~ 20 ~

401 35 2
                                    

Obudziłam się głośno wciągając powietrze... Byłam spocona. A blizna na brzuchu dała o sobie się we zanki... Piekła dość mocno...

-To nie był tylko sen...- powiedziałam do siebie. Natychmiast wzięłam kawałek pergaminu i pióro. Musze napisać do babci... Ona jedyna powie mi więcej o Zanderze i Dianie Middleton. Przecież rodziców o to nie zapytam. To zwykłe marnowanie pergaminu...

Droga Babciu                                                                                                                                                                            Piszę do Ciebie ponieważ, mam problem... Duży problem... Moje koszmary wróciły, dziś śniła mi się kobieta... Diana Middleton. W dodatku chyba dowiedziałam się o kolejnym krewnym, o którym nie miałam pojęcia... Zander Middleton. Kto to jest?                                                                             Zmałaś tego mężczyznę? Bardzo proszę babciu, pomóż swojej ulubionej wnuczce- no chyba, że znów jest jakaś inna wnuczka o której nie mam zielonego pojęcia.

Kocham ciebie i rodziców, pamiętaj o tym                                                                                                                                                                                                                            Ciri

Nie czekając, ubrałam się i wyszłam z pokoju. Znów jest... Cholernie wcześnie. Ale to nie może czekać... Po prostu nie może!

**

Byłam w sowiarni. Dostrzegłam tam moją sowę. Dostałam ją jako wczesny prezent na urodziny. Była czarna, ale miała jedno białe skrzydło... I miała gigantyczne czarne oczy. Nazwałam ją Jojo.

-Hej Jojo- powiedziałam i pogłaskałam sowę po głowie- Masz zadanie maluchu...

Przywiązałam list do nogi Jojo. Po czym powiedziałam jej by zaniosła list babci. Jojo wyleciała prosto w powietrze. Przyglądałam się jak leci... Zastanawiałam się kiedyś jak to jest latać... Ale nie na miotle. Na miotle łatwo bym się zabiła... Zastanawiałam się jak to jest latać, jak ptak. Mieć własne skrzydła i po prostu lecieć gdzie się chce.

-Wyglądasz jakbyś była w swoim własnym świecie- usłyszałam niedaleko siebie, niedaleko mnie stała dziewczyna, o blond, prawie białych włosach. Słyszałam o niej to Luna, Luna Lovegood.

-W pewnym stopniu jestem- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem

-Ty jesteś snem wiecznym?- zapytała po chwili, na co ja się zdziwiłam- Sen wieczny brzmi lepiej od dziecka śmierci, nie sądzisz?

Lekko się uśmiechnęłam. Bo miała rację, brzmiało to znacznie lepiej niż dziecko śmierci.

-Tak, to ja...- odpowiedziałam, dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła rękę w moją stronę

-Jestem Luna, miło mi cię poznać- Luna miała to swoje rozmarzone spojrzenie, mówią o niej pomyluna, ale chyba znajdę wspólny język z tą dziewczyną.

-Ciri- powiedziałam ściskając jej rękę

-Masz dłonie zimne jak lód... Kojarzy mi się to z zimą.... A zimna ze śniegiem- powiedziała gładząc mi rękę- Lubię śnieg...

Zaśmiałam się na odpowiedź dziewczyny. Chyba znalazłam nową przyjaciółkę.

**

Profesor Lupin miała rację co do mnie... Zdałam bez problemu wejściówkę którą mi przygotował więc mogłam uczestniczyć na zajęciach starszej klasy na obroni przed czarną magią. Miał też razję, że na jego lekcjach z moim rocznikiem powtarzałam to samo co opanowałam podczas lata, aczklwiek nie zmienia fakty, że przednio się bawiłam na tej lekcji. Profesor Lupin umie prowadzić lekcje, ma charyzmę i definitywnie wie co mówi. Nie to co jego poprzednik... Właściwie zastanawiam się co stało się z Lockheart'em... Stracił pamięć, to pewne... Ale co się z nim stało dalej?

Not Supposed To Be Alive II Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz