna myśl. A może wizja?" Ten człowiek kiedyś mnie zabije, wcześniej rzuci na kolana, a ja nawet nie zauważę". Kiedy Kylo został sam ze swoimi myślami, Hux zamykał drzwi łazienki i oparł się o nie. Przymknął oczy. „Zginę z mieczem w gardle" przeszło mu przez głowę. Wrócił do sypialni w białym galowym mundurze z uporządkowaną fryzurą. Ren zakładał maskę. Hux minął go idąc do wyjścia, słyszał, jak rycerz podąża za nim. Po chwili byli na promie transportowym.
- Negocjacje – mruknął Ren sprawdzając jak te słowa brzmią w jego ustach. Hux spojrzał na niego.
- Ja zajmę się negocjacjami. Ty dopilnuj, żeby nikt nie strzelił mi w plecy, Ren.
- A jeśli będzie celował?
- To zamiar zabójstwa. Śmierć będzie odpowiednią przestrogą. – Hux nie wiedział twarzy Kylo, którą przysłaniała maska, ale mógłby przysiąc, że wie dokładnie jaki rycerz ma wyraz twarzy.
- A jeśli ja będę celował?
- Ty nie strzelisz mi w plecy.
- Skąd ta pewność? – Armitage podszedł bliżej Rena i zdjął mu maskę, spojrzał mu w twarz.
- Jeśli kiedyś mnie zabijesz, będziesz patrzył mi w oczy i rozkoszował się każdą sekundą, Ren.
-Tak. – rycerz przyglądał się mu uważnie. -A ty? – Hux odsunął się powoli. – Strzeliłbyś mi w plecy.
- Nie. To za mało.
- Za mało? – Ren zabrał mu swoją maskę wstając. Właśnie lądowali. Armitage milczał chwilę aż stanęli na rampie.
- Najpierw chciałbym cię widzieć na kolanach. Przede mną. – spojrzał na niego i zszedł na planetę. Do negocjacji przygotowany był namiot. Trzech rycerzy Ren stało przy jednym wejściu przy drugim Dameron, Fin i Rey. Zansatsu podszedł do nich.
- Mistrzu Ren, Najwyższy przywódco. Generał Organa proponuje, aby rozmowy odbyły się bez broni i w cztery oczy. – spojrzał na Huxa.
- Bez broni, ale Mistrz Ren będzie mi towarzyszył. Możesz jej to przekazać. – Zansatsu skinął głową odchodząc. Kylo zdjął maskę. Armitage ledwo powstrzymał się przed wzdrygnięciem, przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Powiedzieć, że rycerz był niezadowolony to nie powiedzieć nic.
- Hux. – rudowłosy wzdrygnął się – dopilnuj, aby w dzień naszego tryumfu Generał Ograna została stracona.
- To cię satysfakcjonuje, Ren? – spytał cicho, usiłując uspokoić rozdygotanie.
- Tak. – spojrzał na niego. – Całkowicie. – uniósł lekko jego podbródek. – Zupełnie satysfakcjonuje.
- Generał czeka z Rey. – Armitage odskoczył i odchrząknął poprawiając mundur i spojrzał na Damerona. Nie odpowiedział mu tylko ruszył do namiotu. Ren po drodze oddał maskę Zansatsu i podążył za Huxem. Po chwili oboje siedzieli przy stole naprzeciwko Lei. Rudowłosy poczuł się nagle jak na jednym z bankietów, na którym musiał siedzieć obok ojca. Wściekłość, bezsilność, niepewność, rozdrażnienie, niezręczność. Nienawidził tych momentów. Nienawidził.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz