6

4.9K 172 24
                                    

 Hermiona




Noc zapadła szybko. Wrześniowy księżyc wygląda zza chmur, sprawiając, że znów nie mogę zasnąć. Stąd księżyc wydaje się być większy, jaśniejszy, kratery i ciemne miejsca są dobrze widoczne, nawet gdy odbijają się w spokojnej tafli jeziora.
  Lekki wietrzyk porusza zielonymi jescze liśćmi i lekko wysuszoną od letnich upałów trawę. Kiedy tak wszystko cichnie , mogę usłyszeć niewielkie fale, rozbijające się o kamyczki na brzegu.
Bezsenność spowodowana fazami księżyca to koszmar. Znowu nie mogę spać, wyszłam więc na balkon, wychodzący właśnie na stronę jeziora. Księżyc oświeca to miejsce tak bardzo, że w spokoju mogę czytać książkę.
   Otula mnie zapach świeżego pergaminu, na którym zapisane są kolejne słowa historii miłosnej. Jest mi chłodno, noce nie są już najcieplejsze, komarów lata coraz mniej, podobnie jak świetlików.
   Czas dla siebie powinien dobrze mi zrobić. Jednak chłodne powiewy wiatru sprawiają, że na moich ramionach pojawia się gęsia skórka. To chyba nie najlepszy pomysł, abym siedziała dalej na dworze, nie chce się przeziębić i opuścić kilku zajęć. To narobiło by mi sporo zaległości.
   Potrzebuje uwagi, opieki i ciepła, inaczej będzie ciężko mi zasnąć. Nie pomagają czary, eliksiry ani nawet szklanka z wodą na oknie. Jak widać, księżyc jest silniejszy od jakiejkolwiek magii czy zabobonów.
   Jestem boso, więc chłód płytek na korytarzu szczypie mnie w stopy. Cicho otwieram niedomknięte, ciężkie drewniane, obite metalem drzwi i wślizguje się do pomieszczenia, w którym panuje przyjemnie ciepłe powietrze, ogrzewane ludzkim oddechem.
- Ronald, posuń się - trącam mojego chłopaka w ramie. To teraz jest dla nas normalne. Ja czasami śpię z Ronem, Harry przychodzi do Ginny. Nie wiem, kiedy my tak dorośliśmy...
Chłopak ma dość twardy sen, przez co ciężko go dobudzic, niezależnie od godziny nocnej czy popołudniowej. Ma rozchylone usta, a na jego czoło spadają rude włosy, całkowicie zaslaniajac oczy.
- Ronaldzie, możesz się wreszcie obudzić? - ściągam z niego ciepłą kołdrę, co budzi jego ciało, ale niekoniecznie umysł.
- He, Hermiona? - odwraca się zakłopotany i zaskoczony nagłą utratą swojej cieplej jamy - co ty tu robisz?
- Ja? Przyszlam spać, Ron.
- A to nie możesz u siebie? - nie wydaje się zbyt chętny na to, aby dzielić ze mną łóżko.
- Jest pełnia, ciężko mi zasnąć, wiesz o tym przecież - przypominam. Nie jest to pierwsza bezsenna pełnia w moim życiu.
- No pamiętam - wyrywa mi kołdrę z dłoni i okrywa się nią szczelnie - i pamiętam, że za każdym razem zachowujesz się jak opętana i przewracasz z boku na bok całą noc. A ja jutro mam trening, muszę się wyspać, Hermiono.
- Ah, czyli każesz mi iść do siebie?
Zapada cisza, a rudy wydaje się myśleć dłużej nad jakimś sensownym zdaniem.
- W zasadzie to tak. Chce sie wyspać - mówi wpatrując się w ciemną ścianę - przepraszam...
- ...Spoko - przerywam mu, zrywając się do opuszczenia tego dusznego pokoju. Harry chrapie przeraźliwie, więc i tak bym nie zasnęła. Jak powiedział Ron, całą noc bym się szamotała na tym łóżku. Chociaz jego postawa trochę mnie zabolała. Jakoś nigdy wcześniej nie robił problemu z mojej wrażliwości na naszego naturalnego satelitę.
   Siadam znów na drewnianej ławce, otulając się ramionami. Na niebie pojawiły się lekkie chmurki, które gdzieniegdzie zasłaniają gwiazdozbiory. Na jeziorze fale są większe, nasił je wiatr, który teraz mocniej porusza gałęziami Zakazanego Lasu. Centaury biegają, a odgłos ich kopyt dociera aż tutaj.
- Nie za wygodnie ci Granger? - słyszę za plecami znany arogancki głos. Odwracam głowę, przy kolumnie stoi chłopak w bluzie, którego włosy w blado-srebrnym świetle świecą, odbijając białe światło. Jego kości policzkowe, ramiona, każdy mięsień i obojczyki, przy tak wielkim kontraście światła i panującego mroku, sprawiają że jego kształty są ostre i głębokie. Wygląda jak same mięśnie i kości. Głębokie cienie uwydatnianą to co powinny.
