13

4.1K 149 31
                                    

Draco

Dawno nie miałem na sobie innej koszuli niż białej. Tym razem ubrałem czarną, pasującą do lekiej, ciemnej marynarki.
Ręce trzęsą mi się, kiedy zapinam guziki pod szyją. Idę na randkę z Granger.
Kurwa. Idę na randkę z Granger.
Widzę swoją twarz w lusterku. Wyżelowane włosy są ułożone na prawą stronę, moje kości policzkowe lekko zacięte, wydają się chudsze niż kilka miesięcy temu. Żyły na moich rękach odbijają się pod skórą fioletowym cieniem. Szpeci to wszystko jedynie wyblakły już mroczny znak. Chowam go pod ciemnym materiałem rekawu, odcinając się na kilka godzin od mojego dawnego życia.
Czuje się zestresowany. Nie jest to spowodowane spotkaniem. Boje się, że w oczach dziewczyny zawsze będę TYM Malfoyem, którego nienawidzi. Jestem chamski, okrutny, arogancki, wulgarny, ale nie jest potworem. Taki już jestem, tego, co wypracowałem przez kilkanaście lat, nie zmienię nagle. Wpływ ojca był zbyt silny. Moja psychika i dusza zostały zdegradowane.

*
Mijają mnie niczego nieświadomi Puchoni i Gryfoni. Spojrzenia pełne nienawiści są skupione na mojej osobie. Poza murem Hogwartu, nawet w tej głupiej Hogsmeade ludzie dziwnie na mnie spoglądają. Wiedzą kim był mój ojciec, dla kogo służył. Szepczą o mnie, kiedy tylko mnie miną. Myślą, że nie usłyszę ich drwin, a może chcą bym to usłyszał.
Głupi blondynek służący dawniej Voldemortowi, stojący aktualnie samotnie na drodze w marynarce i kwiatami w ręku to dość niecodzienny i dziwny widok.
Z daleka zauważyłem dawniej burzę loków, które teraz prostym wodospadem okalały rumianą buzię. Lekki jesienny wiatr porusza jej sweterkową sukienką w kolorze brązu.
Ciężko mi się oddycha patrząc na tą piękną dziewczynę, i Granger chyba zdążyła to zauważyć.
- Bo się udusisz fretko - docina mi - wyglądam bynajmniej normalnie.
- Kiedykolwiek wcześniej wyprostowałaś włosy? - mrugam oglądając jej niecodzienną przemianę.
- Nie - przeciąga to słowo - po prostu nie chciałam by łatwo mnie rozpoznano, chyba również nie chcesz skandalu?
- Wstydzisz sie mnie Granger? - zrobiło mi się przykro, jednak staram się mieć nadal kamienną twarz. - A ja ci kupiłem takie ładne kwiatki.
- Malfoy i kwiaty? Coś tu nie gra - uśmiecha się i wyjmuje je lekko z moich dłoni. Nosek zagłębia w płatki kwiatów i subtelnie wciąga powietrze. - Pachną pięknie, dziękuję.
Uśmiecham się mimowolnie.
- To co, idziemy? - pytam, pozwalając złapać się pod ramię.
- A gdzie mnie zabierasz? - dziewczyna równa krok do mojego i pozwala się prowadzić.
- A masz ochotę na małą teleportacje?
- Chyba naprawdę nie lubisz prostych włosów, skoro tak bardzo wystawiasz je na próbę - śmieje się uroczo. Zdąrzyła schować kwiaty do małej torebki, którą zawsze ma przy sobie.
Łapie ją za rękę, kiedy jesteśmy za jednym z drzew i przenosimy sięsię.

Stoimy na moście, z jednej strony są małe, kolorowe domki, z drugiej strony pasaż różnych sklepów. Rzeka przepływa na jej niskim poziomie, tak że małe łódki są w stanie przepłynąć przez większość wolnych przestrzeni pod mostami na całej jej długości.
Ludzie mijaja nas zupełnie nieprzejęci.
- Gdzie jesteśmy? - Granger rozgląda się niespokojnie.
- Irlandia, a dokładniej to Cork. Uciekałem tu często, kiedy w domu nie było zbyt fajnie - wspominam. Staram się nie wracać do tych ponurych chwil.
- Nie spodziewałam się, że wymyślisz coś takiego - wychyla się przez balustrade mostu.
- Przecież miałem cię zaskoczyć - trochę pomógł mi w tym Potter, ale o tym wspominać nie muszę. - Chodź, pójdziemy coś zjeść, bo nie jadłem nic oprócz skąpego śniadania.

