jimin&jeongguk : 25 lat
Seeun była przyjaciółką Jimina ze studiów. Drobna, zawsze uśmiechnięta z dużym zapasem uroku osobistego. Nie dało się jej nie lubić, kiedy epatowała taką radością oraz pozytywną energią. Uwielbiana przez uczniów, kiedy w dziekanacie potrafiła rozwiązać wszystko jednym, niewinnym uśmiechem.
Niepozorna kruszyna jednak w życiu nie potrafiła zatrzymać przy sobie żadnego faceta. Każdy pytał dlaczego? Ona zapewne też. Może to naiwność, a może środku popsuty charakter. Kobieta była idealnym przykładem wydmuszki. Paskuda opakowana w złoty, błyszczący papierek. Każdy chciał zasmakować tej czekoladki. Niestety nieoczekiwany, gorzki smak powodował nagłe odrzucenie.
Jeongguk nie lubił dziewczyny, chociaż początkowo ich relacje były całkiem przyjazne. Jimin czasem wspominał o przyjaciółce, dzieląc się śmiesznymi opowiastkami z ich uniwersyteckiego życia. Dodatkowo dziewczyna miała coś naprawdę dla nich ważnego. Nie mogli sami tego posiadać, chociaż po burzliwej dyskusji na ten temat, skrycie ciągle o tym marzyli. To było tak odległe, nieosiągalne.
Mianowicie Seeun miała dwójkę dzieci. Kwang był starszym synem, stawiając swoje małe kroczki w klasie podstawowej. Charyzmatyczny, dzieciak, który miał lekkie problemy w nauce. Drugi był prawie dwuletni Tao. Malutki Aniołek, uwielbiający lśnić zabawki oraz kolorowe gryzaki. Właśnie od tego Malca wszystko się zaczęło. Chociaż początek był niepozorny.
Park naprawdę angażował się w ciąże przyjaciółki, która nosiła pod sercem Maleństwo, kopiące uporczywie swoją mamusię w brzuszek. Robił to z chęci pomocy bliskiej osoby. Dodatkowo był zdecydowanie zafascynowany całym światem rodzicielstwa i przesłodkich dziecięcych akcesoriów.
Nawet nie spostrzegł, kiedy jego relacje z dziećmi Seeun stały się zadziwiająco silne. Dzieciaki traktowały go jak dobrego, pomocnego wujka. Osobę, która zawsze była przy nich, pomagała i kupowała dobre cukierki. Układ wydawał się być idealny. Park miał kochającego chłopaka oraz dwójkę uroczych dzieciaków, które złudnie zaspokajały jego potrzeby rodzicielstwa.
Posiadanie dzieci to jednak wcale nie prosta sprawa. Zabiera ogrom czasu, siły. Rodzicielstwo to część życia, bardzo duża. Nie tylko dodatek, który hobbistycznie zajmuje samotne wieczory. Najbardziej odczuł to właśnie Jeon.
Rozumiał sytuację i wiedział, że dzieci Seeun są dla Jimina ważne. Sam próbował inicjować spotkania całą gromadą, razem z nim. To jednak bywało dość niezręczne. Dzieciaki nie ufały Jeonggukowi, który pojawił się tak nagle. Dodatkowo często zabierał od nich Parka, kiedy przychodził po niego, aby odwieźć bądź zabrać do domu. Źle im się kojarzył. Seeun dodatkowo nie pozwalała mu się za bardzo zbliżyć do dzieci lub niej samej. Jeon nigdy tego nie rozumiał, po prostu milcząc. Prędko pojął, że nie pasuje do tego towarzystwa. Tylko Jimin go tam chciał.
Od tego czasu relacje były dość napięte. Jungkook czuł się okropnie, kiedy zostawał odsuwany na dalszy plan, gdy w grę wchodziły dzieci. Park u kobiety był ciągle, całymi dnami, w każdej wolnej chwili. A on też potrzebował uwagi. Dodatkowo jego obawy powróciły.