- Nie mam ochoty się z tobą użerać o tej porze Malfoy - mówię, wpatrując się w srebrne w tym świetle oczy. Wyglądaja jak oczy zwierzęcia, któremu poświęcimy w oczy prymitywną latarką, nie jak oczy człowieka. Oczy, które kilka godzin temu wpatrywały się w moje z tak bliska. Mrugam, aby odpędzić ten obraz z mojej głowy, oraz wywołane nim ciepło w podbrzuszu. - Co ty tu robisz tak właściwie w środku nocy?
- Biegałem - opiera się o ścianę, zakładając ramiona na piersi - a ty co, spać nie możesz przez księżyc. Jego głos jest ciepły, lecz przez zmęczenie nie do końca miarowy i klarowny.
- Dokładnie - mówię lekko drżąc. Kiedy zawieje wiatr, jest naprawdę nieznośnie.
- Zimno ci? - pyta jakby rozbawiony, po chwili jednak poważnieje i rozpina zamek błyskawiczny.
- Co ty odwalasz? -pytam spoglądając na niego jak na wariata.
- Wypada, żebyśmy pogadali, prawda? A widzę, że masz na sobie tylko koszulkę i spodenki, nawet głupia skarpetek nie ubrałaś...
-...Co cię to obchodzi Malfoy?
-To, że nie zamierzam potem słuchać marudzenia wszystkich dookoła - Zakłada mi od tyłu bluzę na ramiona - jak bardzo jesteś chora i biedna.
  Jego czarna bluza pachnie potem i perfumami, które wydają się dość drogie. Oraz dymem, prawdopodobnie z papierosów, chociaż nigdy nie widziałam, żeby palił. Wracając, ta zapachowa bomba, pachnie naprawdę przyjemnie.
- O czym chciałeś gadać? - pytam, jeszcze bardziej otulając się ubraniem.
- O tym co się stało. I o innych sprawach... Które miały miejsce przez te wszystkie lata.
- Coś jakby spowiedź? - Malfoy chce spowiadać się ze swoich uczuć szlamie? No nie wierzę. Na moją twarz bezwiednie wkradł się grymas zaskoczenia.
- Przestań pierdolić Granger, bo nigdy nic sobie nie wyjaśnimy.
- A co my sobie mamy wyjaśniać?! To ty mnie pocałowałeś...!
-...Ciszej! - zatyka mi usta dłonią, a jego szorstkie place muskają moje wargi. Przez moje ciało przepływa prąd. Momentalnie wracam do poranka, oraz do jego dłoni na mojej szyi, oraz jego ustach na moich. Oblizuje wargi na samo wspomnienie o tym, nawet tego nie kontrolując. Widzę, jak spogląda na ten gest, jakbym ze zdziwieniem, a jednocześnie z dumą i zadowoleniem.
-...Dwukrotnie - mówię, tym razem już szeptem. - Kazałeś mi nikomu nic nie mówić, więc nie wiem po co ta cała rozmowa - staram się być twarda. Nie chce pokazywać uczuć, ani tego, że mimo wszystko wzbudziło to w moim sercu spore zamieszanie.
- Granger, posłuchaj - mówi kiedy staję obok niego przy kamiennej balustradzie - to nie chodzi o to co się stało. Tylko dlaczego to się stało. - Patrzy na mnie uważnie, jakby upewniają się, że napewno to ze mną rozmawia - Granger, ja...
-...Co się tu dzieje - przerywa nam postać mrużąca oczy, aby zobaczyć kto rozmawia o tej porze w tak romantycznym miejscu, jakim jest odosobniony balkon z widokiem na wodę..
- Nic - ślina stoi mi w gardle, zabierając wszystkie słowa.
- Rozmawiamy - blondyn ratuje sytuacje. Z ciepłego tonu, jego głos staje się doniosły, zaborczy - a ty, Weasley? Co robisz, kiedy twoja dziewczyna siedzi sama w nocy na drewnianej ławce i marznie? Taki z Ciebie kochanek?
- Nie prowokuj mnie - mówi Ronald podchodząc do mnie. - Hermiona, co ty masz na sobie?
- Ja... - czuje się jakbym nie umiałam się bronić. Jakbym była dzieckiem, za którym stoi ojciec i rozmawia w jego sprawie.
- Moją bluzę Wieprzlej.
- Ona wybrała MNIE Malfoy! Słyszysz!? To moja dziewczyna, która ma gdzieś Śmierciożercę jak ty!
Dracon milknie oparty o ścianę. Od głowy aż po stopy, skanuje Ronalda swoimi srebrnymi oczyma.
- Okej, w porządku - wstrzymuję oddech na chwile, jakby nie wierząc, że Draco Malfoy właśnie tak po prostu zgodził się z Weasley'em. - To twoja dziewczyna.
   Draco z zimnym wyrazem twarzy ściąga ze mnie bluzę. Ramiona i plecy okrywają się lodem. Powietrze nagle stało się tak zimne, jak zimna jest jego obojętność.
- Jeśli tak bardzo ci na niej "zależy" - mówi sarkastycznie, wymownie stając z moim chłopakiem twarzą w twarz - to następnym razem nie pozwól by Śmierciożerca musiał ją ogrzewać, tylko ty sam zapewnij jej ciepło. Dupku.

W JEGO OCZACH | DRAMIONE | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz