~ 1 ~

1.5K 46 3
                                    

Siedziałam w swoim pokoju i wpatrywałam się w widok za nim. Zawsze tak robiłam jak się nudziłam, lub po prostu nie miaam nic lepszego do roboty.

Zawsze też towarzyszył mi mój czarny kot, który nazywał się Theo. 

Wyglądanie przez okno, chcieć czy nie, było bardzo ciekaw zajęciem. Pomimo, że na takie nie wyglądało. Przyglądałam się przeważnie różnym zwierzętom ponieważ z rodzicami mieszkaliśmy na totalnym odludziu, gdzie tylko my mieszkaliśmy, a najblisze miasto byo okoo trzy godziny drogi od naszego domu.

Mam na imię Cirilla Middleton, ale preferuję jak mówią mi Ciri. Mam oszukane 11 lat. Mówiąc oszukane, mam na myśli fakt, że jestem wcześniakiem. Urodziłam się, gdy moja rodzicielka była w szóstym miesiącu ciąży. Planowo miałam urodzić się w roku 1982, jednak urodziłam się w nocy między 31 października a 1 listopada 1981 roku.

Moją biologiczna rodzina nie żyje. Mama i tata powiedzieli mi, że ojciec zginął w tajemniczych okolicznościach, a mama zmarła przy porodzie, lub dzień po porodzie. I tak zostałam adoptowana przez rodzinę Middleton. Moja mama nazywa się Jocelyn Middleton a ojciec Bromley Middleton. Oboje są czarodziejami, oraz oboje są aurorami. Ich wspólną cechą była również tak zwana 'czystość krwi'. Mieszkamy również z moją babcią- Henriettą Middleton.

Moje dzieciństwo było jakie było. Rodzice byli lekko nad opiekuńczy. Nie pozwalali mi samej wychodzić na dwór, nie chodziłam do szkoły tylko uczyła mnie babcia. Ale tak to nie mam na co narzekać. Moi rodzice mnie kochali, opiekowali się mną, a nawet jeżeli nie miałam przyjaciół ludzkich, zawsze miałam swojego kocura.

Rodzice z troski o moje bezpieczeństwo nie chcieli bym była gdzieś sama... To chyba dobre tłumaczenie. Chociaż nigdy nie rozumiałam, przed czym tak bardzo chcą mnie chronić.

-Ciri! Chodź na dół!- zawołała mama z parteru, przez co moja uwaga z widoku zza okna przeszła na głos mamy który dochodził, najprawdopodobniej, z kuchni. Wstałam z miejsca, co też zrobił mój kot, który uwielbiał mnie śledzić. Gdy zeszłam na dół, mama stała przy oknie gdzie siedziała sowa mojej babci.

Moja mama była piękna kobietą. Miała burzę długich kręconych, czarnych włosów, ciemne granatowe oczy, oraz była średniego wzrostu. Zawsze ubierała się w czerń i biel, oraz miała mocny makijaż który podkreślał jej oczy. 

-Co chciałaś mamo?- zapytałam siadając przy stole do którego również moja mama się dosiadła.

-Przyszło coś do ciebie słonko- powiedziała kobieta uśmiechając się, po czym podała mi list- Czekałaś na to od kiedy skńczyłaś dziesięć lat.

Moje oczy musiały wyglądać w tym momencie jak ogromne monety. Ostrożnie wzięłam list. Miał pieczątkę Hogwartu.

Spojrzałam na mamę, ona dalej się uśmiechała i skinęła lekko głową zachęcając mnie bym otworzyła list.

Otworzyłam ostrożnie list, w tamtym momencie czułam się jakbym dotykała porcelanę, a jeden mocniejszy ścisk dłoni spowoduje, że rozpadnie się na tysiące kawałków. Potem wyjęłam z koperty list.

"Szanowna Pani Middleton.

Mamy przyjemność poinformować, że została Pani przyjęta do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie."

Już po tych paru słowach miałam ogromny uśmiech na twarzy. Przyjęli mnie do mojej szkoły marzeń!

-To jak? Dziś idziemy na zakupy?- zapytała mama również się ciesząc z mojej reakcji na list.

-Tak!- powiedziałam z ogromną ekscytacją

-To idź się ubierz, za dziesięć minut przed kominkiem- kobieta wstała z krzesła i przeszła koło mnie lekko czochrając po głowie przy okazji, a ja po chwili pobiegłam na górę przygotować się do wyjścia... Nie mówiąc już, że to będzie moje pierwsze wyjście z domu od.... Dawna.

Not Supposed To Be Alive II Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz