Kontrola i negocjacje

322 27 40
                                    

Hux siedział w zaciemnionej kwaterze i obracał się powoli na krześle.

-Niech czarna dziura pochłonie tego dzieciaka. - wymamrotał biorąc tablet do ręki. Kiedy plan ma dziury należy z niego zrezygnować. Jednak Hux nie miał za bardzo wyjścia. To znaczy... Tak sobie wmawia. Mógłby, urażony słowami przekazanymi przez porucznika, nigdy więcej nie wpuścić Rena za próg. Ale prawda była taka, że nie chciał. I to drażniło go najbardziej. Chcąc zyskać kontrolę tracił ją jeszcze bardziej. Ale musiał w to brnąć, potrzebował w to brnąć. Nie tylko że względu na jego widzi mi się, ale chociażby, że względu na brak lepszych opcji. Nawet jeśli zyskana kontrola była pozorna to być może sytuacja przyniesie jakieś korzyści... Na przykład nowy mundur? Hux prychnął na tę myśl. Nie jest utrzymanką i nie można go kupić. Spojrzał na sześć pozłacanych guzików leżących w dwóch rzędach na biurku. Ochłoną nieco i zrezygnował z dosłownego wepchnięcia ich Renowi do Gardła. Z gorzką świadomością przyznał przed sobą po raz kolejny, że rycerz jest silniejszy i mogłoby to się skończyć wepchnięciem czegoś w Huxa... Na przykład miecza w brzuch. O tym właśnie pomyślał Hux i nie ma potrzeby rozpatrywać innych niezbyt dostojnych opcji. Spojrzał jeszcze raz na guziki. Kazał do munduru doszyć nowe, takie same. Za godzinę miał zjawić się Zolan. Pewne sprawy wymagały omówienia. Hux nie miał więc wiele czasu, jeśli chciał skonfrontować się z Renem przed spotkaniem. Zobaczenie się z nim dopiero na spotkaniu mogłoby negatywnie wpłynąć na jego przebieg. Armitage zgarnął guziki z biurka i wyszedł z kwater. Po chwili był pod kwaterami Rena. Zanim zdążył dać sygnał przyciskiem drzwi się otworzyły. Oczywiście. Moc.

-Dzień dobry, Hux. Nadal jesteś nie w humorze?...- spytał rycerzy rozbawiony oglądając się. Siedział na ziemi przodem do okna, a tyłem do drzwi.

-Mam doskonały humor.

-Słyszałem. Nadal chcesz mi wepchnąć guziki do gardła? A może już Ci przeszło...A może...

-Nie kończ. - Ren uniósł brew.

- Nie mam pojęcia co chciałeś powiedzieć, ale na pewno nie było to nic stosownego. - brunet zaśmiał się.

-Faktycznie. Nie przyszedłeś mi wcisnąć guzików do gardła. Więc po co? - rycerz wstał i usiadł na fotelu patrząc na niego. No właśnie. Po co. Pierwszym odruchem, który Hux poczuł wchodząc było ciśnięcie guzikami w twarz Rena i z wymyślanie go. Ale potrafił się powstrzymać od tak absurdalnych reakcji. Wspinając się po szczeblach kariery oficera spotykał się z wieloma przełożonymi, wobec których musiał powściągać swoją złość, bo nic dobrego by z tego nie wyszło. Kylo jednak nie był jego przełożonym. Przynajmniej oficjalnie. Rudowłosy usiadł na drugim fotelu wyjmując tablet.

-Mamy spotkanie z Zolanem.

-Wiem. Porucznik wspomniał. Nie umiesz przyjmować prezentów. - Hux skrzywił się.

- Nie umiesz ich dawać... Mamy godzinę... Ren uniósł brew.

-Mamy godzinę? Na co? Hux? Co ty robisz? - odwrócił się, kiedy Armitage minął go i poszedł do jego sypialni. Hux i uśmiechnął się pod nosem słysząc, że rycerz prawie za nim biegnie klnąc, kiedy próbował się rozbierać po drodze. Hux zdjął już górną część munduru spojrzał na guziki trzymane w jednej z rąk. Upuścił mundur krzywiąc się i wypuścił guziki. Zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Ren rozkojarzony wpadł na nie i poleciał na podłogę. Warknął wściekle.

-Hux!... - Armitage uśmiechnął się z satysfakcją odchodząc od drzwi i przysiadając na stoliku. Do kwater wszedł ktoś. Hux nie słyszał zbyt dobrze, ale udało mu się zrozumieć, że Zolan przybył wcześniej. Ruszył do drzwi, chciał je otworzyć, ale ani drgnęły. – Dziękuję poruczniku zaraz przyjdę. Najwyższy Przywódca jest zajęty w tej chwili, sam spotkam się z Zolanem. – usłyszał słowa Rena i zacisnął zęby. Porucznik wyszedł.

Dzień dobry, GeneraleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz