Szłam pomału długą, ciemną uliczką w stronę domu. Wiatr rozwiewał moje włosy w różne strony i powodował gęsią skórkę na moim ciele.
Idąc myślałam o tym co by było, gdyby ktoś zza mnie wyskoczył i chciałby mnie uprowadzić. Nigdy się tym w zasadzie nie przejmowałam, jednak przeszło mi coś takiego przez myśl. Mimo wszystko szłam dalej. Od mojego domu dzieliło mnie niecałe 200 metrów. Wzięłam głęboki oddech, uniosłam do góry głowę i próbowałam zobaczyć cokolwiek.
Pochodzę z najmniejszego miasta w Anglii, tj. Wells. Zdaniem wielu ludzi jest to bardzo tajemnicze miasto. Nigdy nie rozumiałam dlaczego. Przecież nie ma w nim nic takiego, to zwykłe miasto, jak każde.
Słyszałam też pogłoski, że dzieje się tu wiele dziwnych rzeczy. Nigdy nie mogłam pojąć dlaczego ludzie wymyślają takie bajki i jak mogą wierzyć w różne stare legendy. To chore.
Moja i Rose rodzina należały do nielicznych, które nie wierzyły w to wszystko. Tak bardzo dziękowałam za to, że znalazłam kogoś, kto ma takie same poglądy jak ja. Razem tworzymy zgraną przyjaźń i nigdy się nie rozstajemy... No prawie nigdy. Przyjaźnimy się od dzieciństwa. Poznałyśmy się jak miałyśmy ok. 6 lat. Uważam, że nic lepszego jak ona nie mogło mi się przydarzyć.
Wracając do teraźniejszości... Już jutro początek nowego roku. Koniec lenistwa, trzeba iść do szkoły i się uczyć. HURA! Mimo wszystko spotkam tam moich znajomych, z którymi nie miałam okazji spotkać się na wakacjach, a bardzo się za nimi stęskniłam. Miałam też nadzieję, że ktoś nowy dołączy do naszej szkoły. Miło by było zobaczyć jakąś nową twarz. Już nie mogłam się doczekać. Nowy rok szkolny przynosi tyle wrażeń, tyle emocji i znajomości. Na samą myśl o tym wszystkim człowiek się uśmiecha. Cudownie.
Przeszłam przez próg i przywitałam się.
- Obiad na stole - odpowiedziała mi moja mama.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Byłam strasznie głodna.
Zdjęłam brudne obuwie i wbiegłam do jadalni. Moi rodzice już tam siedzieli i czekali na mnie. Odsunęłam jedno z krzeseł i usiadłam na nim po turecku. Wzięłam talerz oraz sztućce i zaczęłam jeść.
- Smacznego - wybełkotałam z pełną buzią i jadłam dalej.
Chwilę po tym jak zjadłam, zadzwonił mój telefon. Odebrałam go.
- Halo - powiedziałam do komórki.
- Lucy? - po drugiej stronie usłyszałam głos Rose.
- Co tam, kochana?
- Mam problem... Nie wiem w co się jutro ubrać.
Nastała cisza i nagle obydwie wybuchłyśmy śmiechem. Nigdy nas nie obchodziło to, w co jesteśmy ubrane.
- No wiesz... Możesz ubrać tą śliczną, czarną sukieneczkę - naśladowałam głosem "lalunię". - Której nie masz.
Zaśmiałyśmy się.
- Już nie mogę się doczekać - mruknęła.
- Ja też. Będzie super.
- Mam nadzieję. W końcu zobaczę wszystkich znajomych.
- Może nowych też.
- Tak! Nowi są super!
- Rose - usłyszałam w tle, po drugiej stronie głos jej mamy.
- Muszę kończyć. Do jutra!
- Pa.
Rozłączyła się.
Poszłam do mojego pokoju, szeroko się uśmiechając. Odłożyłam telefon, wzięłam moją piżamę i poszłam pod prysznic. Kiedy tylko go skończyłam, wskoczyłam do łóżka i szybko zasnęłam.
Rano, jak tylko wstałam, popędziłam się przygotowywać. Zjadłam w biegu jakieś śniadanie i poszłam do szkoły.
Na miejscu przywitałam się ze wszystkimi znajomymi i ich uściskałam.
Niedługo po moim przyjściu zaczął się apel. Nie bardzo mnie obchodziło to co mówił dyrektor i cała reszta. Zajmowałam się szukaniem nowych twarzy. Wyłapałam tylko dwie dziewczyny i jednego chłopaka. Myślałam, że będzie więcej osób, ale zawiodłam się.
Po apelu dostaliśmy plan zajęć, a następnie poszłam z Rose na spacer. Jak zwykle było dużo śmiania, plotkowania itp.
W pewnym momencie miałyśmy już dość tego spacerowania, więc zatrzymałyśmy się w parku. Usiadłyśmy sobie na ławce.
Rozglądałam się dookoła, równocześnie rozmawiając z Rose. Nagle pod drzewem przed nami pojawiła się trójka ludzi. Blondyn, blondynka i brunet. Uroda dziewczyny aż onieśmielała. Chłopaki też byli przystojni. Zamyśliłam się na sekundę i szturchnęłam moją przyjaciółkę.
- Znasz ich? - szepnęłam do niej, a ona pokiwała przecząco głową.
Pierwszy raz widziałam ich w Wells. Miałam ochotę podejść do nich i spytać skąd są, ale odrobinkę mnie przerażali.
Zerknęłam na nich jeszcze raz. Cała trójka bacznie mi się przyglądała. To wyglądało strasznie. Ciarki przeszły po moim ciele.
- Chodźmy stąd - szepnęłam do Rose. Jednak ona nie reagowała. Wyglądała tak jakby była w ogóle nieobecna. Cały czas przyglądała się tej trójce. - Rose... - szturchnęłam ją.
- Ten blondyn jest mój - wyszeptała, a oni zaczęli się śmiać.
- Przestań. Chodź.
Pociągnęłam ją za rękę. Wstała niechętnie i poszłyśmy.
Na kilka godzin wstąpiłam do niej do domu żeby wszystko obgadać, a potem wyszłam.
Zapadł już zmrok, a mnie czekała ta uliczka, którą zawsze wracałam. Gdyby tylko były jakieś inne skróty... Normalnie droga do domu od Rose zajmuje mi nie więcej niż 10 minut. Jakbym nie szła skrótami, docierałabym na miejsce 30 minut później.
Szłam powoli myśląc o tej trójce z parku. Byli bardzo przerażający. Mieli jasną skórę, a ich oczy wręcz błyszczały. Najbardziej bałam się tej blondynki, wyglądała tak jakby miała ochotę mnie zjeść. Wtedy przypomniały mi się te wszystkie legendy, jakie słyszałam od wszystkich moich znajomych i sąsiadów. Tyle, że to nie mogła być prawda. Może po prostu ja mam jakąś paranoję?
Westchnęłam głęboko i starałam się o tym nie myśleć.
Weszłam w tą ciemną uliczkę, powszechnie znaną jako "uliczkę śmierci". Nie miałam pojęcia dlaczego została tak nazwana i dlaczego nikt tędy nie chodzi. Nie byłam w stanie tego zrozumieć.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. To przecież nie było możliwe. Nikogo tu nie ma. Chyba naprawdę mam paranoję, pomyślałam.
Próbowałam wyrzucić z siebie tą myśl, że jestem obserwowana. Jednak to nie było możliwe. Czułam na sobie wzrok aż do domu. Kiedy weszłam do środka, poczułam się bezpiecznie. Zamknęłam drzwi na klucz i pobiegłam wziąć gorącą kąpiel.
Moi rodzice już spali, więc postanowiłam pójść w ich ślady.
Weszłam do pokoju i zerknęłam przez okno. Przed moim domem ujrzałam trójkę ludzi. Chodzili oni wkoło. Nie byłam w stanie stwierdzić kto to jest. Nie było wystarczająco światła.
Nagle jedna z nich podniosła głowę. Wydawało mi się, że patrzy na mnie. Spojrzałam na pozostałą dwójkę. Oni także patrzyli w moją stronę.
Odbiegłam od okna i wpadłam do łóżka. Zakryłam się po uszy kołdrą i zasnęłam.