Ponownie bał się, że chłopak zostawi go dla kogoś innego. A teraz jego potencjalny rywal faktycznie istnieje i jest niesamowicie blisko Jimina. Jungkook w chwilach słabości snuł naprawdę smutne scenariusze swojego życia. Samotność, strata oraz złamane serce. To dręczyło go codziennie.
Ufał Jiminowi, nie ufał Seeun.
Dzieci nagle stały się dla niego czymś iście pechowym. Problemem, który rosną oraz bardziej przytłaczał. Często pytał, dlaczego właśnie oni? Dlaczego nie mogą mieć dzieci, skoro gotowi są oddać im całe serce? To rozwiązałby wszystko. Troski by zniknęły.
Teraz serce Jeongguka boleśnie się ściskało oraz niepewne drżało. Brak znaku życia od Parka nie oznaczał niczego dobrego. Przez tyle czasu? Przecież zawsze mógłby napisać od kogoś innego, prawda? Jeon panikował.
Park za to stał przed mieszkaniem Seeun z rozładowanym telefonem. Nawet do głowy mu nie przyszło, aby napisać od dziewczyny do swojego chłopaka. Był tak nieuważny oraz zaangażowany w naukę i opiekę nad Kwangiem. Nie uważał, aby działo się coś złego.
Jimin był ślepy. Na swoje zachowanie raniące Jeona, na dziwne sygnały od Seeun, na swoje postępowanie. Dla niego wszystko było dobrze, bo naprawdę tego chciał. Tao oraz Kwang dostarczali mu tyle radości, że nie chciał tego tracić. Nie mógł. Przywiązanie do wspaniałego uczucia rodzicielstwa urosło w nim do niespotykanych rozmiarów.
Nie spodziewał się, że Jungkook pędzi do niego naprawdę zestresowany, będąc na granicy wytrzymałości. Miał właśnie kierować kroki w stronę przystanku, wracać do domu. Seeun stała w drzwiach razem z dzieciakami, aby pożegnać ich ulubionego wujka.
Czasem zrządzenia losu są naprawdę bolesne. Ale może potrzebne? Wywracają życie do góry nogami, uświadamiają i dają nauczkę. Często bolesną, ale ważną.
— Jimin! — wysapał Jungkook, wbiegając po schodach bloku, w którym mieszkała kobieta. Biegł, aby jak najszybciej upewnić się, że jego mały Jimin jest bezpieczny. Był zgrzany, zaniepokojony oraz zmartwiony.
Chociaż gama uczuć zmieniła swoje barwy na złość, zawód oraz głęboki smutek, kiedy skierował wzrok na dwójkę przyjaciół. Jego serce się zatrzymało, ręce zaczęły niebezpiecznie trząść, a on sam posypał się na malutkie kawałki. Ból, jaki przeszył jego ciało, głównie psychiczny, był nie do zniesienia. To coś, na co nikt nie jest gotowy. Koszmar większości, rzeczywistość wielu. Życie ponownie postanowiło ich uświadomić, że nie jest proste ani kolorowe.
Widok Seeun, która skrada pocałunek prosto z malinowych, pulchnych warg Jimina wstrząs nim dostatecznie. Park nawet nie zdążył mrugnąć, nie spodziewał się.
Ale jakie to miało w tej sytuacji znaczenie?
CZYTASZ
CARMELOVE┊ᴊɪᴍɪɴ x ᴊᴜɴɢᴋᴏᴏᴋ
Fanfiction⌞Historia o dwóch sąsiadach, którzy byli sobie pisani w gwiazdach.⌝ Jungkook był głupi, Jimin był dzieciakiem, a ich historia zrodziła się z dziecięcej głupoty. Urodzeni tego samego dnia, w tym samym szpitalu, sala obok sali. Dzieliła ich jedynie dw...