Idziemy deptakiem obok wielkiej fontanny i parku. Gryfonka przypatruje się każdemu budynkowi z ogromnym zaciekawieniem.
- Wieczorem to fontanna zmienia kolory - wskazuje palcem - i jest tu kilka fajnych sklepów, idealnych dla dziewczyn.
- Uuu- przeciąga - czyżbyś zabierał mnie na zakupy?
- W sumie to planowałem na jedzonko i winko. To już tutaj - zaciagam ją do małej restauracji, zanim odpowiedziała.
W środku pachnie przyprawami. Słychać poskwierkiwanie oleju, na którym smażone są domowe frytki i idealnie ostry kurczak. W moje policzki uderza ciepło, które sprawia, że twarz Granger zdążyła się już zarumienić.
Na ścianach pomalowanych na czerwono, wiszą obrazy retro, pokazujące stare samochody i miasto kilkadziesiąt lat temu.
- Często tu jadasz? - pyta, szczegółowo oglądając wyswietlane menu.
- Zdecydowanie zbyt często - uśmiecham się, wskazując na swój brzuch, podkreślając to, że jestem dość gruby - przez to muszę więcej biegać.
Znowu się uśmiecha. Jest to szczere, nie wymuszone. Obserwuje ją w szkole, chodzi smutna i przybita. Fajnie jest widzieć ją szczęśliwą
- Nie mam pojęcia, co wybrać. Zrób to za mnie - puszcza mi oczko i siada na podwyższanym krześle przy oknie, które daje widok na miasto.
Dołączam do niej po kilku minutach z kawą i dwoma daniami.
- Kawą z mlekiem, dwie łyżeczki cukru i syropem orzechowym oraz świeże frytki z serem, sosem czosnkowym i tysiąca wysp - mówię niczym kelner, uprzejmie podając jej wszystko.
- Zaczynam się bać Draco, tak wiele o mnie wiesz. Nawet jaką kawę najchętniej bym zamówiła - próbuje gorącego napoju.
- Potrafię czytać w myślach, Granger - pokazuje swoje białe ząbki.
- Okej, to o czym teraz myślę? - rzuca mi wyzwanie. Figlarnie i seksownie trzepocze rzęsami, aby jeszcze bardziej mnie podkusić do odpowiedzi.
- Myślisz o tym, że jesteś głodna - wpatruje się w jej brązowe oczy. Lekkie, złote niteczki wpisane są w brązowe odcienie tęczówki.
- To też, ale o czym jeszcze?
Przekrecam lekko głowę, zbliżając się do jej ucha i szyii. Czuję jak malutkie włoski na jej skórze stają do góry.
- O tym, że zamiast skonsumować te frytki, chętnie zjadłabyś mnie - szepczę.
Granger lekko drży, po czym patrzy na mnie zdezorientowana. W jej oczach widzę iskierki.
- Jeśli smakujesz lepiej niż te frytki, to może bym się skusiła - jest lekko speszona, ale próbuje grać pewną siebie. Podoba mi się to.
- Ale ty już doskonale wiesz jak ja smakuje, więc teraz spróbuj tej wykwintnej kolacji bo wystygnie.

Siedzimy na moście. Zdążyło już ściemnieć. Kolorowe światła odbijają się w tafli rzeki, która zdążyła podnieść swój poziom. Jest teraz prawie pod mostem, można by dotknąć jej ręką.
Obok nas latają pierwsze jesienne liście, odrywające się od klonowych drzew.
Proste włosy Gryfonki zdarzyły nasiąknąć wilgocią. Są przez to już lekko pofalowane.
Zawijam jeden kosmyk kasztanowych włosów na palec, robiąc z niego loczek
- Chyba nie działa u mnie prostownica - obserwuje jak kosmyk zsuwa się z mojego palca i zachowuje idealny kształt spirali.
- Wyglądasz ładnie niezależnie od tego czy masz kręciołki czy prosty wodospad na głowie - znowu patrzę jej w oczy. Widzę w nich coś, ale za cholerę nie mam pojęcia co.
Jest to w pewnym sensie zakłopotanie i zdziwienie tym wszystkim. Jednak w tych pięknych tęczówkach dominuje radość.
Pierwszy raz w życiu nie ranie nikogo.

W JEGO OCZACH | DRAMIONE | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz