†8

259 18 4
                                    

Niedzielny poranek zawitał w moim pokoju z ciepłymi promieniami słońca , które zaczęły delikatnie przebijać się przez beżową żaluzję w oknie. Po deszczowych chmurach z ostatniego tygodnia nie pozostał nawet najmniejszy obłoczek, a czysty błękit niczym lśniący szafir widniał w centrum ze swoją oślepiającą gwiazdą. Dobra pogoda to chyba w istocie rzadkość, więc może wyjdę na zewnątrz i skorzystam?- pomyślałam przewijając się jeszcze w miękkiej pościeli. Zapowiadał się naprawdę dobry dzień. Powoli wstałam odsłaniając zasłony a potem poszłam do łazienki zmienić ubranie i przygotować się do wyjścia. Myśli z tamtej sobotniej żenującej chwili dalej siedziały mi w głowie. Zupełnie tak jakbym w istocie nie umiała/wręcz nie mogła o tym zapomnieć, co było problematyczne przy wykonywaniu obowiązków w ciągu dnia. Na szczęście miałam pomoc ze strony opiekuna, dzięki czemu czułam że chodź w połowie jest mi lżej. Gdy tylko ukończyłam swoje zadania wyszłam na zewnątrz korzystać z wolnego czasu. Ciepła atmosfera z przyjemnym wietrzykiem dawała wręcz chęci do spacerowania. Dawno nie miałam takiej okazji aby wyjść i nacieszyć się dobrą pogodą, a więc teraz chwila wydawała się być tą właściwą. Całe popołudnie chodziłam po mieście oraz zwiedziłam kilka miejsc w których moja stopa jeszcze nigdy nie postała. Było naprawdę ciekawie i zabawnie. Doświadczyłam wówczas  poczucia spokoju i odprężenia. Tak, tego mi było trzeba. Wybijała już 16:40 , czas mówiący, że należy się już zbierać gdyż czekał mnie dość spory kawałek do domu. Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie idąc drogą wzdłuż mostu rainbowbridge. W pewnym momencie zatrzymałam się spoglądając na zachodzące słońce. W moich oczach diametralnie pojawiły się łzy a ja sama zaczęłam delikatnie drżeć. To w tym miejscu o tej porze zginęła Mayumi...Od jej śmierci minął już rok, a ja dalej nie mogę myśleć racjonalnie gdy przemijam drogę wzdłuż mostu docierając do tego konkretnego odcinka. Odczuwam ten sam przeszywający ból jak w momencie jej skoku. To puste spojrzenie... Dźwięk upadającego ciała... Nigdy mnie nie opuszczą. Uniosłam głowę spoglądając w chmury.

- M-mam nadzieję , że j-jest ci tam dobrze Mayumi h-heh... - wypowiedziałam do siebie łamiącym się głosem. Czułam jak moje łzy wypływają z oczu jak woda z górskiego potoku. Do tej pory byłyśmy nierozłączne, teraz siedzę w miejscu jej ostatnich chwil życia i bardziej pogłębiam się w rozpaczy. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że w momencie upadku nie złapałam jej ręki...Szok w tamtym momencie pozwolił sobie sparaliżować całe moje ciało a cała akcja działa się za szybko...

- Dlaczego mnie opuściłaś!?....zrobiłam coś nie tak!?...H-heh.. Oczywiście... To moja wina!!!.. To ja za pewne miałam umrzeć, to mnie śmierć miała zabrać!!!.... - Im więcej wyrzucałam złych myśli z siebie tym intensywniejszy wodospad łez wezbrały moje oczy. Momentami mniemałam by to wszystko zakończyć, dać się ponieść przez wiatr i dołączyć do niej. Po zachodzie słońca ruszyłam w drogę powrotną do domu. Niebo  znów przywitały deszczowe chmury a wiatr ustał. Najwidoczniej niebo też opłakiwało całą tą sprawę. Założyłam kaptur na głowę i bez słowa szłam dalej przed siebie. W pewnym momencie gdy doszłam do głównej ulicy usłyszałam czyiś ledwo słyszalny głos. Zdawało się jakby potrzebował pomocy. Z czystej ciekawości podeszłam sprawdzić co się stało. Było już późno, a ruch na ulicach nie stawiał tak dużego problemu w przemieszczaniu więc dotarcie na miejsce zajęło mi o wiele szybciej. Jak się okazało na miejscu nikogo nie było, za to czerwony parasol szybował z silnym wiatrem niedaleko przejścia w stronę szkoły. Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam za nim. Z każdą chwilą sięgał wyżej i wyżej a ja miałam coraz mniej szans na przechwycenie. Chłodny podmuch zaniósł go bardzo daleko w głąb miasta i zaczepił o gałąź po bliższego drzewa przy chodniku. Postanowiłam dobrze wykorzystać tę chwilę i stanęłam na palcach, aby go dosięgnąć. Był już dosłownie na wyciągnięcie dłoni. Gdy tylko udało mi się go złapać zaczęłam przyglądać się uważnie budowie. Miał specyficznie długi trzon z ciemnobrązowym uchwytem, a na jednym z płatów czaszy czerwonego deszczochronu widniał napis :

 "Energy and persistence conquer all things" - (Energia i wytrwałość zwycięży wszystko)

- Ciekawe kto go zgubił... - pomyślałam po czym ruszyłam przed siebie licząc na tajemnicze spotkanie właściciela zguby.

 - pomyślałam po czym ruszyłam przed siebie licząc na tajemnicze spotkanie właściciela zguby

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

----------------------------------------------------------------------------------------

Ohayo kochani ^^;

Tak żyję i w końcu postanowiłam ruszyć dalej z tą książką. Ogółem przepraszam że w tym rozdzialiku nie działo się zbyt wiele ani nio.. nie był zbyt długi QwQ zabrakło mi weny , ale spokojnie obiecuję że kolejne rzdzialiki jakich doświadczycie będą zawierały więcej akcji noi to co jedynie mogę zdradzić to nasza readerka będzie powoli bardziej zagłębiać się w historię swojej przeszłości oraz właściciela tajemniczego parasola. Czy uda jej się dowiedzieć co tak naprawdę stało się z jej rodzicami oraz do kogo należał odnaleziony przedmiot?

Wyczekujcie cierpliwie a gwarantuję ze nie pożałujecie.
Z całego serduszka pozdrawiam i dziękuję ze ktoś chociaż jest chętny i tu zagląda QwQ...

Tak czy siak nie przedłużam i życzę miłego czytanka
Bai~<3


°To, czego nie widzą oczy° ~L x Reader ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz